Rezygnacja premier Liz Truss tylko pogorszyła polityczny chaos w Wielkiej Brytanii, który zaczął się w chwili zainicjowania Brexitu i stale pogłębiał za rządów Borisa Johnsona. Wszystko to sprawia, iż brytyjscy wyborcy zdają się mieć serdecznie dość Partii Konserwatywnej. Nowy sondaż wskazuje, że gdyby wybory na Wyspach odbywały się teraz, prawica zostałaby upokorzona.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Cały świat mówi o kolejnym politycznym trzęsieniu ziemi w Wielkiej Brytanii
Po zaledwie 44 dniach rezygnację ze stanowiska ogłosiła premier Liz Truss
Najnowszy sondaż z Wysp Brytyjskich wskazuje, że tamtejsi wyborcy są zmęczeni torysami i dziś oddaliby władzę laburzystom
Jak informowaliśmy w naTemat.pl, w czwartek 20 października 2022 roku Liz Truss poinformowała, że rezygnuje z funkcji liderki Partii Konserwatywnej, czyli formacji, która aktualnie rządzi w Wielkiej Brytanii. De facto oznacza to także dymisję z funkcji premiera – w gabinecie przy 10 Downing Street polityczka pozostanie tylko do chwili wyboru następczyni lub następcy.
Rezygnacja premier Wielkiej Brytanii. Liz Truss poddaje się po 44 dniach
W ten sposób Liz Truss stała się rekordzistką w kategorii najkrócej urzędujących szefów brytyjskiego rządu. Poddając się po zaledwie 44 dniach, znacząco wyprzedziła ona George'a Canninga, którego rządy trwały "tylko" 119 dni i zakończyły się 8 sierpnia 1827 roku, gdy polityk ten zmarł nagle w wieku 57 lat.
Rezygnację premier Wielkiej Brytanii bezpośrednio poprzedziły dwa skandale. Najpierw zdymisjonowany został szef brytyjskiego resortu finansów Kwasi Kwarteng, którego plany rewolucji podatkowej doprowadził do upadku kursu funta. Kilka dni później z funkcji musiała zrezygnować minister spraw wewnętrznych Suella Braverman, gdyż ujawniono, że oficjalny dokument wysłała z prywatnej skrzynki mailowej.
Brytyjczycy skręcają w lewo. Dziś prawica zostałaby upokorzona w wyborach
Wcześniej Brytyjczycy przeżyli kampanię brexitową oraz kilka lat rządów osławionego licznymi aferami Borisa Johnsona i... wygląda na to, że stracili cierpliwość do prawicy. Ostatni sondaż firmy Savanta ComRes wskazuje, że gdyby wybory parlamentarnew Wielkiej Brytanii odbywały się w najbliższych dniach, Partia Konserwatywna zostałaby w nich zmiażdżona.
Aż 52 proc. respondentów zadeklarowało oddanie głosu na socjaldemokratyczną Partię Pracy. Torysi co prawda znaleźli się na drugim miejscu, ale z poparciem rzędu 22 proc. 11 proc. uczestników sondażu Savanta ComRes wskazało Liberalnych Demokratów, 4 proc. głosów wpadło na konto Szkockiej Partii Narodowej, a 2 proc. to wynik Zielonych.
Kiedy wybory w Wielkiej Brytanii? Torysi walczą o utrzymanie kadencji
Chaos na szczytach władzy w Londynie jest gigantyczny, ale na razie o rozpisaniu przedterminowych wyborów nikt jeszcze głośno nie mówi. Obecna kadencja brytyjskiego parlamentu kończy się dopiero na przełomie 2024 i 2025 roku, więc torysi zamierzają za wszelką cenę walczyć o utrzymanie konstytucyjnego terminu kolejnego głosowania.
Problemy na Downing Street zaczynają się jednak od tego, że Partią Konserwatywną od dawna targają konflikty wewnętrzne. Tymczasem w najbliższym czasie Wyspy czeka powtórka z procedury, którą zastosowano po rezygnacji Borisa Johnsona, co oznacza emocje wokół nowej wewnątrzpartyjnej kampanii wyborczej.
Osoba, która przejmie stery od Liz Truss, stanie więc przed zadaniem polegającym na: rozwiązaniu problemów własnej formacji, przywróceniu stabilnego funkcjonowania brytyjskiego rządu, właściwiej odpowiedzi na niepokoje społeczne w czasach wojennego kryzysu i odrobieniu 30-punktowej straty do laburzystów. To może okazać się misją niewykonalną...