Steven Seagal już od lat oficjalnie wspiera Rosję i Władimira Putina. Były gwiazdor kina akcji odpłynął już jednak całkowicie na antenie propagandowej telewizji Rossija-1, kiedy stwierdził, że na terenie Ukrainy żyją "setki tysięcy nazistów", a on sam przeprowadził w tej sprawie śledztwo.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Więcej artykułów znajdziesz na stronie głównej naTemat.pl >>
Steven Seagal od lat nie ukrywa swojej sympatii do Rosji i Władimira Putina
Tym razem gwiazdor takich filmów, jak "W morzu ognia" czy "Liberator" odleciał na całej linii na antenie propagandowej telewizji Rossija-1
Seagal stwierdził m.in., że na terenie Ukrainy żyją setki tysięcy nazistów, hołdujących myśli Stepana Bandery
Steven Seagal przyjacielem Rosji i Putina
Publiczne wypowiedzi Stevena Seagala od lat wzbudzają kontrowersje. W 2014 roku podczas koncertu w Sewastopolu aktor poparł aneksję Krymu oraz wyraził wsparcie dla prorosyjskich separatystów i Władimira Putina.
Czasami pojawiają się też sygnały, że być może aktor nie jest w pełni władz umysłowych, co sugerują niektóre z jego wypowiedzi. Aktor m.in. stwierdził w jednym z wywiadów, że... jest agentem CIA.
– Nie lubię opowiadać o swoich misjach. Można powiedzieć, że pracowałem dla ludzi, którzy byli w CIA i dla samej CIA. (...) Nie mam głowy do liczb czy dat, więc nie mogę ci podać nawet godziny. Reagowałem na to, co działo się na bieżąco, czy później. Wiem, co robiłem, ale moje wspomnienia nie są takie dokładne – opowiadał.
Seagal szoruje po dnie na antenie Rossija-1
Tym razem Seagal kompletnie popłynął. Aktor był gościem programu prowadzonego przez Władimira Sołowjowa na propagandowym kanale Rossija-1. Sołowjow stwierdził w nim, że "kijowski reżim zabił w Ołeniwce ponad 500 członków pułku Azow, używając amerykańskiej broni HIMARS".
– 98 proc. informacji o Ukrainie przekazywanych jest przez ludzi, którzy nigdy tam nie byli. Wszyscy, w tym też urzędnicy, otrzymują wiadomości prosto z farm trolli – odpowiedział na to stwierdzenie aktor.
Seagal powiedział, że do takich wniosków doszedł dzięki swojemu "prywatnemu śledztwu", którego wynikami podzielił się z ministrem spraw zagranicznych Rosji Siergiejem Ławrowem.
– Powiedziałem mu, że fake newsy są bardziej niebezpieczne od pocisków atomowych. Chodzi mi o to, że jeśli fake newsy się rozmnożą do tego punktu, że obywatele nie będą wiedzieli, czym jest prawda, to ich serca i rozumy mogą być doprowadzone do czegokolwiek, do jakiegokolwiek konfliktu – zdradził aktor.
Seagal stwierdził również, że "w niektórych częściach Ukrainy są setki tysięcy nazistów", którzy są wierni ideałom Stepana Bandery oraz przekonywał, że z nimi rozmawiał. Gwiazdor poparł również słowa prowadzącego programu na temat ataku na obóz w Ołeniwce. Powiedział, że był na miejscu i widział ślady po pociskach HIMARS, które ukraińska armia otrzymała od Stanów Zjednoczonych.
Pomimo oczywistego powielania rosyjskiej propagandy Seagal zapewniał, że stara się być obiektywny ws. konfliktu rosyjsko-ukraińskiego. – Jestem dyplomatą. Nie próbuję się opowiedzieć po żadnej ze stron. Pozwalam, by ludzie i dowody przemówiły same za siebie – skomentował.
Jestem psycholożką, a obecnie również studentką kulturoznawstwa. Pisanie towarzyszyło mi od zawsze w różnych formach, ale dopiero kilka lat temu podjęłam decyzję, by związać się z nim zawodowo. Zajmowałam się copywritingiem, ale największą frajdę zawsze sprawiało mi pisanie o kulturze. Interesuje się głównie literaturą i kinem we wszystkich ich odmianach – nie lubię podziału na niskie i wysokie, tylko na dobre i złe. Mój gust obejmuje zarówno Bergmana, jak i kiczowate filmy klasy B. Po godzinach piszę artykuły naukowe o horrorach, które czasem nawet ktoś czyta.