Dramat Rakowa Częstochowa w ostatnich sekundach meczu. Awans do pucharów musi poczekać
Krzysztof Gaweł
25 sierpnia 2022, 21:49·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 25 sierpnia 2022, 21:49
Raków Częstochowa był blisko fazy grupowej Ligi Konferencji, ale w pucharach nie zagra. Polska ekipa przegrała w Pradze ze Slavią po dogrywce 0:2 (0:0, 0:1), tracąc decydującego gola na kilkadziesiąt sekund przed końcem meczu i serią rzutów karnych. Piłkarze Marka Papszuna mogli ten mecz nawet wygrać, ale tym razem zabrakło im szczęścia i trochę skuteczności. I historyczny sukces muszą w czasie odłożyć przynajmniej o rok.
Reklama.
Reklama.
Raków Częstochowa nie zagra po raz pierwszy w historii w pucharach
Medaliki przegrały po dogrywce z wyżej notowaną Slavią Praga
Trener Marek Papszun może być dumny, zbudował znakomity zespół
Raków Częstochowa sezon 2022/2023 w europejskich pucharach rozegrał niemal perfekcyjnie. Jako zdobywca Fortuna Pucharu Polski przystąpił do drugiej rundy kwalifikacji i na dzień dobry wybił marzenia o pucharach kazachskiej FC Astana, której przedstawiciele naśmiewali się z Medalików i swoim niesmacznym żartem zmobilizowali piłkarzy Marka Papszuna do walki. Raków wygrał 5:0 oraz 1:0, by zagrać w trzeciej rundzie kwalifikacji LK.
Tam los przydzielił polskiej ekipie ambitną, ale słabszą sportowo drużynę Spartaka Tranawa, którego częstochowianie odprawili 2:0 oraz 1:0. Wreszcie w decydującej rundzie kwalifikacji polski zespół wylosował lokalnego potentata, bo tak można traktować Slavię Praga. Czesi przegrali pierwsze starcie pod Jasną Górą 1:2 i sami byli zaskoczeni świetną grą Rakowa. "Jeszcze się z taką drużyną nie spotkaliśmy" - mówił trener Jindrich Trpisovsky.
W rewnżu Raków od razu pokazał, że nie zamierza bronić przysłowiowej Częstochowy, tylko chce rozstrzygnąć rywalizację na swoją korzyść i nie zostawić wątpliwości, kto zasługuje na miejsce w pucharach. Po kwadransie naporu miejscowych i groźnym strzale Ibrahima Traore ekipa Marka Papszuna odważniej ruszyła do przodu. I szybko mogła wyjść na prowadzenie. Świetną akcję zagrał w 23. minucie Ivan Lopez, ale piłka trafiła w słupek.
Raptem pięć minut później Walerian Gwilia świetnie przymierzył i znów słupek ochronił Czechów przed stratą gola. Defensywa miejscowych zaraz się zmobilizowała i do końca pierwszej połowy była szczelna ponad stan. Tak samo jak częstochowska, bo Vladan Kovacević i spółka nie dawali się zaskoczyć piłkarzom Slavii. 0:0 do przerwy to był niemal wymarzony wynik Rakowa, do szczęścia brakowało 45 minut ciężkiej pracy.
Świetnie rozpoczęli drugą połowę piłkarze Rakowa, byli aktywni i znakomicie radzili sobie na połowie rywali. Strzałem w dziesiątkę było wejście Mateusza Wdowiaka, który radził sobie bardzo dobrze i mógł nawet strzelić gola, ale trafił w boczną siatkę. I wtedy stało się najgorsze, Moses Usor dostał znakomite podanie od Ivana Schranza i z zimną krwią otworzył wynik pojedynku. Dla polskiej ekipy oznaczało to remis 2:2 w dwumeczu.
Ale pojedynek trwał, wszak Medaliki rozgrywały w Pradze swój najważniejszy mecz w dziejach. I może dlatego Vladan Kovacević odbił w 70. minucie groźny strzał Mosesa Usora, ratując zespół przed katastrofą. I jeszcze dwa razy ratował zespół, gdy uderzali Oscar Dorley i Ivan Schranz. Częstochowianie bronili się rozpaczliwie przez ostatni kwadrans, ale nie pękali i sędzia Craig Pawson zarządził dogrywkę.
Dodatkowe 30 minut meczu przyniosło kolejne emocje, a miejscowi dbali o to, żeby Vladan Kovacević był dobrze rozgrzany przed serią rzutów karnych. W 97. minucie Bośniak znów ocalił kolegą skórę, tym razem po sprytnym strzale Tiehiego. Minuty mijały, a Raków dzielnie się bronił i zmierzał do rozstrzygnięcia w serii jedenastek, bo piłkarze nie mieli już siły, by zaskoczyć Czechów w ofensywie. Byli bardzo blisko...
Raptem kilkadziesiąt sekund przed końcem wydarzył się jednak dramat. Minęła pierwsza z dwóch doliczonych minut, gdy Peter Olayinka wrzucił piłkę przed bramkę gości. A tam Ivan Schranz dołożył głowę i strzelił zwycięskiego w tym dwumeczu gola dla prażan. Dramat Rakowa rozegrał się w chwili, gdy szczęście było tak blisko. Piłkarze obu ekip jeszcze skoczyli sobie do gardeł w końcówce, ale na wyrównanie zabrakło naszej ekipie sił i czasu.
Slavia Praga - Raków Częstochowa 2:0 (0:0, 1:0), po dogrywce
Bramki: Moses Usor (62), Ivan Schranz (120)
Żółte kartki: Petr Sevcik, Oscar Dorley, Lukas Provod, Peter Olayinka - Milan Rundić, Zoran Arsenić, Fran Tudor, Ivi Lopez, Mateusz Wdowiak
Sędzował: Craig Pawson (Anglia)