Donald Tusk skomentował obecne, 24. miejsce Polski w rankingu Global Firepower. Przypomniał, że w 2014 roku, kiedy rządziła koalicja PO-PSL, nasz kraj plasował się na 18. miejscu. Niektórzy eksperci od wojskowości wyśmiali wpis byłego premiera, co szybko podchwyciły prorządowe media. My o komentarz poprosiliśmy gen. Bogusława Packa.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
"W rankingu siły militarnej GlobalPower (pełna nazwa to Global Firepower – red.) w 2014 Polska była 18 na świecie. Po dwóch kadencjach PiS spadliśmy na 24 miejsce. Mimo rosnących zagrożeń i długów. Z ciebie, Jarosławie, taki wódz, jaki maratończyk" – napisał Donald Tusk w niedzielę wieczorem na Twitterze.
I się zaczęło. Niektórzy eksperci ds. wojskowości wyśmiali wpis lidera PO, co szybko podchwyciły niektóre prorządowe media.
"Jezus Maria. Po kolei. Nie ma czegoś takiego, jak Global Power. Jest ranking Global Fire Power i to jest raczysko, jakich mało. I niestety, ale owszem w tym pseudorankingu Polska w 2014 była na miejscu 18, teraz jest na 24. Ale... Dlaczego ten indeks to kiepskie źródło? Bo wystarczy zauważyć, że autorzy nie podają żadnej metodologii – żadnej. Wynik jest efektem prostej agregacji danych z internetu" – skomentował Michał Piekarski z Instytutu Studiów Międzynarodowych na Uniwersytecie Wrocławskim.
"W rezultacie, według tego pseudorankingu do TOP10 sił powietrznych należą Egipt i Pakistan, potęgami lądowymi są Maroko i Syria, a morskimi Korea Północna i Kolumbia. Reasumując, polemizując w sprawach obronności, trzeba mieć argumenty. A nie głupawe łżerankingi" – dodał Piekarski.
Gen. Bogusław Pacek: Zakupy nie spowodują wzrostu zdolności militarnej
Ranking oparty jest na potencjalnej zdolności każdego narodu do prowadzenia wojny na lądzie, morzu i w powietrzu przy użyciu konwencjonalnych środków. Za numer jeden uznano armię USA, przed Rosją i Chinami. W najnowszym zestawieniu Ukraina zajęła 22. miejsce.
O komentarz poprosiliśmy prof. dr hab. Bogusława Packa, generała dywizji w stanie spoczynku, w latach 1979-2014 oficera Wojska Polskiego.
Mateusz Przyborowski: Czy ranking Global Firepower uznaje pan za miarodajny?
Gen. Bogusław Pacek: Przez wielu ekspertów, których szanuję, ten ranking jest krytykowany. Do jego tworzenia wykorzystuje się 50 różnych kryteriów, które składają się na ogólną ocenę armii danego państwa. Nie jest on pozbawiony wad i ma wielu krytyków, ale i w Polsce, i w Europie, to właśnie na to zestawienie powołują się eksperci i politycy. Nie znam innego, który lepiej wskazywałby właściwe miejsce i pozycje poszczególnych armii.
Głównym jego problemem jest natomiast brak kryteriów, które pokazywałyby właściwie zdolności militarne. Ranking Global Firepower ogranicza się do wielu formalnych danych, jak np. liczba żołnierzy, liczba uzbrojenia, budżet itd. A to nie zawsze wystarczy, aby w pełni określić zdolności militarne.
Prorządowe media zarzucają Tuskowi, że "uderza w PiS i Jarosława Kaczyńskiego w czasie, gdy MON realizuje ogromne zakupy nowoczesnego sprzętu dla wojska".
MON realizuje zakupy, jednak trzeba zdać sobie sprawę, że same zakupy nie spowodują wzrostu zdolności militarnej. Wpłyną na poprawę naszej pozycji w rankingu Global Firepower, ale zdolności militarne państwa to są zdolności do obrony, dowodzenia, zabezpieczenia logistycznego itd.
W końcu to są zdolności do zapewnienia komunikacji, czyli łączności. Liczbą dowódców tego się nie mierzy, tylko ich przygotowaniem i umiejętnością dowodzenia.
To wszystko mierzy się efektami. Może się więc zdarzyć, że państwo, które ma pół miliona żołnierzy, będzie miało zdolności militarne słabsze od państwa, które tych żołnierzy ma znacznie mniej.
24. miejsce w rankingu na 140 państw uznaje pan za dobre czy słabe? A może Ustawa o obronie ojczyzny, która obowiązuje od przeszło pół roku, poprawi naszą pozycję?
Powiedzmy sobie jasno: sama ustawa nie poprawi zdolności militarnej naszego kraju. Jej realizacja może umożliwić poprawę tych zdolności i oby tak się stało. Ta ustawa jest dobrym gruntem, ale sam dokument niczego nie zmieni. Podobnie jak sam zakup uzbrojenia.
A kiedy ta zdolność się poprawi? Wtedy, kiedy to uzbrojenie trafi już do Polski, żołnierze nauczą się dobrze obsługiwać i efektywnie wykorzystywać sprzęt, a dowódcy nauczą się świetnie planować operacje. I do tego potrzebna jest również odpowiednia amunicja.
Krótko mówiąc: aby armia była silna, każdy element musi ze sobą współpracować i wszystko musi dobrze funkcjonować.
Żeby armia była silna, musi efektywnie działać. Przykład: mamy 1000 żołnierzy, którzy nie mają dobrej broni, albo mają, tylko nie potrafią się z nią obchodzić. Efekt ich działań może być słabszy niż armii, która liczy 500 żołnierzy, ale dobrze wyszkolonych.
Najlepszym przykładem są wojska specjalne, które we wszystkich armiach są bardzo małe, jeśli chodzi o liczbę, i nie posiadają ciężkiego sprzętu. Takie wojsko potrafi jednak zadać większe straty przeciwnikowi niż np. duże oddziały wojsk lądowych. Same pary żołnierskich butów nie obronią państwa.
Co więcej, na te zdolności militarne nakładają się również zdolności cywilów, a więc i przemysłu obronnego. To widać po wojnie w Ukrainie: co jest warta nawet najlepsza armia, jeśli nie będzie miała dostarczanej amunicji? A tę produkują zakłady cywilne. Przecież Ukraina upadłaby w krótkim czasie bez wsparcia Zachodu.
Obecne miejsce Polski w rankingu Global Firepower to sygnał, że mamy sporo do zrobienia w kwestii obronności Polski?
Tak, mamy wiele do zrobienia, bo armię należy wciąż udoskonalać. Najważniejsza jest równoległa realizacja dwóch głównych zadań. Pierwsze: żeby obecne dywizje, flotylle czy skrzydła powietrzne były w pełni gotowe do działania, żeby nie zabrakło amunicji, żeby czołgi były sprawne i żeby żołnierze byli wyszkoleni.
Druga sprawa to rozbudowa armii, jednak nie chodzi tylko o liczby, a o zwiększanie polskiej zdolności militarnej. Jeśli np. Polska kupi czołg, musimy wiedzieć, skąd weźmiemy do niego amunicję. Musimy wiedzieć, co się stanie, jeśli gąsienica w tym czołgu wysiądzie, trzeba zadbać o to, aby załogi były wyszkolone. To są setki elementów, które muszą być przewidywane. Bo jeśli nie będą, to nawet najdroższe zakupy na niewiele się zdadzą.