Margaret wyjawiła, że została zgwałcona w wieku 10 lat. Jedni chwalili ją za szczerość i odwagę, której wymaga powiedzenie na głos o swojej traumie. A inni? No właśnie. W mediach społecznościowych zaroiło się od skandalicznych komentarzy, w które aż nie chce się wierzyć. Kultura gwałtu w Polsce ma się doskonale. Tymczasem nie znam kobiety, która nie doświadczyłaby molestowania seksualnego w ten czy inny sposób.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisaliśmy w naTemat, "Wysokie Obcasy" przedrukowały fragment wydanej w maju tego roku książki "Ciałaczki. Kobiety, które wcielają feminizm". To rozmowa Karoliny Sulej z Margaret, czyli Małgorzatą Jamroży, jedną z najpopularniejszych polskich wokalistek.
– Zostałam zgwałcona. Jako dziesięcioletnia dziewczynka – wyznała 31-latka. Dopiero niedawno zdołała wybaczyć swojemu oprawcy. Przyznała, że przez lata celowo rzucała się w wir pracy, by uciec myślami od traumy, mimo że była na skraju psychicznego wyczerpania.
– Kiedy na rynku ukazywał się mój pierwszy singiel 'Thank you very much', byłam na lekach i miałam za sobą próbę samobójczą. A tu przychodzą panowie i mówią: zostaw to, robimy karierę. Jak mogłam odmówić? Wybrałam życie – powiedziała Margaret.
– My, Polacy, doświadczeni wojnami, kryzysami, nie mieliśmy momentu w historii, w którym mogliśmy się poukładać z traumami. A jak nie masz uleczonego bólu, zadajesz ból innym. To, że coś takiego mogło mi się przydarzyć, jest efektem patologicznych sytuacji, które narastały przez generacje – dodała Jamroży.
Margaret mówi o gwałcie, internauci kpią
Za każdym razem, gdy osoba publiczna zbiera się na odwagę i głośno mówi o doświadczonej przemocy seksualnej albo gdy media piszą o bulwersującym gwałcie lub molestowaniu seksualnym, jest mi przykro z powodu bólu ofiar. Jednak odczuwam też wdzięczność, że dożyłam czasów, w których o tym koszmarze otwarcie.
Dzięki temu poranione osoby nie czują się same, a społeczeństwo jest edukowane i dowiaduje się o tym, co już nigdy nie powinno być tabu. Ale jednocześnie zamykam wtedy oczy i głośno wzdycham. Wiem bowiem, co będzie działo się w internecie.
Oczyma wyobraźni widzę już spektakl nienawiści oraz ignorancji i często, wbrew sobie, zaglądam do komentarzy albo na profil Mai Staśko na Instagramie, która upublicznia hejterskie reakcje na przemoc seksualną. Po lekturze wtedy i wściekła, i załamana.
Teraz nie było inaczej. Na profilach portali w mediach społecznościowych pod postami o Margaret czy na Twitterze pojawiły się nie tylko słowa wsparcia i wyrazy odwagi. Miejscami były one wręcz w mniejszości. Reszta to nienawistny rynsztok.
Dowód? Oto wybrane komentarze z profilu naTemat na Facebooku:
To naprawdę tylko kropla w morzu. Tego typu reakcji były setki. To nie tylko policzek dla Margaret, która po latach postanowiła uporać się z traumą, ale dla każdej ofiary przemocy seksualnej.
Kultura gwałtu w Polsce ma się świetnie
Wielu prycha, gdy mówi się o kulturze gwałtu, ale proszę bardzo, oto dowód. Czarno na białym. Ofiarom nikt nie wierzy i to one dostają po głowie, nie gwałciciel. Po co napisać proste "współczuję, ten potwór zgotował ci piekło", skoro można napisać: "wariatka obudzona po śpiączce wieloletniej i nawet pamięć odzyskała".
W przypadku Margaret dominuje słowo "po co?". Ludzie oburzają się, gdy ktoś mówi otwarcie o doświadczanej przemocy seksualnej, bo kompletnie nie rozumieją, jaką ma to moc. Nie tylko dla osoby, która przez całe życie będzie zmagała się ze skutkiem czyjegoś przestępczego czynu sprzed lat. Ale dla wszystkich ofiar, które zobaczą, że nie są same i również postanowią przerwać milczenie.
Oto dlaczego o tym mówimy. A dlaczego często po czasie? Bo tak działa trauma, wypieranie i wstyd. Do powiedzenia wprost o wydarzeniu, które zniszczyło nas psychicznie, często dojrzewa się latami. Jeśli hejterzy tego nie wiedzą, to z jednej strony cieszę się, że ich i ich bliskich to nie spotkało. Z drugiej poraża mnie ignorancja i brak edukacji o przemocy seksualnej w Polsce.
Bo przecież tak jest non stop. Zaledwie w czerwcu pisałam o odrażających reakcjach internautów na artykuł o kobiecie, która została zgwałcona na plaży na oczach partnera. Można je skomentować jednym obrzydliwym, wciąż popularnym w Polsce powiedzeniem "jak suka nie da, to pies nie weźmie". Victim blaming, czyli obwianie pokrzywdzonego, również ma się świetnie, chociaż na szczęście w przypadku Margaret rzadko się to zdarza. Obwinianie dziecka byłoby już wyższym poziomem podłości.
"Żeby to się nie przydarzyło żadnej dziewczynce"
Na szczęście pojawiają się i zdrowe, empatyczne reakcje. Wypisałam kilka takich przykładów z Facebooka naTemat:
"Czy to celebrytka, czy inna kobieta nie ma znaczenia. Takie sprawy należy nagłaśniać i o tym mówić, aby uświadomić ludziom skalę problemu. Tak się składa, że gdyby Margaret nie była znana powszechnie, niewielu by się nad tym pochyliło, co niestety dotyczy 'szarych kobiet'. Celebryci przyciągają uwagę więc należałoby tę uwagę wykorzystać do nagłośnienia problemu i dać odwagę innym kobietom do zgłaszania swoich oprawców na policję. Gwałt może spotkać każdego, bez względu na popularność, urodę, kolor skóry czy wiek".
"(Po co o tym mówić? – red.) Po to, żeby to się nie przydarzyło żadnej dziewczynce".
"Szczerze jej współczuję. Molestowania seksualnego, niekoniecznie tego brutalnego, doświadcza wiele dzieci, ale nie każdy o tym mówi. Podzielenie się krzywdą i ostrzeżenie drugiego daje poczucie równowagi psychicznej po doznanej traumie. Nie pojmuję, jak taką informację można ośmieszać i drwić z pokrzywdzonej okrutnie dziewczynki. Wstydźcie się prześmiewcy. Oby to nie spotkało nikogo z Waszych bliźnich".
Za każdym razem, gdy widzę nienawistne reakcje ludzi na przemoc seksualną, zdaję sobie sprawę, że żyję w bańce. Razem ze mną są ludzie empatyczni, którzy piętnują przestępstwa seksualne i kulturę seksualną. Poza tą bańką cały czas jest niewiedza, nienawiść, drwina, śmiech z ofiar. Przemoc. Nie mam na to słów.
Tylko, że wiecie co, hejterzy? Osobiście nie znam kobiety, która nie doświadczyłaby molestowania seksualnego. W tej czy inne farmie: catcallingu, dotykania, obrzydliwych komentarzy o treści seksualnej, gwałtu. Te, które o tym nie mówią, najprawdopodobniej tego nie chcą. Wbijcie sobie w końcu do głowy, że to się dzieje. Na waszych oczach. Nikt tego nie wymyśla.
Chciałabym już odkleić się od moich dramatycznych doświadczeń i żyć. Bo widzisz, czasem posiadanie problemu jest uzależniające. Przyzwyczaiłam się do życia w trybie walki (...) Dziś wiem, że moja cała kariera to było zaklepywanie ran, chciałam pokazać swoją nieskazitelność.
Margaret
"Ciałaczki. Kobiety, które wcielają feminizm" Karolina Sulej (za: "Wysokie Obcasy")