Kościół, bo stracił autorytet i pozwala kształtować swój wizerunek radykałom takim jak Tomasz Terlikowski czy ojciec Rydzyk. Janusz Palikot i jego antyklerykalna spółka, bo obrzydzają Polakom religię i duchownych. Po niedzielnej próbie ataku na obraz z Jasnej Góry trwa typowanie, kto – oprócz samego napastnika – powinien znaleźć się na ławie oskarżonych.
10 lat więzienia – tyle grozi 58-letniemu Jerzemu D., mężczyźnie, który w niedzielę rzucił żarówki pełne czarnej farby w kierunku obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Prokuratura twierdzi, że działał sam, ale już kilka godzin po ataku pojawiły się głosy, które sugerują co innego. Sąd sądem, a w internecie i na łamach prasy już trwa proces tych, których uznano za współsprawców profanacji.
Wina antyklerykałów
Pierwszy z mową oskarżycielską wystąpił jeszcze w niedzielę Tomasz Terlikowski, redaktor naczelny "Frondy". Za atak na Jasnej Górze obwinił tych, którzy "szczują" przeciw Kościołowi i "odpowiedzialność za wszystkie problemy Polaków próbują zrzucić na duchownych". Współwinnych wymienił nawet z nazwiska: to Janusz Palikot, Robert Biedroń, Armand Ryfiński, Jerzy Urban i Tomasz Lis.
"Ich działania przyniosły rezultaty. Ci wszyscy, którzy bronili, jak niepodległości, faceta, który podarł Biblię, którzy robili sobie z nim zdjęcia i ci, którzy przekonywali, że darcie Biblii niczego nie dowodzi, że to tylko kreacja, która nie powinna przeszkadzać w promowaniu bluźniercy przez telewizję publiczną mogą już teraz zobaczyć skutki swojego działania. Jest nim niesłychany atak na największą narodową świętość, na ikonę, która dla niemal wszystkich Polaków jest symbolem polskości" – tłumaczył na Facebooku Terlikowski.
Podobną linię oskarżenia przyjęli niektórzy przedstawiciele Kościoła. Arcybiskup Częstochowski Wacław Depo w komunikacie do wiernych napisał, że próba zbezczeszczenia jasnogórskiego obrazu to skutek "trwającej od dłuższego czasu antykościelnej i antychrześcijańskiej nagonki niektórych ugrupowań politycznych i mediów".
Ks. Waldemar Chrostowski skomentował zaś, że czas położyć kres mowie nienawiści ("niechlubny prym wiedzie Janusz Palikot"), której ofiarą padają duchowni i wierni.
"Słabsi psychicznie nie wytrzymują propagandy"
Ci, którzy chętnie podpisują się pod listą oskarżonych zaprezentowaną przez Terlikowskiego, nie mają wątpliwości – atak na obraz Matki Boskiej Częstochowskiej nie jest przypadkowy. Krzyż w Sejmie, Fundusz Kościelny, religia w szkołach, patologie wśród księży (alkoholizm, pedofilia) – przy wszystkich tych okazjach głośno wybrzmiewała krytyka Kościoła. A jak się okazuje, dla wielu krótka droga od krytyki do "antykościelnej propagandy".
– Jednostki słabsze psychiczne, a według doniesień prokuratury taką był ten człowiek, nie wytrzymują tej propagandy. I to będzie skutkować kolejnymi atakami agresji – prognozuje w rozmowie z naTemat Marcin Przeciszewski, prezes Katolickiej Agencji Informacyjnej.
– Jeśli szukać winy za wydarzenia z Jasnej Góry, ja wskazałbym na kręgi nowej lewicy. To nie tylko partia Palikota, której istotnym komponentem jest środowisko "Faktów i Mitów", zbudowane na departamencie dawnego MSW odpowiedzialnego za morderstwa księży. Także ideowa część młodej lewicy skupiona wokół "Krytyki Politycznej" oraz część akademicka, na czele z prof. Magdaleną Środą – dodaje prezes KAI.
Katolicka agresja
W sprawie profanacji "winni" bardzo szybko stają się jednak oskarżycielami. Palikot na swoim blogu w naTemat przekonuje, że to Terlikowski i jemu podobni ponoszą odpowiedzialność za czyn Jerzego D.
Podobnego zdania jest pisarz i publicysta religijny Jan Turnau. Jak napisał w "Gazecie Wyborczej", atak na jasnogórski obraz został sprowokowany wizerunkiem Kościoła kształtowanym przez Radio Maryja, medium "upartyjnione, agresywne, atakujące wszystko, co nie pasuje do jego linii, naprawdę mało katolickie".
Spokojnie, to się zdarza
Z jednej strony mamy więc agresję Kościoła, z drugiej – agresję osób wobec niego krytycznych. Gdzie leży prawda o podłożu próby profanacji jasnogórskiego obrazu? Po środku? Nic z tych rzeczy – odpowiadają eksperci. I dowodzą, że obie strony niesłusznie dorabiają do tej sytuacji ideologię.
– To jest wydarzenie najzwyczajniejsze na świecie. Zawsze takie szaleństwa się zdarzają i będą się zdarzać – mówi naTemat prof. Marek Król, filozof i historyk idei.
Wtóruje mu prof. Henryk Domański, socjolog z Polskiej Akademii Nauk. – W sytuacjach takich jak planowany zamach Brunona K. czy próba ataku na obraz z Jasnej Góry ujawniają się po prostu specyficzne osobowości, które za pomocą przemocy chcą wyrazić niechęć albo wrogość wobec czegoś. W ciągu ostatnich kilku miesięcy ma miejsce pewien wzrost krytycyzmu wobec Kościoła, ale nie widzę tutaj związku – stwierdza.
Biskup Tadeusz Pieronek, zapytany przez nas o tę sprawę, wzywa zaś, by wyciszyć dyskusję. – Nawet dziecko wie, że to przypadek jednostkowy, a nie przejaw zjawiska. Nie ma o czym mówić – ucina.
Ten poziom absurdu jaki proponuje w opisywaniu rzeczywistości Terlikowski powoduje, że ludzie nie wytrzymują oszołomstwa!Przecież ten gest, którego nie popieram, to nic innego jak wyraz niezgody na cudowne tłumaczenie zwykłych zjawisk!
Jan Turnau
pisarz, publicysta religijny
Jedno jest pewne: to wydarzenie niebywałe. Ponure i jakoś symboliczne. Jak symboliczna jest w Polsce ikona jasnogórska, czczona serdecznie przez tylu Polaków. Można wydarzenie zbagatelizować: wariaci bywają zawsze i wszędzie, ich zachowanie o niczym nie świadczy. Można też rzec jednak: a jeżeli nawet to świadczy tylko o tym, jak słabnie autorytet Kościoła rzymskokatolickiego w Polsce. I dodać na koniec: to jego własna wina. CZYTAJ WIĘCEJ