W poniedziałek odbyła się konferencja konsul RP w Zagrzebiu Dagmary Luković, która dotyczyła wypadku polskich pielgrzymów. Jednak jak na tragedię, w której śmierć poniosło aż 12 osób, dyplomatka wydawała się być... całkiem rozbawiona podczas spotkania z mediami.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Trwa ustalanie przyczyn wypadku polskiego autokaru w Chorwacji. W zdarzeniu zginęło 12 osób, ranne zostały 32, stan 19 z nich jest ciężki
Polskie władze oraz dyplomaci na miejscu udzielają mediom informacji w tej sprawie, ale konsul w Zagrzebiu robi to w dość dziwny sposób
Od początku poniedziałkowego spotkania z mediami konsul RP w Zagrzebiu Dagmara Luković była niezbyt taktowna i sprawiała wrażenie mało poważnej, jak na temat, o którym mówi.
– Osób, które nie żyły, które były nieprzytomne, nie mogliśmy zapytać, jak się nazywają – odparła na pytanie dziennikarza o szczegóły identyfikacji. Dyplomatka skarżyła się też na to, iż w dokumentach często są nie do końca aktualne zdjęcia, stąd też wydłużona procedura.
Dziennikarze zdawali pytania o stan zdrowia ofiar oraz ich liczbę. Pytano m.in. o drugiego kierowcę (w poniedziałek chorwacka prokuratura podała, że wśród zidentyfikowanych ofiar jest właśnie drugi kierowca autokaru). – Nie wiem, skąd się wzięła taka informacja – stwierdziła nerwowo Luković i nie chciała powiedzieć wiele więcej na ten temat.
Niegrzeczne zachowanie polskiej konsul podczas konferencji ws. wypadku w Chorwacji
Dziennikarze poruszyli też kwestię długości procesu identyfikacji. Jedna z reporterek powiedziała, że ma kontakt z rodziną, która nie wie, co się dzieje z ich bliskim.
– Czy Pani jadąc kilkanaście godzin w autobusie, trzymałaby cały czas w ręku dowód?! – odpowiedziała konsul i znów powtórzyła, że rzeczy w wyniku wypadku rozsypały się po autobusie. Konsul skarżyła się też na specjalną infolinię dedykowaną wypadkowi. Jak mówiła, dzwonią na nią m.in. znajomi pielgrzymów oraz dziennikarze.
Padło również pytanie o przewiezienie ciał ofiar do Polski. Wtedy znowu aroganckim tonem konsul stwierdziła, że "mamy 12 ciał i nie da się logistyki ich repatriacji do kraju zorganizować w pół godziny".
W trakcie spotkania z mediami wyszło na jaw, iż pomoc psychologiczna jest udzielana zdalnie przez psychologów, którzy są w Polsce. Na pytanie, czemu nie ma ich na miejscu, Luković stwierdziła, że "są w Polsce, więc dlatego odbywa się to telefonicznie" i tyle.
Wypadek pielgrzymów w Chorwacji
Przypomnijmy, że do wypadku autokaru z polskimi pielgrzymami doszło w sobotę 6 sierpnia o godz. 5:40 na autostradzie A4 Zagrzeb - Gorican w Chorwacji. Autokar zjechał z drogi i wpadł do rowu przy autostradzie. W tragicznym wypadku zginęło 12 osób, a 32 osób jest rannych. Stan 19 osób jest ciężki.
Wśród ofiar mają być obaj kierowcy. – Obaj kierowcy polskiego autobusu, który w sobotę zjechał z autostrady A4, nie żyją. Przeprowadzono sekcję zwłok wszystkich polskich ofiar – poinformował rzecznik Prokuratury Okręgowej w Varażdinie Darko Galić, co cytują chorwackie media.
O tym, jak wyglądały ostatnie chwile przed wypadkiem, opowiedział polskim dziennikarzom ks. Rafał Działak z parafii w Koninie. Jak mówi, moment wypadku pamięta dokładnie, bo nie spał od godz. 3:15.
– Wprawdzie siedziałem w przedostatnim rzędzie, ale obserwowałem sobie wszystko. Na granicy z Chorwacją czekaliśmy jakieś 20 min, była kontrola paszportowa. Pan Paweł, z którym jestem w pokoju, mówił, że za przejściem granicznym kierowcy zatrzymali autokar i się wymienili. Ujechali niewiele i wydarzyło się to, co się wydarzyło – opowiadał duchowny.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.