Ewa Minge była gościnią jednego z ostatnich odcinków "Sprawy dla reportera" w TVP. Znana projektantka mody jest bardzo aktywna w sieci i chętnie zabiera głos na różne tematy. "Czasami daję się namówić do udziału w programach o trudnej tematyce społecznej. Tym razem temat był mi bliski i szczególnie ważny" – wyjaśniła, nadmieniając dalej, że jest oburzona tym, co powiedział ekspert zaproszony do programu Elżbiety Jaworowicz.
Reklama.
Reklama.
Ewa Minge zdradziła, że ostatnio miała okazję pojawić się w "Sprawie dla reportera" w TVP
Tematem odcinka była przemoc domowa. W studiu goście i eksperci dyskutowali o przypadku kobiety, która była upokarzana i poniżana przez męża
Projektantce puściły nerwy po wizycie w programie Elżbiety Jaworowicz. "Szczerze mnie zagotowało" – podkreśliła oburzona Minge
Jak ostatnio TVP opisywała kultowy już format, prowadzony przez Elżbietę Jaworowicz: "Program interwencyjny 'Sprawa dla reportera' od kilku dekad realnie pomaga ludziom w ich kłopotach, przynosi ulgę i daje nadzieję na lepszy los".
"Goście zapraszani przez Zespół Redakcyjny do udziału w audycji mają albo bezpośredni związek z historiami przedstawianymi w reportażach, albo też stanowią eksperckie lub interesujące z innych względów, dopełnienie studyjnej, komentarzowej części programu" – tłumaczono w kontekście głośnego występu Tamary Gonzales Perei, która w jednym z lipcowych odcinków grała na bębnach.
Warto zauważyć, że w ostatnim czasie w programie goszczą postaci, które są kojarzone głównie z show-biznesem. Mowa nie tylko o wspominanej byłej blogerce, ale także o Krzysztofie Rutkowskim, który pojawił się w odcinku na początku sierpnia.
Co Ewa Minge robiła w "Sprawie dla reportera" w TVP? "Szczerze mnie zagotowało"
Jak się okazuje, tym razem w studiu "Sprawy dla reportera" zasiadła Ewa Minge. Jest doskonale znana dzięki działalności w branży modowej, ale także za sprawą kontrowersyjnego wizerunku. Projektantka lubi bowiem eksperymentować z wyglądem i nie boi się zabiegów w salonach medycyny estetycznej. Nie wzbrania się też od wypowiedzi na tematy polityczne czy też społeczne, co widać w jej social mediach.
Minge zdecydowała się o podsumowanie swojego udziału w odcinku programu Jaworowicz i nie były to pochlebne słowa. Wyjaśniła, dlaczego jest oburzona tym, co usłyszała od eksperta, który wypowiadał się ws. poszkodowanej bohaterki odcinka, która doznała przemocy.
Ze zdjęcia, które projektantka załączyła do posta, wnioskujemy, że rzeczonym prawnikiem-ekspertem, którego słowa nie spodobały się Minge jest mecenas Piotr Kaszewiak.
"Zszokowała mnie nie historia upokarzanej, poniżanej kobiety przez swojego męża, znęcanie się ojca nad dzieckiem, ale reakcja prawnika eksperta. Chcąc pomóc, w dobrej wierze, występując w roli eksperta, pełen emocji wypowiedział swoje zdanie na temat winy tejże" – nakreśliła.
"Wina była taka, ze kobieta składała doniesienie na prokuraturę, mąż dostawał zakaz zbliżania i zarzuty, po czym kobieta za jakiś czas wszystko wycofywała. Opinia w studio ludzi na poziomie ekspertów była jednakowa, kobieta kochała i liczyła na poprawę. Szczerze mnie zagotowało, bo ten, kto nie był w podobnej sytuacji, nie ma świadomości, że większość kobiet wobec, których stosuje się przemoc, milczy nie z miłości a ze strachu" – nie kryła zbulwersowania.
"Nikt nie zapytał jej, dlaczego zmieniała to zdanie, tylko diagnoza szczęśliwego człowieka. Kobieta potwierdziła moją tezę 'groził mi, że jak nie zmienię zeznań, to mnie zabije, wyląduje kilka metrów pod ziemią, zniszczy mi życie...bałam się'. Szczęśliwie oprawca został pozbawiony praw rodzicielskich i dostał zakaz zbliżania. Nie ta część była tematem jej historii, choć na jej bazie powstały kobiety problemy" – tłumaczyła.
Minge puściły nerwy w TVP, bo jej zdaniem ludzie często nie potrafią rozpoznać wszystkich odcieni przemocy domowej.
"Nie tylko pijackie burdy i patologia, nie tylko biedne, zahukane kobiety doświadczają przemocy, z której trudno jest wyjść. Oprawca często osacza swoją ofiarę, budując wokół niej narracje strachu, manipuluje na przemian dobrocią i agresja. Tresuje i nagradza" – oznajmiła.
"Zdarzają się tacy, którzy zakładają na swoje ofiary swoiste pajęczyny uzależnień, szantaże. Są wśród nich ludzie wykształceni, biznesmeni, z wysokim statusem społecznym. Często epatują religijnością, dobrocią i potrafią naprawdę być mili. Ich ofiara bywa zaprzeczeniem ofiary, a jednak ...wpadają w sidła zastawione i są duszone za życia" – dodała.
Projektantka zaznaczyła, że trzeba niezwykłej siły i odwagi, by uwolnić się od oprawcy. "Kobieta z programu prawnie jest wolna, ma ze swoim katem jednak majątek do podziału i dzieci. Inne kobiety mają wspólne biznesy, wspólne kredyty. Za wolność płacą wysoką cenę i czasem zwyczajnie nie stać ich na ten rachunek" – skwitowała wpis.
Udział Minge w programie nie był przypadkowy. Okazuje się, że projektantka sama ma na koncie przykre doświadczenia z byłym mężem. Była ofiarą przemocy. Mężczyzna miał znęcać się nad nią i dwójką dzieci. Na post Minge zareagowało dużo kobiet, zgadzając się z jej słowami.
Redaktorka, reporterka, koordynatorka działu show-biznes. Tematy tabu? Nie ma takich. Są tylko ludzie, którzy się boją. Szczera rozmowa potrafi otworzyć furtkę do najbardziej skrytych zakamarków świadomości i rozjaśnić umysł. Kocham kolorowych i uśmiechniętych ludzi, którzy chcą zmieniać szarą Polskę. Chcę być jedną z tych osób.