Czteroosobowa grupa polskich turystów podczas górskiej wędrówki na Słowacji zjadła grzyby halucynogenne, które wywołały pobudzenie oraz dezorientację. Konieczna była interwencja słowackich ratowników.
Reklama.
Reklama.
Sytuacja miała miejsce w sobotę 22 października na paśmie górskim Wielka Fatra
Polscy turyści zostali poczęstowani ciastkami z grzybami halucynogennymi
Słowaccy ratownicy otrzymali zgłoszenie z Górskiego Hotelu Kralova Studnia
Górska wędrówka w Słowacji. Polacy zjedli grzyby halucynogenne
W sobotę wieczorem ratowników Horskiej Zachrannej Służby poinformowała obsługa Górskiego Hotelu Kralova Studnia, do którego dotarli zdezorientowani Polacy. Mieli wędrować szlakiem między Blatnicą a Królewskim Źródłem.
Słowaccy ratownicy przekazali za pośrednictwem mediów społecznościowych, że polscy turyści zjedli grzyby halucynogenne w drodze do hotelu. "Wraz z ciastkami dostali je od innej grupy turystów, których spotkali podczas wędrówki z Blatnicy do Kralovej Studni" – czytamy na Facebooku Horskiej Záchrannej Služby.
W komunikacie poinformowano również, że Polacy byli pobudzeni, zdezorientowani, mieli mdłości i tracili kontakt z rzeczywistością. "Po przybyciu na miejsce zdarzenia ratownicy udzielili im pierwszej pomocy, podali im leki i przewieźli wszystkich poszkodowanych pojazdem terenowym do szpitala w Bańskiej Bystrzycy" – poinformowano na stronie internetowej HZS.
"Wstyd mi, że jestem Polakiem, jak czytam takie wiadomości"
Pod wpisem ratowników Horskiej Zachrannej Służby nie brakuje komentarzy. Część użytkowników mediów społecznościowych jest rozbawiona sytuacją. "Wielka Fatra to nowy Amsterdam", "Świetne zdjęcie pamiątkowe. Mam nadzieję, że nic im nie jest" – czytamy.
Nie wszyscy jednak podchodzą do sprawy w ten sposób. Część internautów twierdzi, że w takich sytuacjach ratownicy górscy nie powinni interweniować. "Najlepiej dla nich by było, żeby im nie pomagać. Może by wyciągnęli odpowiednie wnioski. Choć na głupotę nie ma lekarstwa" – podkreślił jeden z krytyków.
Kolejni wskazali, że "służba górska jest po coś innego, niż ratowanie ćpunów", "Powinno się ich podstawić na granicy i wylać kubeł zimnej wody na łeb, ale trzeba znaleźć tych, którzy ich poczęstowali". Jak przyznaje jeden z internautów, "wstyd mu, że jest Polakiem", gdy czyta takie informacje.
W naTemat relacjonuję Polskę i świat, jako reporter newsowy. Bardzo chciałbym móc stwierdzić, że interesuję się wszystkim po trochu i niczym na poważnie, ale jest zupełnie inaczej. Gdy tylko coś mnie naprawdę intryguje, jestem w stanie robić wiele, aby dowiadywać się mnóstwo i więcej. W ostatecznym rozrachunku i tak najciekawsi są ludzie. Wcześniej oglądałem główne wydania „Faktów” i „Wiadomości” przez 14 godzin, aby na czynniki pierwsze rozłożyć tajniki manipulacji. Opłaciło się, bo otrzymałem za to dyplom Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Łódzkim.