Polki wolą rodzić w Niemczech. Za Odrą mogą liczyć na godne traktowanie
Polki chcą rodzić u naszych zachodnich sąsiadów, jeśli mają taką możliwość. Kobiety, które zadecydowały się na poród w Niemczech, bardzo chwalą sobie, że tak zrobiły.
Reklama.
Polki chcą rodzić u naszych zachodnich sąsiadów, jeśli mają taką możliwość. Kobiety, które zadecydowały się na poród w Niemczech, bardzo chwalą sobie, że tak zrobiły.
Reportaż na ten temat publikuje "Duży Format" Gazety Wyborczej. Jedną z historii, która znalazła się w tekście, jest ta Pani Karoliny. Kobieta miała średnie doświadczenie w czasie dwóch porodów w Polsce, dlatego na trzeci zdecydowała się w Niemczech.
Kobieta pracuje po niemieckiej stronie i zgodnie z przepisami obejmuje ją tamtejsze ubezpieczenie. Jak czytamy w tekście, już po wstępnej wizycie u lekarza była przyjemnie zdziwiona. Chodzi o to, że ubezpieczenie niemieckie pokrywa regularne badania krwi, USG w 3D raz na trzy miesiące i koszty witamin dla kobiet w ciąży.
Równie dobrze Polka wspomina sam pobyt w szpitalu, poród i opiekę na nią i dzieckiem. Dla niej, na obchód ściągnięto polskiego lekarza z innego oddziału, aby Pani Karolinie wszystko wytłumaczył i odpowiedział na pytania.
Warto przeczytać: Zgwałconej 10-latce odmówiono aborcji. Oto efekt fatalnej decyzji Sądu Najwyższego USA
A gdy wychodziła ze szpitala, dostała od położnych glinianą tabliczkę z odciskiem stopy syna i datą jego narodzin. – Dostałam też buciki, sweterek i czapkę, które same wydziergały na drutach – opowiedziała gazecie Pani Karolina.
Jednak nie tylko Polki z ubezpieczeniem chcą rodzić w Niemczech. Są też takie, które gotowe są zapłacić za poród z własnej kieszeni – od 2 do 5 tysięcy euro.
O tym, że Polki chętnie chcą rodzić w Niemczech, pisało już w zeszłym roku Deutsche Welle. – Zainteresowanie wśród Polek rodzeniem za Odrą jest bardzo duże – mówiła wówczas gazecie nauczycielka języka niemieckiego oraz tłumaczka Katarzyna Paczkowska, która również urodziła dziecko we Frankfurcie nad Odrą.
Czytaj również: "Ciąża może być piękna. Oddałam swoje jajeczka, żeby odważne kobiety mogły jej doświadczyć"
Wtedy też zaczęła dostawać bardzo wiele zapytań o szczegóły dotyczące formalności oraz tego, jak wygląda "poród po niemiecku". Zgłaszały się zarówno znajome, jak i klientki. – Postanowiłam więc przygotować internetowy kurs "Ciąża i poród po niemiecku". Już zgłosiło się kilkadziesiąt kobiet, które chcą zgłębić temat – opowiadała wtedy gazecie Paczkowska.
Dodajmy, że Polki chwalą sobie nie tylko porody u naszych zachodnich sąsiadów, ale także zabiegi przerywania ciąży. W Niemczech mogą to zrobić leganie i co najważniejsze bezpiecznie.
O tym, że aborcja to po prostu jeden z zabiegów medycznych mówił jakiś czas temu naszej redakcji dr. med. Janusz Rudzinski, który pracuje w Niemczech i jest ginekologiem.
Warto przeczytać: Trwa proces Justyny Wydrzyńskiej. Działaczce pro-choice sędzia zadała dziwne pytanie
– W zasadzie przerywa się tylko wczesne ciąże, które są najczęściej jeszcze w stadium komórek. Nie ma ani uśmiechającego się płodu, ani niczego co jest na tych plakatach. Aborcji dokonuje się najczęściej w 6-8 tygodniu ciąży. Struktury pokazywane przez organizacje pro-life są fałszywe i tendencyjne – tłumaczył, odnosząc się do drastycznych publikacji organizacji pro-life.
Lekarz powiedział także, co sądzi o podejściu do aborcji w Polsce. – Osobiście czuję się polskim patriotą i zależy mi, aby nasz kraj szedł do przodu. Zresztą to już się po części udało, choć naród polski do rządzenia jest bardzo trudny. To, co się dzieje w Polsce to tendencja, która wraca nasz kraj do średniowiecza – stwierdził.