Joanna Lichocka wywołała burzę swoim wpisem, w którym nazwała senatora Krzysztofa Brejzę "prowincjuszem". Co właściwie znaczy to słowo i czy zawsze musi być obraźliwe? Zapytaliśmy o to prof. Jerzego Bralczyka.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"Prowincjusz" – co znaczy słowo, którym Joanna Lichocka nazwała Krzysztofa Brejzę?
Wpis posłanki PiS już zniknął z sieci, ale internauci reagują na jej słowa pod adresem senatora KO
Prof. Jerzy Bralczyk dla naTemat rozwiał wątpliwości ws. znaczenia "prowincjusza"
"Słabo wykształceni prowincjusze biorą się za krytykę. Pan Brejza ośmielił się zaatakować prof. Mirosławę Grabowską (...)" – napisała na Twitterze Joanna Lichocka. To tylko część wymiany zdań, ale kluczowe było nazwanie senatora "prowincjuszem". Tym określeniem posłanka PiS wywołała oburzenie wielu osób. Na reakcję Brejzy też nie musiała długo czekać.
"Nie gram w golfa, nie pokazuję innym fucków, pochodzę ze średniej wielkości miasta, nie mam w rodzinie SBków i PZPRowców - dla PiS prowincjusz" – dodał od siebie polityk Koalicji Obywatelskiej. Dopisał też hasztag #dumnyzprowincji.
Lichocka skasowała swój wpis, ale jak wiadomo, w internecie nic nie ginie. Zaczęła się dyskusja, że nazwanie Krzysztofa Brejzy "prowincjuszem" było nie na miejscu nie tylko ze względu na to, że senator pochodzi z Inowrocławia, w którym mieszka ponad 70 tys. osób. Polityk jest też doktorem nauk prawnych.
"Twitt napisałam o panu Brejzie, a ponieważ natychmiast jest manipulowany - to go usunęłam. I podtrzymuję, że atak na prof. Mirosławę Grabowską świadczy o polityku PO jak najgorzej" – zasłaniała się Lichocka.
Kim jest "prowincjusz"?
To najpierw definicja książkowa. Według Słownika Języka Polskiego "prowincjusz" to człowiek mieszkający na prowincji, niemający miejskiej ogłady ani obycia towarzyskiego. Zaznaczono też, że jest to określenie lekceważące.
Żeby rozwiać wątpliwości, zapytaliśmy prof. Jerzego Bralczyka, czy "prowincjuszem" można nazwać kogoś w kontekście, który nie będzie odebrany negatywnie. – Na pewno pani posłanka nie miała jakiejś szczególnie życzliwej intencji w stosunku do senatora Brejzy. Prawdopodobnie chciała mu wypomnieć jego brak ogłady – mówi naTemat.
Wpis Lichockiej można odczytywać jako pogardliwy – to wynika również z podpowiedzi w słowniku, kiedy próbujemy znaleźć synonim do "prowincjusza". Najczęściej szuka się tego słowa w odniesieniu do osoby zacofanej, aroganckiej, prostej lub ordynarnej. Mówi się tak również o człowieku zuchwałym lub pochodzącym ze wsi.
Z tego może wynikać, że Lichocka zlekceważyła znaczącą część... elektoratu PiS. Swój post adresowała do Brejzy, ale wiadomo przecież, że partia Jarosława Kaczyńskiego trzyma się mocno w sondażach, dzięki "twardym" wyborcom m.in. z obszarów wiejskich.
– Generalnie prowincja to przecież nic złego. Zawsze jestem za tym, żeby odczarowywać słowa, a nie obrażać się, czyli próbować nadawać im znaczenie pierwotne, które wcale nie musiało być obraźliwe – dodaje w rozmowie z nami prof. Bralczyk.