Nie wiadomo, jakie dokładnie zmiany wprowadzono w materiale, ale tekst opublikowano pod tytułem: "Braki kadrowe w placówkach oświatowych. Powodem stresująca praca". Jego głównym wątkiem były niskie płace, jednak wymowa artykułu była zgoła inna.
W jednym z akapitów czytamy na przykład, że "powodem wymienianym przez ekspertów jest wypalenie zawodowe oraz duże obciążenie psychiczne, potęgowane przez coraz bardziej roszczeniowych rodziców".
O korektach w tekście poinformowała redaktorka, która czuwała nad serwisem internetowym Radia Gdańsk, kontrolowanego przez partię rządzącą. W raporcie redakcyjnym wyjaśniła: "tekst o nauczycielach był nie do końca z linią propa... to znaczy programową, więc poprawiłam go (...)" - napisała w notatce.
Sprawa nie ujrzałaby zapewne światła dziennego, gdyby nie fakt, że raport trafił na oficjalny fanpage stacji na Facebooku. Co prawda post szybko został usunięty z profilu Radia Gdańsk, ale autor serwisu salon24.pl Marcin Dobski zdążył ją zapisać i opublikować na Twitterze.
"Któryś redaktor z Radia Gdańsk musiał być wczoraj wieczorem bardzo zmęczony, skoro wrzucił opis kulisów pracy redakcyjnej w publicznym poście na FB" – napisał Dobski.
Maciej Bąk, dziennikarz Radia Zet, który w Radiu Gdańsk pracował przed przejęciem władzy przez PiS, napisał pod postem Dobskiego: "Klasyk, komuś pomyliła się radiowa wewnętrzna grupka na FB z radiowym kontem na FB. Tyle dobrego, że ludzie wrzucający tam propagandę wciąż czują do tego pewne obrzydzenie. Tylko pytanie, po co tam pracują, skoro wiedzą co robią?".
Z raportu redaktorki dowiadujemy się ponadto, że wśród zamieszczonych stronie tekstów znalazł się także ten o aferze z kanclerzem Niemiec Olafem Scholzem. Pracowniczka mediów narodowych opatrzyła go adnotacją: "na polecenie Pacześniaka". Michał Pacześniak jest z kolei zastępcą kierownika Redakcji Informacji i Nowych Mediów w Radiu Gdańsk.
Trójmiejska "Gazeta Wyborcza", która opisuje "redakcyjny przeciek", podaje, że to nie pierwsza historia wskazująca, że kontrolowane przez PiS Radio Gdańsk pilnuje linii korzystnej dla partii Jarosława Kaczyńskiego.
I przypomina tekst z końca lipca na temat sondażu zaufania do polityków. Tytuł brzmiał "Andrzej Duda i Mateusz Morawiecki wśród liderów zaufania. Polacy nie wierzą m.in. Donaldowi Tuskowi". Z tekstu wynikało jednak, że w badaniu największym poziomem nieufności cieszą się prezes PiS i minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro (po 53 proc.). Wynik Donalda Tuska wyniósł 52 proc., a Mateusza Morawieckiego – 46 proc.