Kiedy usłyszałem, że w środku sezonu wakacyjnego dostanę na tydzień do testów Volkswagena Grand Californię 600, byłem przeszczęśliwy, a po chwili przerażony, bo jak prowadzić takiego kolosa? Jak nim manewrować? Gdzie pojechać? Na szczęście te obawy okazały się zdecydowanie nad wyrost.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Volkswagen Grand California 600 jest już znany naszym czytelnikom. Mogliście przeczytać nasze redakcyjne testy tego pojazdu >>>> TUTAJ i >>>> TUTAJ. Z nich dowiecie się, jak spuścić szarą wodę, jak opróżnić zbiornik z nieczystościami czy też uruchomić butle gazowe.
Nie będę się też za bardzo rozwodził nad jego technikaliami. W dużym skrócie w dowodzie rejestracyjnym to Volkswagen Crafter, który został tak przerobiony, żeby być pełnoprawnym domem na kółkach. I rzeczywiście nim jest z małymi szczegółami, ale o nich później.
Technikalia w skrócie
Pod maską macie 2-litrowego diesla o mocy 177 KM. Czy to dużo, czy mało? Pozwala osiągnąć (w teorii) prędkość maksymalną rzędu 162 km/h. Jeśli jednak dodamy, że auto waży po dotankowaniu i wlaniu płynów prawie 3,5 tony, to będziecie się cieszyć jak dzieci, kiedy na autostradzie dobijecie do 140 km/h.
Wymiary tego "potwora" też robią wrażenie. Auto ma prawie 6 metrów długości (bez 14 cm), 2,04 metra szerokości i (co najistotniejsze) ponad 3 metry wysokości – tak, każdy McDrive musicie omijać szerokim łukiem, a zważywszy na wymiary tego auta – bardzo szerokim łukiem. Na szczęście do jego prowadzenia nie musimy robić innego prawka, wystarczy kategoria B.
Do zbiorników wlejecie 110 litrów czystej wody, 75 litrów paliwa oraz pomieści on 90 litrów wody szarej (brudnej wody po myciu się lub używaniu zlewu bądź umywalki w kamperze). I to chyba tyle.
Wrażenia z jazdy
Jak już poznaliśmy technikalia, warto podzielić się pierwszym wrażeniem z jazdy tym pojazdem. Odbierając go i jadąc z pełnym bakiem wody i paliwa, ale bez dodatkowego obciążenia oraz pasażerów, czuć było, że Grand California jest masywnym samochodem.
Każdy podjazd, każde rozpędzenie się i gwałtowne hamowanie było wyzwaniem dla osoby, która nigdy nie prowadziła auta z tego segmentu. Trzeba było więc znaleźć odpowiednią technikę jazdy – wcześniejsze hamowanie, umiejętne operowanie gazem. Ale takie trudności szybko mijają. Już po 10-15 minutach można to ogarnąć i cieszyć się z wysokiej pozycji jazdy oraz respektu, jaki na drodze wzbudza ten pojazd.
Zaciesz z twarzy nie znika nawet wtedy, kiedy dopakujemy auto pod korek (bo przecież dwa komplety ręczników i trzy zgrzewki wody na kilkudniowym wyjeździe to za mało...) i wyruszymy w trasę.
Uwierzcie mi, z każdym pokonanym kilometrem jest coraz lepiej. Odkrywamy moc silnika Grand Californii, dzięki której wyprzedzanie czy inne manewry na drodze nie są wyzwaniem.
Volkswagen napakował naszą wersję testową wszystkimi przydatnymi bajerami, dlatego mieliśmy system kontroli pasa ruchu, zmęczenia kierowcy, system monitorowania martwego pola, rozpoznawanie znaków drogowych oraz adaptacyjny tempomat. Ten ostatni jest zbawieniem jeśli chodzi o jazdę kamperem. Dlaczego?
Spalanie
Dzięki aktywnemu tempomatowi możemy znacząco ograniczyć spalanie w Grand Californii. Producent twierdzi, że średnio pojazd ten zużywa ponad 11,4 litra na 100 km. Nam udało się zejść poniżej 9 litrów jadąc ze stałą prędkością 90 km/h.
Owszem, jest to tempo wycieczkowe, ale daje większy komfort jazdy i znacząco wydłuża zasięg naszego pojazdu. My na jednym baku pokonaliśmy grubo ponad 700 km i nie dotarliśmy nawet do rezerwy.
Ponadto warto nadmienić, że jak to w domu na kółkach, nie wszystko da się przywiązać i usztywnić, dlatego przy większych prędkościach, powyżej 120 km/h, nie zdziwcie się, że wszystko będzie wam szurać w szufladach, trzeszczeć i przewracać się w szafkach.
Pojazd dla czwórki? Raczej odradzam taki układ
Widać, że w Grand Californii postawiono na wygodę kierowcy oraz pasażera z przodu. Dlatego mamy niezwykle komfortowe siedzenia, masę schowków (mówię tutaj o tych, dostępnych dla kierowcy i pasażera podczas jazdy) i bardzo dużo miejsca.
Wiele osób narzeka na zbyt wąską tylną kanapę, bo Grand Californią mogą podróżować cztery osoby. I rzeczywiście, muszę przyznać im rację. Z tyłu usiądzie komfortowo tylko jeden dorosły i może dziecko. Ponadto na górnym łóżku może położyć się jeden dorosły i dziecko, dlatego należy doprecyzować, że w podróż tym kamperem pojedzie maksymalnie trójka dorosłych z dzieckiem.
Jeśli chcecie pojechać w dwie pary – odradzam. Najbardziej polecam opcję dwójki podróżujących, bo jest to optymalna kombinacja, dzięki której nie będziecie mieli poczucia ścisku w środku pojazdu.
Wszechstronność i komfort
O zaletach domu na kółkach też nie będę się rozwodził, bo pisali już o tym moi koledzy. Od siebie dodam, że Grand California 600 jest idealna zarówno na upalne dni, jak i te chłodniejsze. W środku mamy klimatyzację, która na baterii może pochodzić nawet dwa dni. Dodatkowo są dwie opcje grzania: z butli gazowej oraz z prądu, jeśli jesteśmy do niego podłączeni. W środku błyskawicznie możemy zmienić temperaturę tak, żeby była dla nas optymalna.
A wszystko sterowane pilotem lub na panelu centralnym pojazdu.
Moim zdaniem to auto jest też idealne, jeśli korzystamy z dobrze wyposażonych pól kempingowych (takich z sanitariatami i wc), bo nie musimy wykonywać najczarniejszej roboty, czyli opróżniać pojemnika z nieczystościami, a czerpać z tego co najlepsze w karawaningu.
W pojeździe ugotujemy, co chcemy, odpoczniemy w cieniu dzięki wysuwanej markizie, a wieczorem obejrzymy gwiazdy przez okno dachowe. Niestraszne będą nam komary, bo każde okno w pojeździe (poza tymi z przodu) posiada żaluzje i moskitiery.
Jedno, do czego się przyczepię, to małe szafki umieszczone z tyłu pojazdu, bo naprawdę nie wiem, co można by w nich trzymać. No i może cena, bo auto w tym standardzie to koszt ponad 340 tysięcy złotych. Fakt, mówimy o kamperze, jednak taki wydatek to już naprawdę poważna inwestycja.
Poza tym samochód i jego wyposażenie sprawiają, że gdziekolwiek się udamy, możemy tak zorganizować przestrzeń w środku, żeby poczuć się jak w domu.