nt_logo

To miał być test rasowej wyścigówki, ale rzuciłem jej inne wyzwanie. M3 może być... rodzinnym autem

Łukasz Grzegorczyk

21 października 2022, 14:21 · 5 minut czytania
W normalnym ulicznym ruchu ten samochód… nie ma żadnego sensu. Dzięki Bogu jednak, że takie auta jeszcze powstają, bo zbierają pod wspólny mianownik wszystko, co najfajniejsze w motoryzacji. BMW M3 Competition to ostra jak brzytwa torowa "zabawka". Czy da się żyć z nią na co dzień? Odpowiedź nie jest taka oczywista, jak może się wam wydawać.


To miał być test rasowej wyścigówki, ale rzuciłem jej inne wyzwanie. M3 może być... rodzinnym autem

Łukasz Grzegorczyk
21 października 2022, 14:21 • 1 minuta czytania
W normalnym ulicznym ruchu ten samochód… nie ma żadnego sensu. Dzięki Bogu jednak, że takie auta jeszcze powstają, bo zbierają pod wspólny mianownik wszystko, co najfajniejsze w motoryzacji. BMW M3 Competition to ostra jak brzytwa torowa "zabawka". Czy da się żyć z nią na co dzień? Odpowiedź nie jest taka oczywista, jak może się wam wydawać.
BMW M3 Competition to rasowa torowa maszyna o mocy 510 KM. Sprawdziłem, jak jeździ się nią w normalnym ulicznym ruchu. Fot. naTemat

Zabawka dla młodych (bogatych) gniewnych, dla starszych, którzy chcą sobie przedłużyć to i owo, dla kogokolwiek, kto ma sporo gotówki i chciałby zaszaleć. Definicji tego samochodu przez lata nazbierało się tyle, że nie podejmę się zaszufladkowania BMW M3. Od premiery pierwszej wersji z symbolem E30 minęło już prawie 40 lat. To kawał czasu, w motoryzacji co najmniej dwie epoki.


Czytaj także: https://natemat.pl/216299,bmw-m3-z-pakietem-competition-samochod-ktory-na-nowo-definiuje-lans

Najnowsze M3 w niczym nie przypomina tego kanciaka z 1985 r. Wtedy 200 KM pod maską robiło wrażenie, tak jak starty do "setki" w okolicach 6-7 sekund. Ten oldschoolowy styl po latach budzi sentyment choćby za analogowym wnętrzem, ale nie będziemy się tu rozczulać. M3 w 2022 r. to napakowana nowoczesną technologią żyleta o mocy 510 KM. W dodatku zaprojektowana tak, że wywołuje banana na twarzy.

Jak wygląda BMW M3 Competition?

BMW bije po oczach agresywnym charakterem, ale diabeł tak naprawdę tkwi w efektownych i kosztownych szczegółach. Najbardziej przykuwa uwagę kolor Isle of Man Green, o który w czasie testów dopytywało mnie kilka osób. Widziałem też ciekawskie spojrzenia na przejściach dla pieszych, bo M3 to złodziej uwagi. Wygląda mniej spektakularnie niż M4, ale to wystarczy, by zaciekawić nim przechodniów i kierowców obok.

Chodzi nie tylko o kolor, ale też o wzór świateł czy słynny grill. Przód nowych BMW jeszcze niedawno przyprawiał fanów marki o zawał serca. Sam łapałem się za głowę, ale przeszło mi w momencie, kiedy przejechałem się nowymi "eMkami" po torze, o czym jeszcze później wam wspomnę. Wracając do designu, zobaczcie jeszcze te wielkie kute felgi, które opcjonalnie mogą być złote. Ze skromnością nie ma to nic wspólnego.

Kiedy przyjrzycie się bliżej, zobaczycie karbonowe dodatki i wyloty powietrza kluczowe dla aerodynamiki. Ten samochód jest atencjuszem, który może zachwycić kompletnego laika, jak i psychofana niemieckiej marki.

Przejdźmy do wnętrza, bo tu musimy przyjrzeć się bardziej praktycznym okiem. Wiadomo, na torze detale nie będą miały większego znaczenia, ale ten test miał głównie pokazać, jak M3 sprawdza się w codziennym życiu. Wniosek na szybko? To bardzo uniwersalne auto. Przednie fotele, chociaż usportowione, pozwalają podróżować bez bólu kręgosłupa. Podobnie jest na tylnej kanapie, gdzie możecie wpiąć też fotelik dla dziecka. To absurd, ale ten drogowy potwór jest również… rodzinnym autem.

Z tą "rodzinnością" M3 wcale nie przesadzam. 480-litrowy bagażnik pozwala sporo zapakować i jest na tyle ustawny, że przestrzeń wykorzystacie do maksimum. O multimediach i całym systemie BMW nie ma sensu się rozpisywać. Dostępne funkcje działały mi bez zarzutu, a obsługa gestami poziomu głośności czy przełączania utworów jest wygodna i uzależniająca.

No i nagłośnienie Harman Kardon – bajka dla każdego audiofila. Z kolei wirtualny kokpit i wyświetlacz HUD ułatwiają kierowcy życie w trasie. Poza tym, wnętrze nie zaskakuje, bo tu żadna rewolucja nie była potrzebna.

Jak jeździ BMW M3 Competition?

Tak naprawdę wiedziałem, co czeka mnie za kierownicą. Jak już wspominałem, objeździłem BMW na torze i miałem wyrobione zdanie o ich możliwościach. W zamkniętych warunkach M3 jest chuliganem, w dodatku takim z krótkim lontem, którego łatwo sprowokować do szaleństwa.

Ten samochód ma to wpisane w genach. Wystarczy wejść w ustawienia na ekranie i włączyć sobie osobistego asystenta driftu. Auto samo zmierzy kąt wychylenia, długość poślizgów, a na koniec wystawi ocenę w postaci gwiazdek. Im bardziej efektownie, tym lepiej.

Czytaj także: https://natemat.pl/350525,jak-jezdza-nowe-bmw-m3-m4-m5-sprawdzilem-na-bmw-driving-experience

Tyle że na ulicy nikt o zdrowym rozsądku nie będzie "latał" bokiem. Nikt też nie rozpędzi M3 do możliwej granicy 290 km/h. Komu to wszystko potrzebne? W tym właśnie tkwi cała magia, że jeśli cię stać, kupujesz maszynę do zdzierania asfaltu, która może być jednocześnie pierwszym autem w rodzinie. Chociaż liczby temu zaprzeczają, M3 Competition może być całkiem… normalnym pojazdem.

Pod maską mamy tu rzędowy, 6-cylindrowy silnik M TwinPower Turbo o pojemności 2993 cm3. Jak już wspominałem – 510 KM, a do tego 650 Nm momentu obrotowego. Dostępną mocą zarządza 8-stopniowa sportowa skrzynia biegów, która działa dosłownie jak błyskawica. Taki zestaw pozwala rozpędzać się do 100 km/h w około 3,5 sekundy. Tak, nadal mówimy o aucie, które ma papiery do cywilnej jazdy.

M3 kusi wachlarzem możliwości, jeśli chodzi o personalizację właściwości jezdnych. Kierowca sam może wybrać, czy chce wyostrzyć auto, czy przeciwnie – spiłować mu pazury. Ustawienia silnika, podwozia, układu kierowniczego czy hamulców zmieniamy za dotknięciem palca. To daje poczucie kontroli i pomaga wykorzystać potencjał napędu.

No dobrze, czas na konkrety. Przypuśćmy, że chcecie wybrać się z rodziną w dłuższą trasę na wakacje. Czy ta torowa bestia sprawdzi się jako wasz "autobus"? Bałem się, że jazdy M3 odechce mi się przez twarde zawieszenie, ale okazało się, że znaleziono przyzwoity złoty środek.

W najbardziej komfortowej opcji nadal będzie twardo, lecz do granicy bólu czy nawet dyskomfortu jeszcze daleko. Ale umówmy się, to nie jest auto, na którym poczujecie się jak na poduszce, bo w żadnym wypadku nie miało takie być. I każdy nabywca będzie zdawał sobie z tego sprawę.

Gorzką pigułką podczas tego testu mogło być spalanie. Mogło, bo w torowych warunkach wykręciłem wynik w okolicach 30 litrów. Teraz miało być oszczędnie, szczególnie przy dzisiejszych cenach benzyny. Przyznam się jednak, że nie wierzyłem, by tym BMW dało się jeździć ekonomicznie. Finał był taki, że trzy razy musiałem sprawdzić odczyt z wyświetlacza, bo nie dowierzałem.

Na początek przejechałem 200 km w bardzo spokojnym stylu i komputer pokazał mi niecałe 9,5 litra. Kiedy lekko docisnąłem, spalanie podskoczyło do 10,2 l. Nawet przy 11-12 litrach to nadal będzie świetny wynik, biorąc pod uwagę parametry. Już nie boję się napisać, że M3 w wersji Competition może być względnie oszczędne.

Muszę też napisać o opcjonalnych ceramicznych hamulcach, a wystarczą dwa słowa: działają obłędnie. Nie chodzi mi nawet o skuteczność hamowania, ale o sam proces, który jest łatwy do wyczucia, bez zapoznania z samochodem. Jasne, ceramika w ulicznym ruchu nie jest wam potrzebna. Ale jeśli swoją "eMką" wybierzecie się na tor, wtedy docenicie te heble jak nigdy wcześniej.

W moim M3 miałem napęd M xDrive, którego wszechstronnością tak bardzo chwali się niemiecka marka. Do wyboru jest opcja 4WD, 4WD Sport oraz przy wyłączonym DSC – 2WD. Musicie mi uwierzyć na słowo, że w opcji 4x4 samochód wgryza się w asfalt. Stabilność i przesunięta granica możliwości w tym zakresie to w ogóle znak rozpoznawczy M3. Odczułem to w zamkniętych warunkach, podczas drogowej jazdy miałem tę myśl jedynie z tyłu głowy.

Jest jeszcze coś, co za każdym razem działało na mnie jak dwa energetyki połączone z kawą. Może to banał, ale pozycja za kierownicą i każde wciśnięcie gazu w M3 przyspiesza bicie serca. Nieważne, czy jedziecie akurat do pracy, do sklepu, czy wykręcacie najlepszy czas na torze. BMW nieprzyzwoicie zachęca do bycia rozrabiaką. Jeśli ktoś chce przemieszczać się nim na co dzień, powinien wozić obok wiadro rozsądku.

Żeby nie było za słodko, spróbuję być czepialski. W środku znalazłem kawałek twardego plastiku, który w aucie tej klasy wygląda po prostu źle. Na szczęście nie rzuca się w oczy, nie zaburza widoku na ładne przeszycia i mimo wszystko perfekcyjne wykończenie większości elementów.

Jest jeszcze coś, bardziej związanego z charakterem auta. To głupio zabrzmi, może silnik jest nawet… za grzeczny? Skrajne czepialstwo, ale przecież M3 ma być takie agresywne, bezkompromisowe, brutalne. Po części takie jest, ale nie da się pozbyć wrażenia, że auto jest ugrzecznione. Nawet dźwięk z wydechu nie budzi dreszczy, jest po prostu wyrazisty.

Zostawmy to jednak, bo i tak nie mam argumentów, by napisać, że jazda M3 nie dostarczyła mi emocji. Bez żadnych wątpliwości – ten samochód to czysty żywioł.

Ile ta "zabawka" kosztuje? W kalkulatorze na stronie BMW, ceny z takim napędem, jak w mojej testówce, startują od 472 tys. zł. To jednak dopiero początek, bo wystarczy dodać pakiet M Race Track, m.in. z ceramiką i cena rośnie o kolejne 68 100 zł. I tak krok po kroku, bardzo łatwo przebić granicę 550 tys. zł. Finalnie wyjdzie grubo ponad pół miliona złotych, jeśli chcecie dostosować BMW do torowego szaleństwa.

To nie jest samochód dla każdego. Oprócz sporej gotówki trzeba mieć w sobie sporo fantazji i zacięcia do motorsportu. M3 Competition nie jest po prostu piekielnie szybkim samochodem, tylko maszyną do zaginania praw fizyki. Jednocześnie zadziwia wszechstronnością i jak się okazuje – można z nim żyć na co dzień.

A na koniec mały lifehack. Wasz partner / partnerka nie zgadza się na zakup sportowego auta? Zostawiam argument ostateczny: M3 to przecież spokojny sedan! Tylko w sportowych trybach zamienia się w prawdziwego diabła. No cóż, to małe kłamstwo, ale M3 przy odrobinie wyczucia jest w stanie schować rogi i pojechać tak, że nikt nie zauważy tego oszustwa.

Więcej o motoryzacji i podróżach znajdziesz na moich profilach Szerokim Łukiem na Facebooku oraz Instagramie.