Włodzimierz Smolarek
Włodzimierz Smolarek Fot. Małgorzata Kujawka / Agencja Gazeta

Szybki i odważny skrzydłowy. Prekursor holowania piłki w narożniku. Darczyńca, angażujący się w rozwój miasta. Zdobywca ważnych bramek w istotnych meczach. Ale też człowiek, który na pewnym etapie życia trochę się pogubił .NaTemat prezentuje różne oblicza i poplątane losy Włodzimierza Smolarka.

REKLAMA
- Jakim człowiekiem był Włodzimierz Smolarek? - to drugie pytanie, jakie zadaję Józefowi Kaczmarkowi, burmistrzowi Uniejowa.
- Ale zaraz, dlaczego pan używa słowa "był"?
Tłumaczę.
- O rany, naprawdę?! Nie, nie mogę w to uwierzyć, to straszna wiadomość - mówi mój rozmówca łamiącym się głosem. Ale potem opowiada mi o człowieku, który dla miasta w województwie łódzkim robił wiele dobrego.
Smolarek - darczyńca
Pochodzi z Aleksandrowa Łódzkiego. Ale to właśnie w Uniejowie, oddalonym o 30 kilometrów, Smolarek jest lokalnym bohaterem, darczyńcą. - To się zaczęło przez zwykły zbieg okoliczności. Poznaliśmy się przy jakiejś okazji i po prostu zaczęliśmy rozmawiać. O Uniejowie, o możliwościach, jakie tu tkwią. Włodek się zainteresował, potem już nakręcił i chciał tu wiele robić - mówi Kaczmarek w rozmowie z naTemat.
Zresztą ze znaną z leczniczych term miejscowością związany jest cały klan Smolarków. Mama Włodzimierza, pani Jadzia jak nazywa ją burmistrz, przyjeżdżała tam na leczenie, przechodziła zabiegi. W Uniejowie bardzo często Włodzimierz pojawiał się z synem. Ba, to właśnie tam Ebi po raz pierwszy pokazał w Polsce swą narzeczoną.
W Uniejowie, dzięki Smolarkowi, powstały już boiska młodzieżowe. Ale plany były dalekosiężne. - Chcieliśmy, by Włodek w przyszłości zarządzał tu obiektami. Wie pan, młodzież go tu znała, uwielbiała. On tak często przychodził do dzieciaków z koszulkami i szalikami - mówi emocjonalnie Kaczmarek - Jezu, to dla mnie szok. Emanowało z niego takie ciepło. Pan wybaczy, ale bardzo ciężko mi się w tej chwili rozmawia.
Wybaczam. Przejdźmy więc do Smolarka-piłkarza.
Prekursor gry na czas
To jest tak. Oglądasz mecz, widzisz gościa zdobywającego gola ręką i słyszysz komentatora. "Drugi Maradona", "druga Ręka Boga". Albo inna sytuacja. Zawodnik jednej drużyny nagle w trakcie gry wybija piłkę poza boisko bo leży jego przeciwnik. I słyszymy w telewizji o geście Garrinchy.
Gdy dzisiaj w końcowych minutach spotkania piłkarz, którego zespół prowadzi jedną bramką, biegnie do narożnika boiska, by przytrzymać tam piłkę i być może nabić rywala, następuje porównanie polskie. Komentator najczęściej powie, że oto Lewandowski, Błaszczykowski, ktokolwiek bierze przykład z Włodzimierza Smolarka. Nie będzie narzekania, że nie ma szybkiej akcji, mocnego strzału. "Smolarkowanie" przy chorągiewce stało się bowiem nieodłącznym elementem futbolu.
Gole napoczynające rywali
Wszystko zaczęło się w 1982 roku, na mundialu w Hiszpanii. Polska grała akurat z ZSRR i do awansu do półfinału wystarczał jej remis. Tak ważny mecz, w dodatku z tak wtedy szczególnym rywalem. Na trybunach transparenty "Solidarności" a na boisku Włodzimierz Smolarek, który… No właśnie. - To były wielkie emocje. Było 0:0 i taki wynik dawał nam awans do najlepszej czwórki a eliminował Rosjan - wspomina z rozmowie z naTemat Józef Młynarczyk, który stał wówczas w bramce - To właśnie wtedy Włodek otrzymał piłkę i pobiegł do narożnika. Na początku nie byłem pewien po co. Ale potem patrzę, a on trzyma piłkę przy nodze, holuje ją, zastawia. Robi to tak umiejętnie, że nie da się mu jej odebrać. Można sfaulować, można wybić na aut albo rzut rożny. Ale nic więcej. On wtedy ukradł dużo jakże cennego dla nas czasu. To było niesamowite.
Raz wypracowane zagranie powtarzał w kolejnych meczach. Ale nie tylko z tego go znano. Smolarek był szybkim i nieprawdopodobnie walecznym piłkarzem, który w pojedynkę potrafił rozstrzygnąć losy spotkania. Już we wspomnianej Hiszpanii Polacy zremisowali dwa pierwsze mecze grupowe i w następnym musieli koniecznie ograć Peruwiańczyków. Ale nie szło. Do przerwy bez bramek. Dopiero w 55. minucie piłkę na lewym skrzydle dostał Smolarek. I nie trzeba było mu mówić co ma z nią robić. Strzelił na 1:0, a Polacy po tym trafieniu dostali wiatru w żagle. Biednych rywali rozbili 5:1.
Portugalia nie lubi Smolarków
Mijają cztery lata, znów mistrzostwa, tym razem w Meksyku. Kluczowy mecz z mocną Portugalią, z zespołem który dwa lata wcześniej był w czwórce w Europie. Trudne, wyrównane spotkanie. Aż do 68. minuty kiedy Smolarek dostaje piłkę na lewym skrzydle i z ostrego konta pokonuje bramkarza. Polska wygrywa 1:0, dzięki czemu potem mogła się zmierzyć z wielką Brazylią. To był jedyny gol drużyny Piechniczka na tamtym turnieju i zarazem ostatnia bramka Polaków na mundialu w XX wieku.
Zbigniew Boniek
wypowiedź dla Weszlo.com

W ostatnim czasie wyglądał na trochę zmęczonego, nie widziałem radości w jego oczach. Ale tak bywa. Natomiast wiadomość o śmierci mnie poraziła. To był prawdziwy chłop, pierwszy do treningu, natomiast troszkę zdystansowany poza boiskiem. Kiedy piliśmy piwo, on głównie obserwował, nie odzywał się. Przemawiał na murawie. Zostaną po nim piękne wspomnienia i to słynne utrzymywanie piłki w narożniku boiska.

Wyrazy "Portugalia" i "Smolarek" lubią się przyciągać. Minęło 20 lat, Smolarek senior pracował już jako trener młodzieży w Feyenordzie Rotterdam. To w tym właśnie klubie wychowano Smolarka juniora, Ebiego. Chłopaka, który w eliminacjach do Euro 2008, za kadencji Leo Beenhakkera, stał się gwiazdą reprezentacji. Gdy Portugalia w 2006 roku przyjechała do Chorzowa, z Deco, Ronaldo i Nuno Gomesem w składzie, Ebi wbił jej dwa gole. Tatuś nawet nie ukrywał jak bardzo jest dumny, a Dariusz Szpakowski, całkiem słusznie, powtarzał, że we współczesnym futbolu trudno o piękniejszą historię.
Ten, który robi różnicę
I w Polsce i na Zachodzie Smolarek senior grał w silnych klubach. Była Legia Warszawa, było siedem lat w łódzkim Widzewie, z którym osiągał liczne sukcesy. Dwa razy był mistrzem Polski, zdobył też puchar kraju, a w Pucharze Europy Widzew doszedł do półfinału. Młynarczyk, który ze Smolarkiem grał również i w tamtej ekipie: - My byliśmy drużyną, stanowiliśmy na boisku jedność. To nam gwarantowało sukcesy. Ale dobrze, nie ukrywam, że były takie momenty, kiedy drużynie nie szło. Wtedy nasza taktyka była dość prosta. Idzie piła do Włodka i on już będzie wiedział co ma z nią robić.
Moi rozmówcy podkreślają, że serce, które ubiegłej nocy przestało mu bić, miał stworzone do walki. Lubił wyzwania, kochał wykorzystywać swą szybkość i dynamikę. I potrafił to robić, ogrywając przy okazji jednego, dwóch, a niekiedy i trzech rywali. - Był bardzo przebojowy. A poza boiskiem dla młodych piłkarzy Widzewa stanowił taki wzór do naśladowania - wspomina Dariusz Dziekanowski, który też ze Smolarkiem grał zarówno w klubie i w kadrze. - A jako osoba. Przede wszystkim wyciszony, spokojny. Taki rodzinny. Na boisku miał trochę inne oblicze - dodaje.
Andrzej Iwan
wypowiedź dla Weszlo.com

Tym większy szok, bo przecież słynął z dobrego zdrowia. Poza boiskiem to był skromny facet, ale na boisku stawał się niesamowity, pewny siebie. Wierzył we wszytko, co robi. Ambicja wręcz kipiała i dlatego wyciągnął ze swojej kariery maksimum

W 1986 roku otrzymał pozwolenie na wyjazd. Odszedł do Eintrachtu Frankfurt, potem była Holandia, najpierw Feyenord Rotterdam, potem FC Utrecht. W każdym zespole spisywał się bardzo solidnie. Ba, w Holandii spisywał się na tyle dobrze, że po pewnym czasie, gdy już skończył karierę, rozpoczął pracę jako trener juniorów Feyenordu. Uczył młodych chłopaków poprawie kopać piłkę, a ci słuchali i byli wpatrzeni. Bo słyszeli od ojców ile ten niepozorny pan w średnim wieku jako piłkarz osiągnął.
Źle znosił krytykę
Ale wtedy też trochę się pogubił. W mediach zaczęły o nim krążyć różne opowieści. Nie były za bardzo przychylne. Mówiło się, że ma pewne problemy.
Nie najlepiej reagował też na krytykę w prasie. Czy to pod swoim, czy to pod swojego syna adresem. Swego czasu jako młody dziennikarz, współpracujący z "Przeglądem Sportowym" pojechałem do hali na Bemowie, na imprezę Pepsi. Był Ebi, był też Włodzimierz. Podszedłem do tego drugiego i spytałem czy zgodziłby się krótko porozmawiać.
- Skąd pan jest? Z "Przeglądu"? Tam ostatnio ukazała się bzdura, perfidny tekst o Ebim. Nie ma mowy, nie będę z panem rozmawiał.
Przed śmiercią Smolarek pracował w PZPN. Został skautem, miał za zadanie wynajdywać młodych utalentowanych piłkarzy i namawiać ich na grę w barwach Polski. Ostatnio był na Litwie, z Michałem Listkiewiczem. Rozmawiali z Ivo Pękalskim, utalentowanym piłkarzem Malmo polskiego pochodzenia.
- Ta praca bardzo go angażowała. Żył nią, sprawiała mu radość - mówi o zmarłym koledze Władysław Żmuda, były stoper reprezentacji. Po chwili dodaje: - Ale wie pan co? Trochę szkoda, że część z was, dziennikarzy, tak bardzo go za tę pracę krytykowała.