"Powiedzieć, że 'jesteśmy wkurzone' to mało! Czasy, kiedy nie mogłyśmy o sobie decydować, minęły. A przynajmniej tak nam się wydawało. Obecna władza pokazuje, co naprawdę myśli o kobietach. Uważa nas za istoty bezmyślne, podrzędne w stosunku mężczyzn, po prostu głupie. Odbiera nam się prawo do stanowienia o własnym ciele. Zagląda się nam w majtki. Ma się za nic nasze zdrowie i bezpieczeństwo, bo za nic ma się nas, kobiety. Wydaliście na nas wyrok" – pisałam wtedy wraz z koleżankami z redakcji w liście dziennikarek naTemat.
Wyrok na kobiety stał się faktem już rok później, gdy do szpitala w Pszczynie trafiła 30-letnia Iza w 22. tygodniu ciąży. Żona i matka. Lekarze zbadali płód i stwierdzili bezwodzie. Mimo to nie dokonali aborcji, tylko czekali, aż ten obumrze. Tak się w końcu stało, ale po niespełna 24 godzinach pobytu w szpitalu zmarła także Iza z Pszczyny. Przyczyna? Wstrząs septyczny.
Wiedziałyśmy, że Ogólnopolski Strajk Kobiet nie zwróci życia Izie, ani kobietom, które z powodu zakazu aborcji umarły przed nią. Ale chciałyśmy walczyć, aby to nie powtórzyło się już nigdy więcej. Chciałyśmy walczyć o normalność.
A przecież mowa nie tylko o (na szczęście wciąż rzadkich) przypadkach śmiertelnych, ale o wszystkich cierpieniach i tragediach setek kobiet, które przerażone przerywają ciążę w "podziemiu", które muszą nosić w sobie płód, który umrze od razu po urodzeniu, które odczuwają strach przed każdym badaniem USG. Które nie mogą decydować o swoim ciele i usunąć ciąży w bezpiecznych, komfortowych warunkach.
Bo te ciąże są przerywane cały czas. Rządzący wciąż nie kumają, że żadne zakazy tego nie zmienią. Zakazy sprawią tylko jedno: kobiety muszą się dodatkowo nacierpieć, namęczyć, straumatyzować, zamiast po ludzku iść do sterylnego gabinetu i dokonać zabiegu aborcji.
Żyjemy w kraju, w którym strach jest zajść w ciążę. Ba, lepiej w ogóle nie współżyć. Może o to chodzi rządzącym? Może chodzi o ochronę naszej cnoty? Może kobiety są dla nich zbyt "wyemancypowane" i "rozwydrzone"? Przecież na prawo i lewo słyszałyśmy rok i dwa lata temu, jak to nieładnie, że kobiety przeklinają. A kij wam wszystkim w oko.
"(...) za każdą kobietą w mentalnej garsonce stoi dziesięciu suflerujących dziadersów. Wrócicie do domów, a Kongres dalej będzie kolebką kołyszącą patriarchat i rozczulającą się, że tak zdrowo rośnie. Nie będzie żadnej zmiany. Będzie to, co znamy od lat, jak smak przeżutej tysiąc razy donaldówy" – pisała na Facebooku aktywistka Elżbieta Podleśna.