
Wybacz zatem tendencyjne pytanie, ale da się w Polsce na tym zarobić?
To po prostu mieszkanie. We wspólnym pokoju mają rozstawiony sprzęt, w mniejszych piętrowe łóżka. Jednorazowo w ten sposób trenuje 10-15 graczy. Nadzoruje ich trener, gosposia dba, by mieli co jeść i było czystko. Nic specjalnego, nie ma wielkich luksusów. Lecz trzeba przyznać, że wielu graczy z Europy czy USA jedzie trenować do Korei.
Single player to strata czasu. Granie w ten sposób może i jest przyjemne, ale niczego nie daje. Z kolei gry, w które gramy przez sieć, gdzie mamy styczność z innymi ludźmi, o różnych poglądach, kolorach skóry, wierzeniach naprawdę uczy - tolerancji, radzenia sobie w życiu. Grając z kimś jesteśmy tak samo narażeni na zdradę, przekupstwo, kłamstwo jak w zwykłym życiu.
"TaZ": Młodzież nie ma dużego dostępu do e-sportów. Brak w Polsce turniejów, w których mogliby się rozwinąć, zobaczyć, jak to wygląda. Tu potrzebna jest metoda małych kroków i ciężkiej pracy. Trudno młodych zmobilizować. Jednak i tak jest lepiej, niż gdy ja zaczynałem. Pamiętam, jak jechaliśmy na swój pierwszy turniej do Hiszpanii. Podróż samochodem zajęła nam 28 godzin. Dziś byłoby to nie do pomyślenia.
Czy e-sporty są tak niszowe tylko ze względu na brak wsparcia firm?
Ludzie myślą, że w Polsce uda się z e-sportu wyciągnąć 40 tysięcy miesięcy. Jednak rzeczywistość wygląda inaczej. Dodatkowo są przekonani, że od razu będą najlepsi. Po kilku porażkach dają sobie spokój mówiąc, że dana gra jest "głupia". Przecież Michael Jordan przez długie lata był niezauważany, zanim został gwiazdą.