We wtorek po południu przed Sejmem rozpoczął się protest przeciwko "Lex Czarnek 2.0". Manifestanci nie zgadzają się na zmiany w prawie w oświatowym i twierdzą, że nowelizacja ustawy zniszczy autonomię polskich szkół.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Protest przed Sejmem rozpoczął się około godz. 17. Manifestanci nie zgadzają się na zmiany w prawie oświatowym, zaproponowany przez posłów PiS w tzw. ustawie "Lex Czarnek 2.0". Protest zorganizowała koalicja Wolna Szkoła.
"Ustawa Lex Czarnek 2.0 wprowadza do edukacji kontrolę, uderza w autonomię szkół i nauczycieli, a także w istocie odbiera decyzyjność rodzicom. Zapisy ustawy podszyte są obsesją wszechobecnej kontroli i brakiem zaufania do rodziców, nauczycieli, organizacji społecznych, samorządów, dyrektorów szkół i uczniów" - napisali organizatorzy w opisie wydarzenia na Facebooku.
Podkreślono między innymi, że jeśli nowe przepisy wejdą w życie, "o tym, jakie organizacje będą mogły współpracować ze szkołą, będzie decydować kurator, a nie rodzic". "Nie ma naszej zgody na zwiększoną władzę kuratora oświaty" – dodano.
Przeciwnicy wskazują też, że "Lex Czarnek 2.0" to zamach na edukację domową. "Zapisy, które uniemożliwią wielu tysiącom dzieci kontynuowanie nauki w dotychczasowej formie poza edukacją publiczną, wymuszona rejonizacja, 21-dniowe okienko czasowe na przechodzenie na edukację domową, zakaz egzaminów online, egzaminy pod kontrolą kuratorium – wyliczają.
Czym jest "Lex Czarnek 2.0"?
W marcu tego roku prezydent Andrzej Duda zawetował "Lex Czarnek". Minister edukacji i nauki zapowiedział jednak, że ten projekt wróci w nieco zmodyfikowanej wersji. I wrócił – jako "Lex Czarnek 2.0" i w dodatku w wersji "poselskiej", bo został zgłoszony przez polityków PiS.
Niektórzy liczą, że projekt ponownie spotka się z prezydenckim wetem, bo w Pałacu Prezydenckim największe wątpliwości budzą zapisy znacznie utrudniające tzw. edukację domową.
Według danych z takiej formy nauki korzysta obecnie 31,5 tys. polskich dzieci. Liczba ta zwiększyła się w trakcie pandemii. Rodzice, którzy chcą, aby ich pociechy przeszły na edukację domową, najpierw zapisują dzieci do tradycyjnej szkoły, a następnie proszą dyrektora o zgodę na zmianę trybu kształcenia.
To rodzice lub opiekunowie ponoszą więc odpowiedzialność za wyniki dziecka w nauce, ale szkoła ma jednak wspierać uczniów i organizować dla nich egzaminy. W międzyczasie powstały placówki, które prowadzą edukację w trybie domowym. Koszty prowadzenia takiej placówki są sporo niższe. Subwencja z budżetu państwa jest wypłacana, ale również jest niższa niż ta "tradycyjna".
Projekt "Lex Czarnek 2.0" chce ten proceder ukrócić. Według zapisów w danej szkole mogłoby być tylko połowa uczniów w trybie edukacji domowej. Placówka musiałaby ponadto przygotować fizyczne miejsce dla każdego ucznia, a egzaminy miałyby odbywać się w formule stacjonarnej, a nie zdalnej. Projekt ustawy przywraca też tzw. rejonizację, czyli każdy "uczeń domowy" musiałby mieć swoją szkołę w województwie, w którym mieszka.
We wtorek od godz. 17 komisja sejmowa rozpatruje dwa projekty: "Lex Czarnek 2.0" oraz Andrzeja Dudy z 2020 roku, który przez dwa lata leżał zamknięty w szafie przy ul. Wiejskiej.