Aktor Jerzy S. dołączył do niechlubnej listy gwiazd, które zostały złapane za jazdę po pijanemu. I z pewnością nie będzie na niej ostatnim znanym nazwiskiem. Aż strach pomyśleć, ilu naszych ulubieńców prowadziło pod wpływem, ale mieli farta i nie wpadli. A przecież można było zamówić taksówkę lub poprosić o podwózkę kolegę.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Znany aktor Jerzy S. miał 0,7 promila, kiedy potrącił autem motocyklistę w Krakowie. Prawdopodobnie nawet tego nie zauważył i jechał dalej. Został zatrzymany i przesłuchany.
Nieco ponad rok temu piosenkarka Beata Kozidrak miała aż 2 promile, gdy jechała wężykiem jedną z warszawskich ulic. Dostała łagodny wyrok.
Gwiazdy raczej nie narzekają na brak pieniędzy lub znajomych. Dlaczego nie mogą po kogoś zadzwonić, skoro coś wypili? Nigdy tego nie zrozumiem.
Tylko w wakacje 2022 roku policjanci zatrzymali ponad 23 tysiące pijanych kierowców. O ponad 500 więcej niż tym samym okresie zeszłego roku. Nietrzeźwi kierowcy to prawdziwa plaga, a aktorzy czy piosenkarze, którzy są dla wielu autorytetami, nie dają dobrego przykładu. W zasadzie nawet nie muszą się starać, bo i tak ich stać na zapłacenie grzywny. Ale na taksówkę już żałują.
Filmy nas nauczyły, że jazda pod wpływem to nic strasznego, a nawet coś fajnego.
Jerzy S. miał 0,7 promila. To są jakieś trzy piwa. Ja już po jednym czuję szum w głowie, a po trzech jestem mocno wcięty. Nie wyobrażam sobie jeżdżenia przez miasto w takim stanie. Nawet w potężnym lexusie, którego prowadził aktor. Jednak kiedy jest się pijanym, włącza się tryb nieśmiertelności i nie myśli się o takich sprawach. Prowadzić auto każdy może, trochę lepiej lub trochę gorzej, prawda?
Tylko w filmach wygląda to kozacko, prosto i bez konsekwencji. Życie i policyjne statystyki pokazują, że jest inaczej. Kino wykreowało modę na palenie papierosów i teraz powoli się z tego wycofuje. Pora to samo zrobić z alkoholem. Przecież w co drugim amerykańskim filmie bohater idzie do knajpy na kilka głębszych (lub zarzuca inne używki), po wszystkim słaniając się, wsiada za kierownicę, ale jakoś jedzie. To musi mieć wpływ na nasze codzienne nawyki.
Nie będę jednak obwiniał teraz Hollywoodu, bo to jednak człowiek podnosi kieliszek do ust. Wcześniej jest jeszcze trzeźwy i może racjonalnie zaplanować co dalej i jak wróci. Jednak nawet jeśli melanż nas poniesie, to jest tyle opcji na powrót do domu, że własnoręczne prowadzenie auta jest paradoksalnie najtrudniejsze.
Jak mnie to wkurza. To ja zamawiam za każdym razem Ubera, a gwiazdy sobie jeżdżą po kielichu.
Wiele razy byłem tak "zmęczony", że ledwo stałem na nogach, ale i byłem w stanie zamówić taksówkę. Nawet jeśli bym bełkotał w niezrozumiałym języku, to mogę użyć apki Ubera, Bolta, Free Now, cokolwiek i po kilku kliknięciach kierowca już jedzie w moją stronę. Nie muszę z nim zamienić ani jednego słowa. Nigdy wcześniej nie było tak łatwo imprezować i wrócić bezpiecznie do domu za (w miarę) rozsądną cenę.
Dlaczego ja mogę zapłacić lub złożyć się ze znajomymi na taryfę, a gwiazdy już nie? Bo są gwiazdami – to chyba jedyne wytłumaczenie. Przecież to wstyd wracać do domu jak plebs. A co, jeśli ktoś zobaczy lub kierowca będzie chciał selfie? Nikt nie bierze pod uwagę, że większym wstydem jest bycie "gwiazdą" artykułów o jeździe pod wpływem w każdym możliwym medium. Nie mówię już o tym, że można spowodować wypadek i odebrać komuś życie.
A przecież taką osobę jak S. stać na wynajęcie limuzyny ze Szczecina do Zakopanego. A jeśli nie, to może zadzwonić po znajomego czy po prostu podejść do przypadkowej osoby i poprosić o podwózkę. Na bank by się zgodziła. Ba! Pewnie nawet za darmo. Kto by się nie chciał przejechać ze znanym, lekko wciętym aktorem? Taką anegdotkę można potem opowiadać na każdej imprezie do znudzenia.
Kary za jazdę pod wpływem alkoholu są za niskie. Dlatego tylu celebrytów to olewa.
Gwiazdy stać też na zapłacenie kary. Beata Kozidrakusłyszała w tym roku wyrok za swój pijacki rajd. Dostała grzywnę w wysokości 50 tysięcy złotych, 20 tys. zł musi wpłacić na Fundusz Pomocy Pokrzywdzonym i przez pięć lat nie może prowadzić pojazdów. Kara jest śmiesznie niska, skoro pod koniec października zagra recital z wejściówkami za 890 zł.
I to też boli, że wyroki za jazdę pod wpływem alkoholu są tak łagodne (dopiero za drugim razem lub za spowodowanie wypadku grozi więzienie, ale skazani zwykle dostają zawiasy). Nie tylko dla celebrytów, ale i zwykłych ludzi. Tylko że kilkadziesiąt tysięcy złotych z pewnością zaboli Kowalskiego i trochę mu się zejdzie ze spłaceniem. Gwiazda za to pyknie reklamę i już ma nie tylko na grzywnę, ale i nowe auto w bonusie.
Świat jest niesprawiedliwy i zawsze byli, są, będą, bogaci, biedni, klasy, statusy, koneksje. Wściekanie się na to nie ma najmniejszego sensu. Zmniejszenie problemu pijanych kierowców wydaje się jednak być w zasięgu smartfona. Nawet królowie poruszali się karocami, ale niektórym gwiazdom po przejechaniu taksówką korona z głowy by pewnie spadła.
Dziennikarz popkulturowy. Tylko otworzę oczy i już do komputera (i kto by pomyślał, że te miliony godzin spędzonych w internecie, kiedyś się przydadzą?). Zawsze zależy mi na tym, by moje artykuły stały się ciekawą anegdotą w rozmowach ze znajomymi i rozsiadły się na długo w głowie czytelnika. Mój żywioł to popkultura i zjawiska internetowe. Prywatnie: romantyk-pozytywista – jak Wokulski z „Lalki”.