nt_logo

Piękna Włoszka, ale... no właśnie. Czy wygląd jest ważniejszy od wnętrza? Test Alfa Romeo Stelvio

Michał Mańkowski

07 września 2022, 13:54 · 4 minuty czytania
Aż dziwne, że do tej pory nie miałem większego do czynienia z Alfą Romeo Stelvio. Włoski SUV w końcu trafił w nasze redakcyjne ręce, by spróbować do siebie przekonać. Ma sporo argumentów za i parę przeciw. Jak to z Włoszkami i Włochami bywa....


Piękna Włoszka, ale... no właśnie. Czy wygląd jest ważniejszy od wnętrza? Test Alfa Romeo Stelvio

Michał Mańkowski
07 września 2022, 13:54 • 1 minuta czytania
Aż dziwne, że do tej pory nie miałem większego do czynienia z Alfą Romeo Stelvio. Włoski SUV w końcu trafił w nasze redakcyjne ręce, by spróbować do siebie przekonać. Ma sporo argumentów za i parę przeciw. Jak to z Włoszkami i Włochami bywa....
Alfa Romeo Stelvio. Fot. naTemat

Stelvio jest obecne na rynku stosunkowo niedługo, bo zaledwie od 2016 roku. To wciąż pierwsza generacja tego SUV-a, ale już po małym liftingu, który przeprowadzono w 2020 roku. Poprawiono wtedy lampy, upiększono grill, zmieniono kierownicę, konsolę środkową, system multimedialny czy dźwignię zmiany biegów. A na horyzoncie majaczy już kolejny lifting z nowymi reflektorami i stylistyką nadwozia.


Za kierownicą najbardziej aktualnego wydania spędziłem kilka dni i pokonałem blisko 1000 kilometrów drogami różnego rodzaju. Jako że po SUV-y sięgają kierowcy, którzy mają konkretne oczekiwania względem praktyczności auta, w taki sposób i ja oceniałem Stelvio. I nawet nie musiałem niczego sobie wyobrażać. Rodzinny, duży SUV to dokładnie coś, czego potrzebuję na co dzień. A jeśli do tego będzie ładny, to tym lepiej.

Stop.

Tak naprawdę to przede wszystkim musi być ładny i cieszyć oko. Nie oszukujmy się, dziś kupuje się przede wszystkim emocjami. Często zdrowy rozsądek schodzi na drugi plan, gdy względem modelu poczujemy "to coś". Jeśli "tego czegoś" zabraknie, wtedy do gry wchodzą inne argumenty i staramy się sobie urealnić dany wybór.

Stelvio, jak na typową motoryzacyjną Włoszkę, rozkochuje w sobie bardzo łatwo. Oryginalny design, który działa na zmysły. To przede wszystkim piękne i – co ważne – niepodrabialne auto. Charakterystyczna linia jest nie do podrobienia i wyróżnia się na ulicy. To zdecydowanie pozycja dla kogoś, kto samochód traktuje nie tylko jako środek transportu, ale i możliwość wyrażenia siebie. To nie jest łatwy, ostrożny i oczywisty wybór. Stelvio trzeba chcieć mieć.

Na tle wszechobecnych Niemek czy nawet Azjatek, ta Włoszka jawi się jako powiew świeżości. Nie wiem, czy to prawo przyciągania, ale ostatnimi czasy jakoś widzę sporo Stelvio. Albo po prostu częściej zwracam na nie uwagę, zwłaszcza w lusterku wstecznym, gdzie czekają jedyne w swoim rodzaju reflektory. Podłużne, nie do pomylenia z jakimkolwiek innym autem.

I o ile z przodu są "zmrużone", to z tyłu mamy szeroko otwarte. Tam jednak nie chodzi mi o światła a dwa wydechy, które – jak na dzisiejsze standardy – są stosunkowo potężne. Przynajmniej te, które widać na pierwszy rzut oka. Gdy zerkniecie dokłądniej, widzicie tam dwie mniejsze "słomki".

Ta Włoszka jednak brzydko się ubrała. Niebieski to zdecydowanie nie jest jej kolor. W tym malowaniu nadwozie wygląda nieco przaśnie i każdy wybór będzie lepszy. Patrząc jednak po tym, co widzę na ulicy, doskonale sprawdzi się tu czerń lub charakterystyczna dla Alfy Romeo czerwień.

Design to jeden z największych atutów nie tyle samego Stelvio (choć też), co całej Alfy Romeo. Osobiście poczułem jednak spory rozjazd pomiędzy designem zewnętrznym a wewnętrznym. Decydując się na auto tego typu, chciałbym poczuć się wyjątkowo także w środku. Tymczasem jest poprawnie, ergonomicznie, ale jakoś tak... zwykło. Najfajniejszym gadżetem jest przycisk start/stop, który mamy na kierownicy, jak w rasowym aucie sportowym. Sama kierownica też jest miła w dotyku, gruba, mięsista, dobrze leży. Podobnie jak fotele, solidne i masywne. I to tyle.

Generalnie jest troch zbyt plastikowo i nieco trąci myszką, co jest domeną nie tylko Alfy. Sam system infotainment nie sprawia wrażenia nowoczesnego i przystępnego, a podłączanie Android Auto to była droga przez mękę. Nigdy wcześniej nie miałem takiego doświadczenia, właściwie łączył się, jak chciał, czasem działał, czasem nie. I mimo tylu kilometrów, nie udało mi się znaleźć zależności, od czego to zależało. Głównie jednak się nie łączył.

Zaskoczeniem dla mnie i sąsiada, który poważnie rozważa kupno Stelvio była stosunkowo niewielka ilość miejsca. Jest go wystarczająco jak na SUV-a, my całą rodziną względnie komfortowo pokonaliśmy te kilkaset kilometrów trasy, ale jest go mało, jak na to, czego się można spodziewać po aucie tej wielkości i klasy. Zwłaszcza z tyłu. Może to wina błędnych oczekiwań, ale spodziewaliśmy się, że będzie jakoś przestronniej. Tymczasem większy sedan lub kombi daje jakoś tak więcej oddechu.

Testowany model to dokładnie Afla Romeo Q4 Veloce z 2-litrowym silnikiem benzynowym o mocy 280 koni mechanicznych. Mocniejsza jest tylko jednostka Quadrfoglio ze znanym, 510-konnym silnikiem.

Jako że najpierw oceniam z praktycznego punktu widzenia, to po przesiadce z prywatnego diesla, w którym zasięg po zatankowaniu to ponad 1100 kilometrów, tutaj kolejne niemiłe zaskoczenie. Komputer pokazywał tylko 450 kilometrów. – Przecież jak wskoczę na A2 i S8, by dojechać do Wrocławia, to nie zmieszczę się na jednym baku, bo spalanie skoczy – pomyślałem.

Na szczęście strach ma wielkie oczy. W trasie okazało się, że spalanie spadło, komputer przeliczył je jeszcze raz i zeszliśmy do w miarę rozsądnych 10,3l/100km. To średni wynik po przejechanych dokładnie 945 kilometrach. Do Wrocławia nie tylko dojechaliśmy w jedną stronę, ale i zaczęliśmy wracać. Wynik jest okej, ale pod względem ekonomii mógłby być nieco lepszy.

Przy większych prędkościach na autostradzie i drodze ekspresowej w kabinie dało się słyszeć ponadstandardowy świst powietrza przy szybach. Dźwięk miarodajny trwający stale przy większym zakresie prędkości. Nie wiem, czy to kwestia egzemplarza, bo zazwyczaj o wyciszeniu pisano dobrze, ale tutaj coś ewidentnie nie zagrało.

Stelvio i ta recenzja jest jak kanapka. Dobry początek, umiarkowany środek, dobry koniec. Ten koniec to właściwości jezdne, bo Alfa Romeo Stelvio jeździ naprawdę przyjemnie. To dynamiczne auto, które dość dobrze maskuje swój charakter zależnie od DNA. DNA to pokrętło pomagające wybrać odpowiedni tryb jazdy. W trybie Dynamic pierwsza setka pojawia się po 5,7 sekundy, a dźwięk wydechu nieśmiało wyciąga rączkę i macha, mówiąc "tutaj jestem". Nie jest to rasowe brzmienie, ale in plus jak na rodzinne wozidło.

Silnik współpracuje z 8-stopniowym automatem, który możecie także kontrolować gigantycznymi łopatkami za kierownicą. To chyba największe łopatki, z jakimi miałem do czynienia. Swoją drogą skoro jesteśmy przy rzeczach gigantycznych: zaskoczyły mnie też nietypowo wielkie lusterka boczne. Aż dziwnie się z nich korzystało.

Za kierownicą bardzo szybko osiąga się porozumienie z autem (w przeciwieństwie do zarządzania jego wnętrzem i multimediami). Wysoka pozycja za kierownicą, sztywna konstrukcja i zawieszenie sprawiają, że Stelvio jedzie się przyjemnie i pewnie. Nakręcić się trzeba jednak nieco przy manewrach, bo nie jest to w tych momentach najzwrotniejsze auto.

Alfa Romeo Stelvio to wyjątkowe i wyróżniające się auto, które ma sporo argumentów, by przekonać do siebie tych, którzy chcą się wyróżniać. Jest przepięknym samochodem, który kusi wyglądem i właściwościami jezdnymi. I niestety tak jak designem nadwozia wyróżnia się na tle konkurencji, tak samo wyróżnia się wewnątrz. Tutaj niestety in minus. Dla mnie, choć serce momentami miałoby ochotę powiedzieć "tak", rozum jest wyraźnie na "nie". Przynajmniej na obecnym etapie życia. Wychodzi na to, że wygląd to nie wszystko.