nt_logo

To nie są worki na śmieci. Balenciaga chce za taką torbę 8 tysięcy złotych i jest to kpina z ludzi

Ola Gersz

09 sierpnia 2022, 17:43 · 4 minuty czytania
Balenciaga uwielbia szokować, ale tym razem poszła na całość i nie wzięła jeńców. Chodzi o torby, które wyglądają jak... worki na śmieci – i kosztują 1790 dolarów. Nie żartuję, jeśli postawiłbyś swoją horrendalnie drogę torbę obok plastikowego worka, który masz wynieść do śmietnika, to bardzo prawdopodobne, że przez przypadek wyrzuciłbyś nie ten wór. Internet jest oburzony, a ja, miłośniczka i sztuki, i mody, nie mam wątpliwości: Balenciaga przegięła, ale zrobiła to specjalnie. Po co? Żeby śmiać się z ofiar mody.


To nie są worki na śmieci. Balenciaga chce za taką torbę 8 tysięcy złotych i jest to kpina z ludzi

Ola Gersz
09 sierpnia 2022, 17:43 • 1 minuta czytania
Balenciaga uwielbia szokować, ale tym razem poszła na całość i nie wzięła jeńców. Chodzi o torby, które wyglądają jak... worki na śmieci – i kosztują 1790 dolarów. Nie żartuję, jeśli postawiłbyś swoją horrendalnie drogę torbę obok plastikowego worka, który masz wynieść do śmietnika, to bardzo prawdopodobne, że przez przypadek wyrzuciłbyś nie ten wór. Internet jest oburzony, a ja, miłośniczka i sztuki, i mody, nie mam wątpliwości: Balenciaga przegięła, ale zrobiła to specjalnie. Po co? Żeby śmiać się z ofiar mody.
To nie worki na śmieci, to torby Balenciagi za 1800 dolarów Fot. Instagram / @myfacewheno_o
  • Balenciaga zaprezentowała w swojej jesiennej kolekcji torby za 1790 dolarów (ok. 8230 złotych), które wyglądają jak worki na śmieci.
  • "Worki na śmieci" Balenciagi (nazwane "Trash Pouch") po raz pierwszy zostały zaprezentowane w marcu podczas Tygodnia Mody w Paryżu i są ostro krytykowane w sieci.
  • Wcześniej Demna Gvasalia, dyrektor kreatywny Balenciagi, zszokował zniszczonymi butami za 1850 dol (8500 zł).
  • Gdzie kończy się sztuka, a zaczyna kicz? Podobne projekty nie są nowością w modzie, ale worki na śmieci Balenciagi są przesadą.
  • Czy Demna Gvasalia otwarcie kpi z konsumentów? Jest taka szansa.

"Trash Pouch" zaprezentowano w marcu w Paryżu, a torbą Balenciagi zachwycała się Kim Kardashian, oddana fanka domu mody. Ludzie się jednak zagotowali – w tym ci, którzy do tej pory byli fanami projektów marki.

Nic dziwnego. Nie dość, że torby wyglądają jak worki na śmieci, to jeszcze występują w typowych dla nich kolorach: niebieskim, białym, czarnym i żółtym. Za stylowe wyrzucanie śmieci, zapłacisz, bagatela, 1790 dolarów. Oczywiście torba Balenciagi nie jest z plastiku, który może rozerwać się za 5 sekund. Materiał to skóra cielęca, więc nie, lepiej nie nosić w niej śmieci.

"To wygląda zupełnie, jak worek, który wkładasz do śmietnika w kuchni", "Balenciaga sprzedaje worek na śmieci za 1795 dolarów. Myślę, że designerska moda to makabryczny eksperyment społeczny”, "Balenciaga to społeczny eksperyment, aby zobaczyć, ile głupich lasek kupi byle gówno, tylko dlatego, że to Balenciaga. Ten nowy 'worek na śmieci' to chyba żart" – piszą na Twitterze rozjuszeni internauci.

Czy to jeszcze moda, czy to już przesada? A może Balenciaga po prostu ma z nas wszystkich bekę?

Zniszczone buty za 8,5 tysięcy złotych

Demna Gvasalia, dyrektor kreatywny Balenciagi, uwielbia szokować. To on z luksusowego i konserwatywnego domu mody stworzył raj dla "alternatywek" i maszynkę do zarabiania pieniędzy. To za jego (trwajacej od 2015 roku) "kadencji" Kim Kardashian chodziła w czarnym obcisłym kombinezonie z całkowicie zakrywającą twarz kominiarką, a twarzą Balenciagi został Justin Bieber. Gvasalia zapoczątkował modową rewolucję, ale nie wszystkim się to spodobało.

Worki na śmieci to nie pierwszy kontrowersyjny projekt Gvasalii. Najpierw zaprojektował spodnie dresowe, które wielu skrytykowało jako przykład kulturowego przywłaszczenia od Afroamerykanów. W 2017 roku była niebieska torba za 2145 dolarów (ok. 9800 zł), która przypominała niebieską torbę z Ikei (z czego otwarcie śmiała się szwedzka sieć). A niedawno Balenciaga połączyła siły z... marką Crocs, czego efektem są takie koszmarki.

Potem były słynne zniszczone buty Balenciagi. Powiedzieć, że trampki, które wyglądały jak wyjęte ze śmietnika, wywołały burzę, to jak nic powiedzieć. Poszło nie tylko o sprzedaż rozklekotanych butów przez luksusowy dom mody, ale przede wszystkim o ich cenę.

Trampki zniszczone w największym stopniu, których łącznie uszyto 100 w ramach limitowanej edycji, kosztowały 1850 dolarów, czyli około 8500 złotych. Pozostałe, których zniszczenia były mniejsze, wyceniono na: 495 (ok. 2200) i 625 dolarów (ok. 2800 zł). Powtórzmy: za niechlujne buty, które każdy normalny człowiek już dawno by wyrzucił.

Zresztą praktycznie wszystkie projekty Demny Gvasalii wywołują kontrowersje. Niektórzy je hołubią, a gwiazdy tłumnie tłoczą się na pokazach Balenciagi, ale większość nas, "maluczkich", dla których już 200 złotych to wysoka cena za kawałek ubrania, widzi w Balenciadze przerost formy nad treścią oraz usilne starania, aby być oryginalnym.

Większość ciuchów od Gvasalii wygląda super na Instagramie i Fashion Weeku, ale czy ktoś poszedłby tak do pracy? Chociaż spodziewam się, że ci, których stać na buto-rajstopy za 1590 dolarów, nie muszą codziennie meldować się w biurze o 9.

Worki na śmieci Balenciagi to jeszcze sztuka?

Sztuka to przekraczanie granic, a moda jest formą sztuki. Eksperymenty, innowacja i szokowanie w modzie się chwali, zwłaszcza – gdy tak jak Gvasalia – chcesz zmodernizować "zdziadziały" dom mody, który powstał na początku XX wieku i zasłynął z sukienek i spódnic. Jednak gdzie jest granica?

Z perspektywy mody i sztuki paradoksalnie nie jest to niczym nowym. Aneta Dmochowska, historyczka sztuki i mody, kulturoznawczyni i kuratorka wystawy stałej MIASTO-MODA-MASZYNA w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, którą można znaleźć na Instagramie na profilu @historiamody, zauważa w rozmowie z naTemat, że takie projekty, jak zniszczone buty, pojawiały się już wcześniej – nie w samych kolekcjach Balenciagi, ale w modzie w ogóle.

– Takie zjawiska pokazują, że język mody mocno związany jest ze zmianami zachodzącymi w kulturze i sztuce. Wymuszają na nas też całkowitą reinterpretację pojęcia luksusu. Na grunge’ową kolekcję Marca Jacobsa dla Perry Ellis z lat 90. XX w. też zareagowano tak ostro, jak na kampanię Balenciagi – mówi Aneta i trafia w sedno. Bo czy worek na śmieci może być luksusowy? Jak pokazuje Balenciaga, owszem.

Szokuje nas cena "Trash Pouch", ale to również żadna nowość. – Dobrze już znamy zjawisko fetyszyzmu towarowego, a Balenciaga wiele razy zaskoczyła horrendalnie drogimi produktami. Cena towaru często wręcz absurdalnie przewyższa koszty produkcji. Tak naprawdę płacimy za logo i wartość symboliczną marki, jak było w przypadku... spinacza od banknotów Prady za 200 dolarów – mówi historyczka mody i sztuki.

Beka z konsumenta

Tyle z perspektywy mody, ale z perspektywy konsumenta? Owszem, worek na śmieci Balenciagi wygląda na wygodny gadżet na siłownię i wygląda ironicznie. W stylu: "kpię z kapitalizmu". Tyle że ta kpina z kapitalizmu kosztuje tyle, ile większość z nas nie zarabia przez miesiąc. Worki na śmieci kupią więc influencerzy i modni bogacze, którzy będą dumni, że drwią z luksusu i mają oryginalne wyczucie stylu.

Demna Gvasalia raczej dobrze to jednak wie. Śmiem wątpić, że specjalnie projektuje tego typu towary za miliony monet, żeby ostro zakpić z konsumentów, którzy... to kupią. Zwłaszcza że przy okazji premiery "Trash Pouch" powiedział: "Nie mogłem przegapić okazji i nie zrobić najdroższej torby na śmieci na świecie, bo kto nie lubi skandalu modowego?". Otóż to. Jest skandal, są influencerzy, kasa się zgadza.

A my? My, wzorem popularnych filmików na TikToku, może wziąć worek na śmieci z rolki za trzy złote i wystylizować go na torbę Balenciagi. Gwarantuję wam, nie będzie żadnej różnicy. Przynajmniej na pierwszy rzut oka.