Zdaniem Uli najfajniejsze jest taplanie w błocie i możliwość wskoczenia do wody z dmuchanym łabędziem. Michałowi najbardziej podobała się dyskoteka w burzy i leżenie na trawie podczas wieczornego ogniska. Kolonie dla dorosłych nie różnią się wiele od tych dla dzieci, ale z roku na rok, zyskują na popularności.
Kolonie dla dorosłych są bardzo popularne w USA, ale organizuje je również coraz więcej podmiotów w Polsce.
Wśród zajęć są takie jak lepienie z gliny, wycieczki w góry, spływy kajakowe, gry drużynowe, czy dyskoteki i wieczorki zapoznawcze.
Uczestnikami kolonii są rodzice, którzy pozazdrościli dzieciom, ale też single czy seniorzy.
Nie ma wychowawców i ciszy nocnej. Nie sprawdza się, czy wszyscy są w łóżkach i mają zawiązane sznurówki przed wycieczką. Są za to wspólne posiłki, zbiórki, kupowanie pamiątek i wieczorki integracyjne. Są nawet dyskoteki!
Bawią się jak dzieci
– Widok kilkunastoosobowej ekipy, która bierze do ręki kompas i mapę, a przy tym kłóci się o to, kto ma być szefem, to widok niezapomniany. Dopiero w takich sytuacjach widać, że dorośli, w duchu, także są dziećmi. Trzeba tylko dać się tym dzieciom uwolnić – mówi Urszula Walachowska, która w ramach projektu Dzikie Bieszczady organizuje kolonie dla dorosłych drugi rok z rzędu.
Przyznaje, że to stosunkowo świeży pomysł, ale inicjatywa była odpowiedzią na potrzeby rynku.
– Kiedy rodzice odbierali dzieci po klasycznych koloniach, wielokrotnie słyszeliśmy, że fajnie, że coś takiego się dzieje, że oni też by tak chcieli. Po wielu takich głosach stwierdziliśmy, że okej. Skoro chcą, będą mieli – mówi z uśmiechem Ula, która dodaje, że organizacja takich zajęć to czysta przyjemność.
Na organizację obozów dla dorosłych zdecydował się także, już kilka lat temu, Piotr Sarecki z firmy Wandrus.
– Cała masa naszych klientów to rodzice, którzy z rozrzewnieniem słuchają opowieści swoich dzieci, jak świetnie grało się w paintball, pływało żaglówką czy jeździło na quadach. Poza tym, wielu osobom nie chce się robić całych kursów, a podczas zorganizowanych zajęć, mogą popróbować wszystkiego – mówi inicjator akcji i dodaje, że chętnych nie brakuje, również na obozy rodzinne, gdzie dorośli bawią się ze swoimi dziećmi.
Na kolonii dla dorosłych (bez dzieci) była Marta, która mówi, że od wielu lat marzyła, żeby wrócić w miejsce, w którym spędzała lato w dzieciństwie. Choć minęło sporo czasu, z sentymentem wróciła na ukochane Mazury. Jak się okazało, trafiła nawet do sklepiku, w którym jako dziecko kupowała lody.
– Zupełnie nic się tam nie zmieniło, jakby czas stanął w miejscu – tłumaczy i dodaje, że taki wyjazd powinien sobie zafundować każdy miłośnik sentymentalnych podróży.
Kolonie (prawie) takie same, jak za dziecka
Co obejmuje program kolonii dla dorosłych? Jest tego sporo, ale wśród aktywności są takie jak podchody i gra terenowa w poszukiwaczy skarbów, dyskotekiczy lepienie z gliny. Jak mówi Ula, nie spodziewała się, że taplanie w błocie, będzie dla dorosłych taką frajdą.
– To ogólnie są zabawne sytuacje, kiedy widzimy, jak ci dorośli ludzie są wewnętrznie dziećmi i mają taką samą zabawę w tym, że mogą wskoczyć do wody z dmuchanym łabędziem albo wybabrać się, lepiąc z gliny garnek – tłumaczy organizatorka.
Ula dodaje, że był nawet pomysł, żeby jak na prawdziwej kolonii, zabierać telefony, jednak to jeszcze nie ten etap. – Kto wie, może jak inicjatywa się rozbuduje, to będzie okazja do stworzenia większej liczby turnusów, z podziałem na kategorie tematyczne – dodaje.
Na pytanie, czy można pić alkohol, Ula mówi, że oczywiście nikt nikomu nie może tego zabronić, poza tym w ciepły dzień, miło jest usiąść z piwkiem nad stawem, który jest na terenie ośrodka. – Zupełnie nie mamy jednak problemu z tym, żeby nasi dorośli koloniści nadużywali alkoholu – śmieje się.
Dodaje, że wszyscy mają świadomość tego, że jest program, który obejmuje poszczególne punkty i nikt nie będzie czekał, bo ktoś musi po imprezie pospać do jedenastej. Poza tym, na przykład wchodzenie na rauszu na ściankę wspinaczkową, nie jest rozsądne i nikt na to nie pozwoli. A przecież szkoda nie skorzystać z atrakcji, za którą się płaci.
Ceny kolonii dla dorosłych nie są jednak wcale szczególnie wygórowane. Tygodniowy pobyt na Mazurach lub w Bieszczadach to koszt poniżej 1700 złotych, z noclegiem, wyżywieniem i pełnym pakietem atrakcji. Są też warianty droższe, ale zwykle sięgające maksymalnie 2,5 tysiąca złotych.
Relaks duchowy
Kolonie dla dorosłych, kolejny już raz, organizowane są również przez Stowarzyszenie Filmowe Dziki Bez. Tu cena jest znacznie niższa (600-770 zł lub darmowy wyjazd, jako wolontariusz), ale biwak trwa cztery dni. "Krócej, ale intensywnie", mówią organizatorzy, którzy wyliczają, że wśród aktywności można znaleźć takie, jak warsztaty z autorami książek, zajęcia plastyczne z artystami, sporo wykładów, a także poranną jogę i liczne koncerty.
– Nie ma gry w mafię i podchodów, ale jest sporo innych, bardzo ciekawych aktywności – mówi Klaudia, która przedstawia się jako weteranka kolonii dla dorosłych organizowanych przez Dziki Bez. Jak dodaje, to co najbardziej jej się podoba, to że organizatorzy tego wyjazdu wzięli samo najlepsze z kolonii z czasów dzieciństwa, a odrzucili to, co mogło źle się kojarzyć.
– Nie ma kontroli porządku, mdłych obiadów i ciszy nocnej. Są za to arcyciekawe warsztaty, ludzie, którzy lgną do innych ludzi, chcąc się poznawać i coś razem robić. Do tego ogniska, wieczorne tańce, poranny, bardzo miły rozruch, piękny teren i atmosfera tego, że wszystko można, ale nic nie trzeba – wskazuje Klaudia.
Uczestnikiem kolonii realizowanych w ramach festiwalu od samego początku jest również Michał. Na pytanie, jak mu się podoba, od razu odpowiada, że to fantastyczna sprawa.
– Bardzo utkwiło mi w pamięci ognisko, przy którym położyło się kilkadziesiąt osób. Wszyscy razem patrzyli w gwiazdy. Chodził między nami trębacz, dając w tej całkowitej ciemności koncert – opowiada Michał.
Inną zabawą, którą zorganizowano podczas kolonii, w których brał udział, było coś na kształt podchodów. Uczestnicy musieli jednak skomunikować się z innymi drużynami bez używania słów.
– Chodziło o to, żeby znaleźć uniwersalny język komunikacji - dodaje Michał, który zapewnia, że w tym roku również przyjedzie. – Gdybym miał wybierać między jakąś Majorką, to wybieram kolonie dla dorosłych.
Zagraniczne inspiracje
Kolonie dla dorosłych, choć w Polsce są nowością, w Stanach Zjednoczonych są już dobrze znane. Summer campy organizowane są nie tylko dla młodzieży, ale też dla wszystkich zainteresowanych zgłębianiem konkretnej wiedzy, czy zainteresowań.
Są więc obozy przygodowe czy sportowe, na których można popróbować różnych dyscyplin, ale także klasyczne kolonie, gdzie gra się w zbijaka, bawi w chowanego, skacze na dmuchańcach, bawi się podczas dyskoteki w pianie, czy spędza dzień nad brzegiem basenu lub jeziora.
Kim są ludzie, którzy przyjeżdżają na obozy w USA? Jak twierdzą organizatorzy, to absolutnie wszyscy. Od pracoholików i poszukiwaczy przygód, przez pary, po singli i grupy przyjaciół.
Tamtejsze kolonie dla dorosłych są także alternatywą dla zwykłych wieczorów kawalerskich i panieńskich. Jak twierdzą polscy organizatorzy, w Stanach, ale też w Wielkiej Brytanii popularność takich wyjazdów jest ogromna.
Oderwanie od codzienności
W Polsce, choć to na razie działka niszowa, popularność kolonii dla dorosłych również rośnie z roku na rok i wbrew pozorom nie wybierają się na nie tylko rodzice. Jak mówi Ula, wśród uczestników są wszyscy.
– Rodzice, pary, małżeństwa, single, starsi i młodsi. To, co ich łączy, to że tu nikt ich nie ocenia za to, że czują potrzebę oderwania się od pracy, świata i codzienności, na rzecz prostej, wręcz dziecięcej aktywności. Tu mogą wskoczyć do wody, pobiegać po lesie i oderwać się od bycia sobą – tłumaczy organizatorka.
Marcie, która mówi o sobie, że ma pracoholiczne zapędy, kolonia pozwoliła na zastanowienie się nad zmianą kierunku zawodowego.
– Wcześniej w ogóle o tym nie myślałam, że obcowanie z naturą może na mnie wpłynąć tak oczyszczająco. Kiedy uświadomienie sobie, że ostatni raz prawdziwie o czymś marzyłam za dzieciaka, strasznie się popłakałam. Kiedy wzięłam się w garść, zaczęłam myśleć o zmianie pracy, która od lat nie dawała mi już satysfakcji – tłumaczy. Co prawda pracy jeszcze nie rzuciła, ale zapisała się na jogę, której instruktorką chce zostać w przyszłości.
– Kto by pomyślał, że mojego życia nie zmienią śmierć, wojna, ani żadne inne, epokowe wydarzenie, ale to, że pozazdrościłam córce gry w podchody.