
Jedni wyjeżdżają, inni zostają. O tych drugich mówi się znacznie rzadziej, mimo że ich sytuacja jest równie trudna. Tym bardziej jeśli są to dzieci, a przecież dla nich nawet czasowa utrata jednego z rodziców jest dużym wyzwaniem. Od wczoraj można posłuchać w internecie bajki Kasi Nawratek „Czerwone piórko”, która opowiada o Ani, której rodzice wyemigrowali za pracą.
REKLAMA
Ania stoi w hali odlotów. Resztkami sił wypatruje niebieską bluzkę mamy, która powoli znika w tłumie podróżnych. Jeszcze chwila i mała dziewczynka zostanie zupełnie sama. Nie będzie miała siły ani biegać, ani krzyczeć. Książka „Czerwone piórko” zaczyna się od wstrząsu. Nie dziwne, skoro jest to opowieść o bardzo trudnym i często marginalizowanym temacie. Fala emigracji, która nawiedziła Polskę w ostatnich latach ma co najmniej dwie strony medalu. Dramat przeżywają nie tylko ci, którzy wyjechali i zdecydowali się na życie na obczyźnie, ale też ci, którzy musieli pozostać. Szczególnie mocno dotyka ta sytuacja dzieci, którym czasem trudno zrozumieć motywacje rodziców. „Czerwone piórko” stara się przynajmniej część tych obaw i wątpliwości wyjaśnić.
Tu możesz posłuchać audiobook'a: "Czerwone piórko" Kasia Nawratek
– Nie chciałam uprawiać publicystyki, a opisana przez mnie historia nie przydarzyła się nikomu konkretnemu– mówi Kasia Nawratek, autorka bajki. – Nie zmienia to jednak faktu, że temat jest dla mnie bardzo ważny. Sama mieszkam za granicą. Wielokrotnie spotykam się z różnymi historiami rodzin, które musiały się rozdzielić. To bardzo trudna sytuacja, o której stosunkowo niewiele się mówi. Oczywiście „Czerwone piórko” nie jest tylko o tym. To historia rodziny, która boryka się z przeróżnymi problemami. Strata to jeden z nich. Dzieci doświadczają straty i rozłąki, więc liczę, że moja bajka może komuś pomóc – dodaje autorka.
O problemie eurosierot, czyli dzieci, które zostały czasowo osierocone przez rodziców, którzy wyemigrowali, mówi się od 2004 roku, kiedy przez Polskę przeszła spora fala emigracji. Bartłomiej Walczak, doktor socjologii, który bada to zjawisko zauważa jednak, że nie jest ono wcale nowe. – Od dwóch dekad rzeczywisty poziom migracji, poza okresowymi, utrzymuje się na zbliżonym poziomie – tłumaczy Walczak. – Trudno więc nazwać zjawisko migracji rodziców czymś nowym. Co więcej, w ostatnich latach mocno zmieniła się struktura migracji, która w moim odczuciu ogranicza prawdopodobieństwo wystąpienia negatywnych konsekwencji rozłąki. Od kiedy granice UE są otwarte Polacy wyjeżdżają na krótszy czas i rzadziej decydują się na emigrację transatlantycką – dodaje socjolog.
Rzeczywiście z perspektywy dzieci takie zmiany wydają się korzystne. W końcu w dobie tanich lotów i skrócenia dystansu między miastami wyjazd do Londynu, nie wiele już się różni od wyjazdu do Warszawy. Czy jednak nie jest tak, że każde, nawet krótkotrwałe osierocenie wpływa na psychikę?
– Wydaje mi się, że sprawa tzw. "eurosierot" jest mocno rozdmuchana przez media – mówi Walczak. – Już samo pojęcie jest mocno stygmatyzujące. W końcu trudno nazwać sierotą kogoś, kto przez trzy miesiące nie miał kontaktu ze swoim ojcem. A właśnie ponad 70 procent migracji to wyjazdy mężczyzn, z których blisko trzy czwarte wyjeżdża na nie więcej niż trzy miesiące. Sprawa jest bardziej skomplikowana, kiedy na emigruje dwójka rodziców. Na szczęście takich przypadków jest stosunkowo niewiele. Największym problemem wcale nie jest krótkotrwała rozłąka, ale przygotowanie państwa na ten proces. Nowa migracja dotyczy regionów, które wcześniej nie spotykały się z takim zjawiskiem. W takich społecznościach trudno o wsparcie i zrozumienie – dodaje socjolog.
"Czerwone piórko" nie rozwiązuje problemów, ale na pewno może pomóc w zrozumieniu ich. Nawet jeśli nie dotyka nas bezpośrednio temat emigracji, to warto posłuchać bajki, bo strata może dotknąć każdego z nas. W różnej postaci.