Inflacja i drożyzna bardzo dają się Polakom w znaki. "Fakt" postanowił sprawdzić, jak wyglądają ceny w sklepie obok domu prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. Cena cukru jest wręcz szokująca.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Wtedy zakupy Kaczyńskiego kosztowały 55,60 zł. Teraz są znacznie droższe. "Fakt" sprawdził to, robiąc zakupy w sklepie osiedlowym koło domu Kaczyńskiego na warszawskim Żoliborzu.
Ile kosztuje tzw. koszyk Kaczyńskiego?
"Sklep, który odwiedziliśmy, mieści się nieopodal domu prezesa Kaczyńskiego w Warszawie. Zakupy z koszyka prezesa tym razem kosztowały o wiele więcej, bo 83,19 zł" – czytamy na stronie dziennika.
Podrożało wszystko, ale najbardziej rzuca się w oczy cena cukru. "Za kilogramową torebkę w sklepie koło domu Kaczyńskiego teraz trzeba zapłacić 8 zł. Ale w zasadzie nie ma produktu, który byłby w tej samej cenie, co w 2011 r. Więcej trzeba zapłacić za chleb, mięso z kurczaka, a nawet jabłka" – konkluduje "Fakt".
Dla przykładu chleb w 2011 roku kosztował 2,80 zł, a obecnie kosztuje 4,50 zł. Mąka miała cenę 2,90 zł, a teraz jest po 5,50 zł za kilogram. Jabłka były po 4 zł, a są po 5 zł. 10 jajek miało cenę 7,10 zł, a teraz kosztują 14,90 zł.
Przypomnijmy, że w tym miesiącu inflacja wprawdzie nie wzrosła, ale nadal jest bardzo wysoka. "Ceny towarów i usług konsumpcyjnych według szybkiego szacunku w lipcu 2022 r. w porównaniu z analogicznym miesiącem ub. roku wzrosły o 15,5 proc. (wskaźnik cen 115,5), a w stosunku do poprzedniego miesiąca wzrosły o 0,4 proc. (wskaźnik cen 100,4)" - podał pod koniec lipca GUS.
"Przed nami chory scenariusz braku niektórych produktów. Brakuje cukru. Czy faktycznie mamy dobry rząd na trudne czasy? Wątpliwe" – pisał niedawno założyciel Agrounii Michał Kołodziejczak.
Co ciekawe, w jednej z warszawskich Biedronek zawieszono także kartkę z informację o limicie zakupów – 20 opakowań cukru na jedną osobę. Zdjęcie z dyskontu do naszej redakcji przesłała czytelniczka. Z informacji, które dotarły do naszej redakcji, wynika, że podobne problemy miały wystąpić na Lubelszczyźnie oraz w Trójmieście.
"Podobna sytuacja miała miejsce dwa lata temu podczas wybuchu epidemii COVID-19, gdzie również zaobserwowana była niepewność u konsumentów o dostępność towarów w sklepach, która powodowała masowe wykupywanie produktów spożywczych na zapas" – przypomniano wówczas. A przecież wtedy obawy były nieuzasadnione, a produkty spożywcze były uzupełniane na bieżąco.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.