Rok temu Robert Biedroń chciał likwidacji świąt. Dziś wycofuje się z tego pomysłu, choć wciąż krytykuje Boże Narodzenie i sposób, w jaki Polacy je przeżywają. Wyjaśnia też dlaczego, choć jest zadeklarowanym ateistą, wziął udział w zapaleniu świecy chanukowej w Sejmie. Przekonuje, że to kolejny etap walki o prawa mniejszości.
Zbliżają się święta, przypomina się wywiad, jakiego udzielił pan rok temu. "Wszystko jest podszyte hipokryzją i zakłamaniem. Nie wybaczamy sobie, nie rozwiązujemy żadnych problemów przy tym stole. Pogłębiamy te problemy, pogłębiamy te patologie i dlatego być może należy się zastanowić nad zlikwidowaniem świąt" – mówił pan wtedy. To aktualne?
Robert Biedroń: Nie przypominam sobie tej rozmowy, ale wydaje mi się, że musiała być ona utrzymana w żartobliwej konwencji i nie można tych słów brać na poważnie. Ale jeśli chodzi o same święta, to ich nie lubię w tym polskim wydaniu. Są skomercjalizowane, na ulicach widzi się tańczących gwiazdorów i ciężarówki Coca-Cola z napisem "Magia świąt". Wolałbym, żeby zamiast tych wszystkich pustych prezentów Polacy dawali sobie na przykład tybetańskie cytaty skłaniające ich do myślenia, spędzali ten czas z rodziną, na rozmowie i pojednaniu.
W tym roku też ucieka pan z Polski na czas świąt?
Tak. Nie tylko dlatego, że nie lubię tej atmosfery. Po prostu traktuję to jako czas dla siebie, na przemyślenie pewnych spraw, refleksji. I do tego powinny służyć święta.
Chcecie rozdziału państwa od Kościoła. Czy to oznacza likwidację dni wolnych w święta?
Nie, nie. Jeżeli ludzie chcą, żeby te święta tak wyglądały, to niech wyglądają. Ale ja widzę tu jednak dużą rozbieżność między deklaracjami a czynami. Tyle się mówiło, jeszcze w historii, że jesteśmy tym wyjątkowym, wybranym narodem. Teraz prawicowi politycy przekonują nas, że jesteśmy tacy wyjątkowi, ale nie dostrzegają tego, co jest złe. A ja namawiam, żebyśmy w te święta i na to spojrzeli i zastanowili się co robimy źle, co poprawić.
Ruch Palikota nawołuje do rozdziału państwa od Kościoła i od religii w ogóle. Nie kłóci się z tym pana obecność na uroczystości zapalenia świec chanukowych?
Nie religii w ogóle, dopowiada pan. A moja obecność była podyktowana między innymi tym, że jestem wiceprzewodniczącym komisji sprawiedliwości i praw człowieka. Poza tym marzę o państwie, gdzie prawa mniejszości będą szanowane. Jestem przerażony, gdy widzę jaki jest teraz stosunek do Żydów. Chciałbym, aby oni mogli cieszyć się takimi prawami jak wszyscy. Są przecież znaczącą mniejszością, a przed wojną było ich w Polsce jeszcze więcej.
Może różnimy się w niektórych kwestiach, takich jak ubój rytualny. Ja jestem zagorzałym obrońcą zwierząt, a ortodoksyjni Żydzi popierają ten proces. Poszedłem na to spotkanie także dlatego, by szukać dialogu w tej sprawie.
Polska powinna być domem dla wszystkich i o to będę walczył. Poza tym na spotkaniu w Sejmie byli też posłowie PO, PiS, SLD i PSL-u. Cieszę się z tego, bo w Polsce problem antysemityzmu rzeczywiście istnieje. Jak przeglądam komentarze pod moim zdjęciami w jarmułce, to jestem przerażony. Wiedziałem, że to będzie mnie dużo kosztowało, ale sądzę, że było warto. Poza tym ja bardzo lubię tę tradycję, żydowskie zwyczaje, jestem filosemitą.
Pański kolega z partii Andrzej Rozenek mówił mi, że w Sejmie nie powinno być żadnych uroczystości religijnych.
Oj widzę, że szuka pan sensacji. A to nie chodzi o religię, ale o środowisko, które wciąż nie może się doczekać realizacji swoich praw. Nawet jeśli nie zgadzam się z ich poglądami czy wierzeniami, to była sytuacja wyjątkowa. Ta obecność będzie mnie sporo kosztować, bo wiem w jakim kraju żyję. Jednak to, co oni przechodzą jest jeszcze gorsze. I szkoda, że nie było tam wszystkich 460 posłów, bo to by nas przybliżyło do rozwiązania problemu.