Zbiórka na Bayraktara dla Ukrainy rozpaliła polskich internautów. Potrzeba ponad 22 mln zł, ale połowa tej kwoty już została przekroczona. Niektórzy zastanawiają się, czy zakup jednego bojowego drona ma w ogóle sens. Zapytaliśmy o to gen. Stanisława Kozieja.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Zbiórkę na Bayraktara dla Ukrainy założył publicysta Sławomir Sierakowski
Kwota zbiórki na zrzutka.pl rośnie w oczach. Wielu Polaków zastanawia się jednak, co zmieni jeden dron dla Ukrainy w walce z Rosją
Gen. Stanisław Koziej dla naTemat wyjaśnia, że Bayraktary już nieraz sprawdziły się w walce. Wojskowy popiera zbiórkę i mówi, że nawet jeden taki dron może przyczynić się do zmniejszenia strat po stronie ukraińskiej
"Litwini zebrali środki błyskawicznie i firma produkująca Bayraktary postanowiła przekazać drona za darmo Ukrainie, a zebrane pieniądze przeznaczyć na pomoc ludności. Później to samo stało się z kolejną zbiórką na trzy Bayraktary! Czas na nas. Pamiętacie Buczę, Irpień, Mariupol? Weźmy udział w tej walce. Kupmy polskiego Bayraktara" – czytamy na stronie zrzutki założonej przez Sławomira Sierakowskiego.
Efekt? W zbiórce wzięło już udział ponad 116 tys. osób. 13 lipca do godz. 12:30 na koncie było 12 935 764 zł. Kwota robi wrażenie, ale do finału jeszcze daleko – potrzeba 22,5 mln zł. Suma wydaje się astronomiczna, jednak patrząc na tempo wpłat, jest możliwa do osiągnięcia.
Czy zbiórka na Bayraktara ma sens?
To pytanie zadaje sobie w sieci wiele osób. Wiadomo, cel jest szczytny – chodzi o pomoc Ukrainie w walce z agresorem, czyli Rosją. Tylko co jeden dron może zmienić w walce z armią Władimira Putina?
– Jeden dron oczywiście nie zmieni strategicznej sytuacji w Ukrainie. Chodzi bardziej o wyrażenie poparcia i zmobilizowanie Polaków na rzecz wspierania Ukrainy. Nawet jeden taki dron może się jednak przydać jakiemuś ukraińskiemu batalionowi i przyczynić się na przykład do zmniejszenia strat – mówi naTemat gen. Stanisław Koziej.
Gen. Koziej podkreśla, że są różne rodzaje dronów, nawet takie, które można wypuszczać z ręki i wracają z powrotem na dłoń. – W porównaniu z tymi największymi, które latają na ogromnych wysokościach, Bayraktary są średniej klasy bezzałogowcami. Drony są nowym sprzętem, który wchodzi już masowo do wyposażenia wojsk. Rewolucjonizują prowadzenie walki i są jednym z najbardziej perspektywicznych środków – tłumaczy.
"Trudniej zaangażować ludzi w zakup czołgu lub armaty"
Wojskowego zapytaliśmy również, czy Bayraktar był najlepszym wyborem na cel zbiórki dla Ukraińców. – Gdybym ja miał organizować taką akcję, chyba także wybrałbym drona. Ukraińcy potrzebują oczywiście środków dalekiego zasięgu, ale nie wiem, czy gdybyśmy chcieli zbierać pieniądze na wyrzutnię HIMARS, to tak przyciągnęłoby ludzi – ocenia.
Nasz rozmówca zauważa jeszcze ważny szczegół: drony stały się po prostu modne również w codziennym życiu. – Ludzie wiedzą, co to są zwykłe drony i lubią je, bo kupują nawet dzieciom na prezenty. Trudniej byłoby zaangażować społeczeństwo w kupno na przykład armaty. Sławomir Sierakowski trafnie zidentyfikował to, co może zmobilizować Polaków – zauważa.
– Popieram tę akcję i uważam, że jest pożyteczna. Jeśli ktoś wpłaci nawet 10 zł na tego Bayraktara, to już na zawsze zostanie kibicem Ukrainy. Zachęcam wszystkich, bo warto Ukrainie pomóc – dodaje na koniec gen. Koziej.
Do końca zbiórki zostało 15 dni. Jeśli nie uda się zebrać potrzebnej kwoty, wszystkie środki mają trafić na fundusz Sił Zbrojnych Ukrainy w Narodowym Banku Ukrainy. To samo stanie się z nadwyżką.
Bayraktar jest jednym z najlepszych bezzałogowców świata i na pewno przyda się Ukraińcom. Można go wykorzystać w bezpośedniej walce, nadaje się do rozpoznania, ale też niszczenia czołgów czy wozów opancerzonych przeciwnika. Da się podwiesić na nich różne uzbrojenie. To bardzo poważny, uniwersalny i skuteczny środek walki.