logo
Spór o przekazanie Polsce czołgów z Niemiec."PiS negocjuje jak na bazarze". Fot. TOBIAS SCHWARZ/AFP/East News
Reklama.

Obserwuj naTemat w Wiadomościach Google

  • W niemieckich mediach opisano kulisy przekazania Polsce czołgów z Niemiec, do którego ostatecznie nie doszło
  • Skrytykowano m.in. styl negocjacji strony polskiej oraz podkreślono, że Berlin nie był do niczego formalnie zobowiązany
  • Rząd PiS polski arsenał na Ukrainę miał wysłać poza ramami tzw. Ringtausch
  • O co chodzi w polsko-niemieckim sporze o czołgi?

    Jak informowaliśmy w naTemat.pl, pod koniec kwietnia premier Mateusz Morawiecki udał się z wizytą do Berlina, a po rozmowie z kanclerzem Olafem Scholzem ujawnił, że przyjechał poprosić m.in. o czołgi. W zasobach Wojska Polskiego ma ich brakować po tym, gdy rząd Prawa i Sprawiedliwości znaczną liczbę maszyn wysłał do Ukrainy.

    Teraz "Deutsche Welle", powołując się na artykuł "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung", zdradził, że strona niemiecka uznała, iż należy wspomóc w ten sposób Polskę m.in., przez Szymona Szynkowskiego vel Sęka, który krytykował rzekomą opieszałość Niemiec w sprawie pomocy dla Ukrainy.

    Jednak, co podkreśla gazeta, wymiana nie miała się odbyć na zasadach formalnych w ramach systemu Ringtausch (Niemcy uzupełniają tak braki sprzętowe państw byłego Układu Warszawskiego, które oddały postradziecką broń Ukrainie). Był to jedynie gest dobrej woli ze strony naszych zachodnich sąsiadów.

    W przeciwieństwie do na przykład Czech, Polska nie chciała zadowalać się starszymi czołgami. Berlin odmówił natomiast przekazania absolutnie najnowszych czołgów Leopard 2 A7V, gdyż nawet Bundeswehra zbyt wielu takich nie posiada.

    Po raz ostatni niemiecki rząd poszedł na rękę Polakom w lipcu. Gabinet Olafa Scholza zaproponował inne czołgi, nowsze niż poprzednie. Ta oferta przewidywała przekazanie 20 Leopardów 2 A4. Strona niemiecka była już pewna porozumienia, jednak sprawa znów utknęła w miejscu. Tym razem - jak wskazuje "DW" - przez ministra Szynkowskiego vel Sęka, który oskarżył Niemcy o wprowadzenie Polski w błąd.

    "W Niemczech stał się on świadkiem koronnym zarzutu, że niemiecki rząd gra znaczonymi kartami. W Polsce gra antyniemiecką kartą" – piszą autorzy tekstu w "Frankfurter Allgemeine Sonntagszeitung".

    "PIS próbuje wzbudzić uprzedzenia do Niemiec"

    "Niemcy krytykują postawę Polaków" – piszą na łamach niemieckiego dziennika Morten Freidel i Konrad Schuller. Strona niemiecka ma wrażenie, że polski rząd negocjuje "jak na bazarze", a przedmiotem rozmów jest "wymiana, której od początku nie było".

    Krytycznie stronę polską w tym procesie oceniają również niemieccy politycy. - W przeszłości funkcjonariusze PiS ciągle próbowali wzbudzać uprzedzenia do Niemiec – stwierdził cytowany przez "FAS" polityk SPD Michael Roth.

    Z kolei zdaniem polityczki FDP Marie-Agnes Strack-Zimmermann rozmowy z Polską przebiegają całkiem konstruktywnie. - Tworzenie wrażenia, że Niemcy złamały słowo, jest jej zdaniem godne pożałowania. Tylko jedna osoba cieszy się z tego – Władimir Putin - powiedziała szefowa komisji ds. obrony w Bundestagu. "W obliczu śmiertelnie realnego zagrożenia ze strony Rosji PiS prowadzi otwarcie antyunijną (szczególnie antyniemiecką) politykę. Tylko idioci uważają, że walka na dwóch frontach to najlepsza strategia. Idioci lub zdrajcy. Wybierajcie" - skomentował ostatnio zachowanie partii rządzącej politolog prof. Marek Migalski.

    Czytaj także: