Brazylia, jak Polska, jest totalnie podzielona na pół. Wiele innych podobieństw też można się doszukiwać. Ale czegoś takiego, co ogarnęło Brazylię przed wyborami prezydenckimi, nie spotkacie ani w Polsce, ani chyba nigdzie w Europie. Tu kampania momentami przypomina karnawał. Choć tym razem okupiony strachem, totalną dezinformacją, groźbami, a nawet przypadkami śmierci.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
30 października Brazylia wybiera w drugiej turze prezydenta. Pierwszą turę wygrał były prezydent Luiz Inácio Lula da Silva (48,4 proc.). Obecny prezydent Jair Bolsonaro zdobył 43,2 proc głosów.
Oto jaka atmosfera opanowała Brazylię przed wyborczą bitwą, od której zależy przyszłość tego kraju.
– Brazylijczycy lubią wybory jak mistrzostwa świata w piłce nożnej – opowiada nam Marcelo Uchôa, brazylijski prawnik z Fortalezy.
Wyobraźcie sobie tłumy tysięcy ludzi ubranych w czerwone koszulki lub z czerwonymi emblematami i gadżetami, które idą przez miasta, wymachując czerwonymi flagami i transparentami. Albo w tej czerwieni maszerują po centrach handlowych, przedzierają się przez stacje metra, wchodzą na bazary.
Tańczą, śpiewają i krzyczą, że zwyciężą.
Wyobraźcie też sobie bloki z balkonami obwieszonymi czerwonymi flagami i czerwone plakaty w oknach. Samochody oklejone tymi plakatami albo całe kawalkady samochodów, które tak udekorowane jadą przez miasta. Stragany uginające się od ręczników, koszulek, czapek i innych gadżetów w barwach kandydatów na prezydenta.
Szaleństwo?
– Brazylijczycy lubią wybory jak mistrzostwa świata w piłce nożnej – śmieje się Marcelo Uchôa. Jest prawnikiem, nauczycielem akademickim i bardzo zaangażowanym zwolennikiem Luiza Inácio Lula da Silvy, który rzucił wyzwanie Jairowi Bolsonaro i prowadził w sondażach przed niedzielnymi wyborami.
Fortaleza – tu rządzi czerwony
Kolor Luli to czerwień, numer wyborczy 13. Tu, w Fortaleziew północno-wschodniej Brazylii, gdzie mieszka Marcelo, te symbole i zdjęcia Luli są dosłownie wszędzie.
– Mam wszystko z Lulą. Flagę na balkonie, ręcznik z Lulą, t-shirt, kubek. Naklejkę na samochodzie. Wszystko, co możesz sobie wyobrazić – mówi. Z dumą zaznacza, że zdjęcie Luli na t-shirtach jest historyczne, pochodzi z czasów, gdy były prezydent był w więzieniu, za czasów dyktatury wojskowej w latach 70.
– A to L. Symbol Luli – pokazuje jeszcze jeden znak. Ten układ palców jako gest poparcia dla przywódcy Partii Pracujących (PT) w Brazylii znany jest od lat.
W tej czerwonej koszulce Marcelo Uchôa bierze udział w manifestacjach poparcia dla Luli. Jego nagrania można znaleźć w mediach społecznościowych.
– Dziś są urodziny Luli. Będzie impreza w całej Brazylii. Przyślę więcej zdjęć – uprzedził w czwartek. W nocy przysłał mi wiadomość: "Fortaleza – Ceará - Północy Wschód. Teraz!".
Zobaczcie, jaka atmosfera panowała przed wyborami na tych zgromadzeniach. Śpiew, tańce, i "Ole, ole, ole". – To jest jak karnawał. Ludzie są szczęśliwi. Jest nas większość. Wygramy – innej opcji nie bierze pod uwagę.
Internet dosłownie ugina się od podobnych nagrań. Aż wszystkie chciałoby się zamieścić, z różnych brazylijskich miast.
Jak ludzie na ulicach pokazują sobie palcami "L",
Jak zwolennicy Luli "przejęli" statek rzeczny.
Albo galerie handlowe.
Jak na ostatnich wiecach za Lulą szło morze ludzi, a on reagował: "Na ulicach są nad miliony". I jak byłego prezydenta Brazylii popierają prawnicy, a wcześniej ok. tysiąca profesorów, naukowców, parlamentarzystów.
Brazylia wybiera prezydenta
W niedzielę 30 października w Brazylii odbywa się druga tura wyborów prezydenckich, które świat okrzyknął już starciem między demokracją a drogą autorytarną. Pierwszą turę o ok. 5 p.p. wygrał Luiz Inácio Lula da Silva.
Ale tu w Fortalezie i całym stanie Ceará, którego stolicą jest to liczące ponad 2,6 mln ludzi miasto, wygrał we wszystkich 184 gminach. W ogóle wygrał we wszystkich stanach północno-wschodniej Brazylii.
Przed drugą turą Lula nawet tu nie przyjechał, bo jego zwycięstwo tutaj zdaje się być przesądzone. O poparcie walczył w innych regionach. Bo tak jak tu jest czerwono, w innych regionach jest żółto-zielono.
– Brazylia jest bardzo zmobilizowana przed tymi wyborami – mówi Marcelo.
I choćby po tym widać, jak podział w tym kraju jest gigantyczny.
– Wybory prezydenckie w Brazylii w 2022 roku są pierwszymi, w których dwóch prezydentów walczy jednocześnie. Obaj są bardzo popularni i bardzo znienawidzeni. Ten związek miłości i nienawiści spowodował, że te wybory są niezwykle ożywione i podzielone. Ludzie byli bardzo zaangażowani w obie kampanie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliśmy – komentuje dla naTemat prof. Glauco Peres da Silva, politolog z uniwersytetuw São Paulo.
– Bez względu na wynik wyborów zwycięzca będzie rządził podzielonym krajem. Jeśli nowy prezydent nie zaangażuje się w uspokojenie nastrojów w kraju, możemy być świadkami wielu konfliktowych wydarzeń między tymi dwoma grupami – podkreśla.
Pytam, czy jest coś, co w tej kampanii najbardziej go zaskoczyło lub zszokowało.
– Ludzie ginęli na przyjęciach urodzinowych z powodu trzymania flag i koszulek Partii Pracy. Byli też wyrzuceni z kościołów protestanckich z powodu okazania poparcia Luli – odpowiada.
Brudna kampania wyborcza
W lipcu doszło do głośnego zabójstwa. Polityk Marcelo Arruda, zwolennik Luli, został zastrzelony przez zwolennika Bolsonaro podczas przyjęcia z okazji swoich 50. urodzin.
Media opisywały też inne przypadki przemocy i brutalności. Na przykład, że zwolennik Jaira Bolsonaro użył granatów ręcznych i karabinu do ataku na policjantów, którzy próbowali go zatrzymać. Donosiły też o strzałach, groźbach, o ogromnej dezinformacji i szerzeniu fake newsów, które prowadziły do tego, że Lula musiał przekonywać, że np. nie zamierza zamykań kościołów i ograniczać wolności religii. Albo, że nie ma nic wspólnego z kultem diabła.
Media donosiły też o gwałtowanych reakcjach na symbole Luli. Na przykład w centrum handlowym w Recife zaatakowano za to grupę starszych osób.
Tu ciekawostka, trafiam też na reportaż z miasta Recife, stolicy stanu Pernambuco, gdzie w niektórych blokach, zgodnie z regulaminem, mieszkańcy nie mogą wywieszać innych flag niż flagi Brazylii – którą w tej kolorowej, wyborczej, bitwie wykorzystują zwolennicy Bolsonaro.
Zamiast tego zwolennicy Luli palą w oknach czerwone lampy. Albo zasłaniają lampy czymś czerwonym. Albo wykonali bożonarodzeniowe gwiazdy w kolorze czerwonym.
Pytam Marcelo o ten strach. Czy go czuć. On się nie boi. Ale mówi, że wielu tak.
– Bolsonaro straszy ludzi, ale mimo to jest nas coraz więcej. Poziom przemocy jest podobny jak przed pierwszą turą, ale teraz w sposób alarmujący wzrosło zastraszanie pracowników przez pracodawców – mówi.
O tym, dlaczego on i wielu mu podobnych Brazylijczyków chce Lulę na prezydenta, można napisać elaborat. I dlaczego druga część Brazylijczyków chce Bolsonaro, też. Podobnie jak o tym, dlaczego obie strony wzajemnie się nienawidzą.
– Bolsonaro to horror, jest zagrożeniem nie tylko dla Brazylii, ale dla całej ludzkości – uważa Marcelo Uchôa.
Dlaczego Lula, dlaczego nie Bolsonaro
Przypomina, jak podczas pandemii Bolsonaro negował Covid, jakie miał podejście do szczepionek. Że z tego powodu zmarło ok. 800 tys. Brazylijczyków, którzy mogli przeżyć gdyby nie jego nieodpowiedzialność. Że Bolsonaro jest katastrofą dla środowiska, a jego polityka doprowadziła do bezprecedensowego wylesiania Amazonii oraz przemocy wobec rdzennej ludności.
– Bezrobocie, inflacja, powrót Brazylii na światową mapę skrajnego ubóstwa. Jakby tego wszystkiego było mało, to zagorzały przeciwnik demokracji – mówi mieszkaniec Fortalezy.
Prawnik wymienia: obrażanie i cenzorowanie prasy, opresję wobec ruchów społecznych, podsycanie podziałów w społeczeństwie przez mizoginię, rasizm, homofobię, ksenofobię, aporofobię (strach przed biednymi). A także atakowanie instytucji publicznych, w szczególności Sądu Najwyższego i Trybunału Wyborczego, które nieustannie zniesławia i grozi zamachem stanu.
Jego lista jest jednak znacznie dłuższa.
– Z kolei Lula reprezentuje powrót Brazylii na tory, z których nigdy nie powinna zejść. Był najlepszym prezydentem w historii kraju. Wyciągnął 30 mln ludzi ze skrajnej biedy i usunął Brazylię ze światowej mapy głodu. Dzięki temu Brazylia była szóstą gospodarką świata, szanowaną i podziwianą na całym świecie. Nigdy nie stronił od wspierania demokracji. Dziś reprezentuje jedyną realną alternatywę i jedyną możliwą nadzieję dla Brazylii i narodu brazylijskiego – uważa.
Nieustannie powtarza, że tylko północny wschód uratuje Brazylię. Na każdym kroku bardzo to podkreśla.
– To drugi najludniejszy region w kraju. Najwierniejszy w obronie Luli. To on spojrzał na północny wschód, kiedy nikt wcześniej tego nie robił. Tu skoncentrowała się największa bieda w kraju, a Lula zmienił to, gdy był prezydentem. Odebrał biedę i nadał godność kobietom i mężczyznom z północnego wschodu. Zawsze wygra tu przytłaczającą większością głosów. Tam, gdzie nie wygra, walczy mocno – wyjaśnia.
I po 30 października nie tylko Brazylia wstrzyma oddech. Cały świat czeka w napięciu, kto wygra te wybory.
Bolsonaro ma większe poparcie wśród najbogatszych ludzi. Przywłaszczył sobie barwy narodowe. W roku Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej wiadomo, jakie ma to znaczenie. Prowadzi mesjańską kampanię, w której aktywny udział bierze kościół zielonoświątkowy. W ten sposób stara się wykorzystać wiarę, aby zaistnieć wśród najbiedniejszych. W związku z tym w niektórych regionach kraju można zaobserwować obecność żółto-zielonych barw. W Fortalezie – tylko w bogatych dzielnicach. Wszędzie dominuje kolor czerwony