Chociaż do końca kadencji Andrzeja Dudy na stanowisku prezydenta zostały jeszcze trzy lata, to już pojawiają się pytania o jego następcę. Ostatnio pytanie o kandydowanie w wyborach prezydenckich zadano Szymonowi Hołowni, a teraz podobne usłyszał... Przemysław Czarnek.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Minister edukacji i nauki obrócił pytanie w żart. – Chyba Zimbabwe - odpowiedział minister Czarnek i zaczął się śmiać. - Ale też obiło mi się o uszy, że niektórzy tak mówią. Ale to miłe, bardzo dziękuję wszystkim tym, którzy mnie tak lubią- dodał polityk obozu Prawa i Sprawiedliwości.
– Ja jestem z tych, którzy bardzo lubią zakładać, organizować ludzi, zbierać ich do wspólnej pracy. To jest moje zadanie, to jest moja misja – powiedział – Założyłem ruch polityczny. Moim celem jest uzyskanie jak najlepszego wyniku w nadchodzących wyborach do Sejmu – kontynuował.
– Wyniku liczonego w dziesiątkach mandatów, w dużych, na pewno dużych dziesiątkach mandatów. A jeśli tych mandatów będzie jeszcze więcej, to też dobrze – dodał. Polityk podkreślił, że potężnym wyzwaniem dla partii będzie przejście przez wybory samorządowe i europejskie.
Według Czarnka prof. Roszkowski w podręczniku szkolnym "napisał o rzeczach niezwykle ważnych". – Napisał o zmianach obyczajowych i kulturowych, które tak naprawdę stanowią kres naszej cywilizacji – łacińskiej i chrześcijańskiej – wspomniał.
– Jeżeli seks traktuje się wyłącznie jako przyjemność, mówi się o prawie do posiadania dzieci, również przez grupy, które nie stanowią rodziny nawet nieformalnej, to mamy do czynienia z upadkiem wartości. (...) O tym pisze Roszkowski – wyjaśnił.
Według ministra edukacji prof. Roszkowski padł ofiarą nie krytyki, a "zmasowanego, pełnego nienawiści hejtu, opartego na kłamstwie". Co więcej, stwierdził, że krytyka pod adresem autora książki wynika z nieuznawania wolności poglądów.
– Sami nazywają się demokratami, a w gruncie rzeczy są totalsami, którzy nie uznają pojęcia "wolność poglądów". Wszystko, co nie jest lewicowe bądź lewackie, absolutnie nie powinno mieć miejsca w przestrzeni publicznej – skrytykował.