Miażdżąca większość Polaków źle ocenia działania rządu Mateusza Morawieckiego. Polityk Prawa i Sprawiedliwości jeszcze nigdy nie był tak osłabiony. Czy zewnętrzne kryzysy i wewnętrzna opozycja doprowadzą do politycznego wykończenia premiera? – Zakładam, że wiosną Kaczyński wylewnie podziękuje Morawieckiemu i pokaże jego następcę – mówi prof. Antoni Dudek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Jak pisaliśmy w naTemat, w najnowszym sondażu Kantara działalność Rady Ministrów pozytywnie ocenia jedynie 31 proc. Polek i Polaków. Niemal dwukrotnie więcej, bo 61 proc. badanych, negatywnie patrzy na aktywność urzędników najwyższego szczebla.
Czy to oznacza koniec premiera? Przypomnijmy kilka faktów – grudzień 2017 roku. Media uderza szokująca informacja: Beata Szydło traci stanowisko. Zastępuje ją wyciągnięty z rękawa Morawiecki.
– Widzieliśmy panią premier Szydło jako byłego polityka, byłą premier, zmaltretowaną, zniszczoną przez swoich partyjnych kolegów i prezesa Kaczyńskiego – komentował ówczesny lider Platformy Obywatelskiej, Grzegorz Schetyna.
Morawiecki przed objęciem urzędu pełnił funkcję ministra rozwoju i finansów. – On mógł być zaakceptowany wewnątrz partii i wśród elektoratu tylko jako sprawny technokrata, a nie jako typowy polityczny przywódca w stylu Jarosława Kaczyńskiego – tłumaczy mi prof. Uniwersytetu Warszawskiego Rafał Chwedoruk.
"Kapitał Morawieckiego koncentruje się wokół Kaczyńskiego"
– Morawiecki to był polityk, który na tle głównego nurtu prawicy, był nietypowy. Dla wielu wyborców PiS był akceptowany do momentu, w którym "wszystko było tak, jak dotąd" – dodał.
Prof. Antoni Dudek zwraca zaś uwagę na inną kwestię. Mateusz Morawiecki podobnie jak Andrzej Duda został wyciągnięty niczym królik z kapelusza. Głównymi sprzymierzeńcami obu polityków był przede wszystkim Jarosław Kaczyński.
– Cały kapitał Morawieckiego koncentruje się wokół Kaczyńskiego. On go przeforsował, on go podtrzymuje, ale pytanie brzmi: czy będzie to robił do końca? – zastanawia się głośno, po czym podkreśla: – Poza Lechem Kaczyńskim nigdy nie podtrzymywał do samego końca żadnego ze swoich współpracowników.
Chwilę po rekonstrukcji rządu media opisują nowego premiera jednym słowem: bankier.
Jego wizerunek i życiorys dawał jednak Zjednoczonej Prawicy nadzieję. – Miał poszerzyć elektorat, dotrzeć do wielkomiejskiej klasy średniej. A PiS po prostu spetryfikował poparcie w grupach społecznych, które miał wcześniej – przypomina prof. Chwedoruk.
– Obóz władzy utracił też z trudem wypracowane przyczółki w tej grupie wyborczej. Podział miasto-wieś raczej się pogłębił, a siła opozycji ani drgnęła – opisuje.
Po pierwszych dwóch latach poparciu dla Prawa i Sprawiedliwości nic nie zagraża. Obóz rządzący utrzymuje stabilne miejsce w sondażach, a rozbita na kawałki opozycja nie ma nawet cienia perspektyw na przejęcie władzy.
Początek końca Mateusza Morawieckiego zaczął się 20 marca 2020 roku – to wtedy oficjalnie wprowadzono stan epidemii koronawirusa w Polsce. Chwilę później na premiera spadły plagi, z jakimi dotychczas nie mierzył się żaden rząd.
– To zużycie się rządu Morawieckiego ma związek z pasmem kryzysów, który trwa od początku pandemii. Potem mieliśmy wydarzenia na wschodzie oraz eksplozje inflacji – wymieniał prof. Dudek.
Tak przebiega upadek Mateusza Morawieckiego
Przyjrzyjmy się temu bliżej. Pandemia doprowadza do masy zgonów oraz niewydolności systemu ochrony zdrowia. Chwilę później mamy awanturę wokół Funduszu Odbudowy i Krajowego Planu Odbudowy.
W tym wszystkim pojawia się wyciek ze skrzynki mailowej Michała Dworczyka, afera respiratorowa, nagły polityczny zwrot Mariana Banasia i cały szereg pomniejszych wpadek rządu Morawieckiego.
Tymczasem wyszło, jak wyszło. Fatalnych skutków reformy nie udało się jednak dokładnie opisać, bowiem od razu wybuchła wojna w Ukrainie. Równolegle eksplodowała inflacja, a w górę poszły nie tylko ceny energii, ale również podstawowych produktów. Teraz, do całej masy kryzysów dochodzi katastrofa ekologiczna Odry.
To jednak nie wszystko. Prof. Dudek tłumaczy bowiem, że z Morawieckim równolegle dzieje się to, co z każdym innym premierem. – Po kilku latach mamy uniwersalny mechanizm "zużywania się" osoby sprawującej władzę. Opinia publiczna jest zmęczona i znużona – zauważa.
Jak podkreśla zaś prof. Chwedoruk, funkcja Morawieckiego sprawia, że polityk "naturalnie staje się twarzą kruszenia się sprawności funkcjonowania państwa, bezpieczeństwa i stabilności życia codziennego".
Ekspert zauważa jednak, że zwłaszcza kryzysy międzynarodowe pozwoliły nieco spowolnić proces słabnięcia Prezesa Rady Ministrów. – Niewielkim kosztem mógł sytuować się po tej stronie, co większość opinii publicznej, jak w przypadku kryzysu na granicy z Białorusią. Ale to było tylko opóźnianie zapaści – ocenia.
Kolejnym gwoździem do trumny premiera jest wewnętrzna opozycja. – Widzimy silną grupę wrogów w rządzie. Z jednej strony jest Zbigniew Ziobro, a z drugiej strony jeszcze groźniejsza grupa, czyli politycy PiS zebrani wokół Beaty Szydło – wymienia prof. Dudek.
Politolog wyjaśnia, że otoczenie Beaty Szydło wciąż żywi urazę po 2017 roku. – Nie mogą pogodzić się z jej wymianą na Morawieckiego. Liczą, że uda się jeszcze tę sytuację odwrócić – komentuje.
– Stąd też obecność w rządzie wicepremiera Henryka Kowalczyka, uważanego za jednego z najbliższych współpracowników Beaty Szydło. On i inni czekają na tę wymianę – opisuje prof. Dudek.
Wewnętrzne rozgrywki wewnątrz obozu władzy przynoszą oczekiwany skutek. Media już nie piszą o Morawieckim jako następcy prezesa. Do prasy dociera coraz więcej przecieków o nadchodzącej dymisji. Do gry wchodzi kolejna postać – Mariusz Błaszczak.
Co ciekawe, walka toczy się wokół stanowiska premiera, choć – jak zaznacza politolog – wszyscy wiedzą, że Morawiecki nie jest prawdziwym premierem. Dlaczego więc nie trwają walki o osłabienie Jarosława Kaczyńskiego?
– Kaczyński, mimo wszystko, od kilku lat funkcjonuje na drugim planie. Najpierw wysunął na pierwszy plan Andrzeja Dudę, potem Beatę Szydło i Mateusza Morawieckiego. Dlatego pozycja Kaczyńskiego nie ulega erozji – mówi prof. Chwedoruk.
O losie Mateusza Morawieckiego przesądzi jego "ostateczna obietnica"
Przed Mateuszem Morawieckim ostatnie wyzwanie – nadchodzi zima. Czy zabraknie nam węgla? A może dojdzie do reglamentacji prądu? Ogrzewane mieszkania stanie się dobrem luksusowym?
– O losie Mateusza Morawieckiego przesądzi definitywnie jego ostateczna obietnica – podkreśla prof. Dudek. Obietnica jest bardzo prosta, choć niemal niemożliwa do zrealizowania.
– Na składach albo będzie więcej węgla niż potrzeba, albo nie będzie już dla Morawieckiego miejsca w polityce – wyjaśnia, po czym dodaje: – Morawiecki popełnił fundamentalny błąd, obiecując piękne rzeczy. Ale kwestia tego węgla to rzecz egzystencjalna, kluczowa dla wielu wyborców PiS ze wsi i małego miasteczka.
Jeśli wszyscy będą mogli kupić węgiel, pomimo wysokich cen, Morawiecki będzie mógł powiedzieć: a nie mówiłem? Tym samym umocni swoją pozycję.
Inną tezę stawia prof. Chwedoruk. – Wyłącznie utrzymanie władzy przez PiS mogłoby uratować pozycję Mateusza Morawieckiego. Za dużo w niego zainwestowano. On stał się nie tylko twarzą rządu, ale też PiS jako partii. Nawet spekulowano o nim jako następcy Jarosława Kaczyńskiego – sugeruje.
A jakie są szanse PiS w nadchodzących wyborach, każdy widzi. Politolog podsumował sytuację jednym zdaniem: – Wystarczy jeszcze jedno, nawet niewielkie tąpnięcie sondażowe, a wybory mogłyby się w ogóle nie odbywać, bo ich wynik będzie znany.
Morawiecki zostanie obarczony winą, poniesienie odpowiedzialność, a PiS ponownie zmieni polityczny kurs. – PiS, jeśli przegra wybory, musi się konsolidować, sięgać po to, co znane, co lubią tradycyjni wyborcy. Zwłaszcza że PiS lubi być oblężoną twierdzą. Premier do tej sytuacji nie pasuje – mówi.
Prof. Dudek zaś przedstawia skrajny scenariusz, który zakłada zrobienie z Morawieckiego kozła ofiarnego jeszcze wiosną.
– Odbędzie się wielka uroczystość. Jarosław Kaczyński wylewnie podziękuje Morawieckiemu za wykonaną pracę. Następnie poprosi go o "prowadzenie spraw Polski" do wyborów i pokaże jego następcę – przewiduje.
Niemal identycznie było w przypadku Beaty Szydło. Dymisja, kwiaty, oklaski, masa zapewnień, że to nie jest jej koniec w polityce. Ostatecznie stanowisko wicepremierki i skierowanie jej do Parlamentu Europejskiego.
Prof. Chwedoruk ocenia, że także Morawiecki będzie mógł liczyć na "polityczną rekompensatę". – W karierze każdego polityka jest taki moment, że albo utrzymuje się na szczycie i zapewnia sobie pozycje na lata, albo trafia wręcz na pogranicze niebytu politycznego – wyjaśnia.
– Owszem, on będzie mógł być europosłem, posłem lub senatorem, ale do dawnej roli nie powróci – prognozuje. Z doniesień medialnych wynika, że swoje miejsce odnaleźć próbuje także kolejna opuszczona przez Kaczyńskiego osoba, czyli Andrzej Duda. Prezydent ma szykować się na karierę na arenie międzynarodowej.
Co więcej, wszystko wskazuje na to, że następcą premiera zostanie Mariusz Błaszczak. Dlaczego? Przede wszystkim przez wzgląd na brak alternatyw.
– To musi być ktoś, kto jest antytezą Morawieckiego, kto jest związany z głównym nurtem PiS. Morawiecki to człowiek z zewnątrz. Nie bez znaczenia jest fakt, że nie ciągną się za nim historie jak "działki we Wrocławiu". Nigdy nie pojawiał się w tego typu doniesieniach, a one dla PiS są szczególnie trudne – wymienia ekspert.
Jeśli PiS przegra wybory, Mateusz Morawiecki przestanie być naturalnym sukcesorem władzy. Na nim spocznie ciężar odpowiedzialności. Trudno, żeby polityk, który przegrał wybory, mógł zostać liderem tej partii.
Prof. Rafał Chwedoruk
Błaszczak jest ministrem obrony narodowej podczas wojny na Ukrainie. Mógł się fotografować z generałami zza oceanu, podpisując zamówienia zbrojeniowe. To się podoba naszemu tradycyjnie proamerykańskiemu społeczeństwu.