Były prezydent Luiz Inacio Lula da Silva i jego zwolennicy podczas wiecu w Recife.
Były prezydent Luiz Inacio Lula da Silva i jego zwolennicy podczas wiecu w Recife. fot. MAIRA ERLICH/AFP/East News
Reklama.
  • 30 października Brazylia wybiera w drugiej turze prezydenta. Pierwszą turę wygrał były prezydent Luiz Inácio Lula da Silva (48,4 proc.). Obecny prezydent Jair Bolsonaro zdobył 43,2 proc głosów.
  • Oto jaka atmosfera opanowała Brazylię przed wyborczą bitwą, od której zależy przyszłość tego kraju.
  • – Brazylijczycy lubią wybory jak mistrzostwa świata w piłce nożnej – opowiada nam Marcelo Uchôa, brazylijski prawnik z Fortalezy.
  • Wyobraźcie sobie tłumy tysięcy ludzi ubranych w czerwone koszulki lub z czerwonymi emblematami i gadżetami, które idą przez miasta, wymachując czerwonymi flagami i transparentami. Albo w tej czerwieni maszerują po centrach handlowych, przedzierają się przez stacje metra, wchodzą na bazary.

    Tańczą, śpiewają i krzyczą, że zwyciężą.

    Wyobraźcie też sobie bloki z balkonami obwieszonymi czerwonymi flagami i czerwone plakaty w oknach. Samochody oklejone tymi plakatami albo całe kawalkady samochodów, które tak udekorowane jadą przez miasta. Stragany uginające się od ręczników, koszulek, czapek i innych gadżetów w barwach kandydatów na prezydenta.

    Szaleństwo?

    – Brazylijczycy lubią wybory jak mistrzostwa świata w piłce nożnej – śmieje się Marcelo Uchôa. Jest prawnikiem, nauczycielem akademickim i bardzo zaangażowanym zwolennikiem Luiza Inácio Lula da Silvy, który rzucił wyzwanie Jairowi Bolsonaro i prowadził w sondażach przed niedzielnymi wyborami.

    Fortaleza – tu rządzi czerwony

    Kolor Luli to czerwień, numer wyborczy 13. Tu, w Fortalezie w północno-wschodniej Brazylii, gdzie mieszka Marcelo, te symbole i zdjęcia Luli są dosłownie wszędzie.

    – Mam wszystko z Lulą. Flagę na balkonie, ręcznik z Lulą, t-shirt, kubek. Naklejkę na samochodzie. Wszystko, co możesz sobie wyobrazić – mówi. Z dumą zaznacza, że zdjęcie Luli na t-shirtach jest historyczne, pochodzi z czasów, gdy były prezydent był w więzieniu, za czasów dyktatury wojskowej w latach 70.

    – A to L. Symbol Luli – pokazuje jeszcze jeden znak. Ten układ palców jako gest poparcia dla przywódcy Partii Pracujących (PT) w Brazylii znany jest od lat.

    logo

    W tej czerwonej koszulce Marcelo Uchôa bierze udział w manifestacjach poparcia dla Luli. Jego nagrania można znaleźć w mediach społecznościowych.

    – Dziś są urodziny Luli. Będzie impreza w całej Brazylii. Przyślę więcej zdjęć – uprzedził w czwartek. W nocy przysłał mi wiadomość: "Fortaleza – Ceará - Północy Wschód. Teraz!".

    Zobaczcie, jaka atmosfera panowała przed wyborami na tych zgromadzeniach. Śpiew, tańce, i "Ole, ole, ole". – To jest jak karnawał. Ludzie są szczęśliwi. Jest nas większość. Wygramy – innej opcji nie bierze pod uwagę.

    Internet dosłownie ugina się od podobnych nagrań. Aż wszystkie chciałoby się zamieścić, z różnych brazylijskich miast.

    Jak ludzie na ulicach pokazują sobie palcami "L",

    Jak zwolennicy Luli "przejęli" statek rzeczny.

    Albo galerie handlowe.

    Jak na ostatnich wiecach za Lulą szło morze ludzi, a on reagował: "Na ulicach są nad miliony". I jak byłego prezydenta Brazylii popierają prawnicy, a wcześniej ok. tysiąca profesorów, naukowców, parlamentarzystów.

    Brazylia wybiera prezydenta

    W niedzielę 30 października w Brazylii odbywa się druga tura wyborów prezydenckich, które świat okrzyknął już starciem między demokracją a drogą autorytarną. Pierwszą turę o ok. 5 p.p. wygrał Luiz Inácio Lula da Silva.

    Ale tu w Fortalezie i całym stanie Ceará, którego stolicą jest to liczące ponad 2,6 mln ludzi miasto, wygrał we wszystkich 184 gminach. W ogóle wygrał we wszystkich stanach północno-wschodniej Brazylii.

    Przed drugą turą Lula nawet tu nie przyjechał, bo jego zwycięstwo tutaj zdaje się być przesądzone. O poparcie walczył w innych regionach. Bo tak jak tu jest czerwono, w innych regionach jest żółto-zielono.

    logo
    MAURO PIMENTEL/AFP/East News

    Brazylia jest bardzo zmobilizowana przed tymi wyborami – mówi Marcelo.

    Bolsonaro ma większe poparcie wśród najbogatszych ludzi. Przywłaszczył sobie barwy narodowe. W roku Mistrzostw Świata w Piłce Nożnej wiadomo, jakie ma to znaczenie. Prowadzi mesjańską kampanię, w której aktywny udział bierze kościół zielonoświątkowy. W ten sposób stara się wykorzystać wiarę, aby zaistnieć wśród najbiedniejszych. W związku z tym w niektórych regionach kraju można zaobserwować obecność żółto-zielonych barw. W Fortalezie – tylko w bogatych dzielnicach. Wszędzie dominuje kolor czerwony

    Marcelo Uchôa

    Fortaleza

    I choćby po tym widać, jak podział w tym kraju jest gigantyczny.

    – Wybory prezydenckie w Brazylii w 2022 roku są pierwszymi, w których dwóch prezydentów walczy jednocześnie. Obaj są bardzo popularni i bardzo znienawidzeni. Ten związek miłości i nienawiści spowodował, że te wybory są niezwykle ożywione i podzielone. Ludzie byli bardzo zaangażowani w obie kampanie, nigdy wcześniej czegoś takiego nie widzieliśmy – komentuje dla naTemat prof. Glauco Peres da Silva, politolog z uniwersytetu w São Paulo.

    – Bez względu na wynik wyborów zwycięzca będzie rządził podzielonym krajem. Jeśli nowy prezydent nie zaangażuje się w uspokojenie nastrojów w kraju, możemy być świadkami wielu konfliktowych wydarzeń między tymi dwoma grupami – podkreśla.

    Pytam, czy jest coś, co w tej kampanii najbardziej go zaskoczyło lub zszokowało.

    – Ludzie ginęli na przyjęciach urodzinowych z powodu trzymania flag i koszulek Partii Pracy. Byli też wyrzuceni z kościołów protestanckich z powodu okazania poparcia Luli – odpowiada.

    logo
    EVARISTO SA/AFP/East News

    Brudna kampania wyborcza

    W lipcu doszło do głośnego zabójstwa. Polityk Marcelo Arruda, zwolennik Luli, został zastrzelony przez zwolennika Bolsonaro podczas przyjęcia z okazji swoich 50. urodzin.

    Media opisywały też inne przypadki przemocy i brutalności. Na przykład, że zwolennik Jaira Bolsonaro użył granatów ręcznych i karabinu do ataku na policjantów, którzy próbowali go zatrzymać. Donosiły też o strzałach, groźbach, o ogromnej dezinformacji i szerzeniu fake newsów, które prowadziły do tego, że Lula musiał przekonywać, że np. nie zamierza zamykań kościołów i ograniczać wolności religii. Albo, że nie ma nic wspólnego z kultem diabła.

    Media donosiły też o gwałtowanych reakcjach na symbole Luli. Na przykład w centrum handlowym w Recife zaatakowano za to grupę starszych osób.

    Tu ciekawostka, trafiam też na reportaż z miasta Recife, stolicy stanu Pernambuco, gdzie w niektórych blokach, zgodnie z regulaminem, mieszkańcy nie mogą wywieszać innych flag niż flagi Brazylii – którą w tej kolorowej, wyborczej, bitwie wykorzystują zwolennicy Bolsonaro.

    Zamiast tego zwolennicy Luli palą w oknach czerwone lampy. Albo zasłaniają lampy czymś czerwonym. Albo wykonali bożonarodzeniowe gwiazdy w kolorze czerwonym.

    Pytam Marcelo o ten strach. Czy go czuć. On się nie boi. Ale mówi, że wielu tak.

    – Bolsonaro straszy ludzi, ale mimo to jest nas coraz więcej. Poziom przemocy jest podobny jak przed pierwszą turą, ale teraz w sposób alarmujący wzrosło zastraszanie pracowników przez pracodawców – mówi.

    O tym, dlaczego on i wielu mu podobnych Brazylijczyków chce Lulę na prezydenta, można napisać elaborat. I dlaczego druga część Brazylijczyków chce Bolsonaro, też. Podobnie jak o tym, dlaczego obie strony wzajemnie się nienawidzą.

    – Bolsonaro to horror, jest zagrożeniem nie tylko dla Brazylii, ale dla całej ludzkości – uważa Marcelo Uchôa.

    Dlaczego Lula, dlaczego nie Bolsonaro

    Przypomina, jak podczas pandemii Bolsonaro negował Covid, jakie miał podejście do szczepionek. Że z tego powodu zmarło ok. 800 tys. Brazylijczyków, którzy mogli przeżyć gdyby nie jego nieodpowiedzialność. Że Bolsonaro jest katastrofą dla środowiska, a jego polityka doprowadziła do bezprecedensowego wylesiania Amazonii oraz przemocy wobec rdzennej ludności.

    – Bezrobocie, inflacja, powrót Brazylii na światową mapę skrajnego ubóstwa. Jakby tego wszystkiego było mało, to zagorzały przeciwnik demokracji – mówi mieszkaniec Fortalezy.

    Prawnik wymienia: obrażanie i cenzorowanie prasy, opresję wobec ruchów społecznych, podsycanie podziałów w społeczeństwie przez mizoginię, rasizm, homofobię, ksenofobię, aporofobię (strach przed biednymi). A także atakowanie instytucji publicznych, w szczególności Sądu Najwyższego i Trybunału Wyborczego, które nieustannie zniesławia i grozi zamachem stanu.

    Jego lista jest jednak znacznie dłuższa.

    – Z kolei Lula reprezentuje powrót Brazylii na tory, z których nigdy nie powinna zejść. Był najlepszym prezydentem w historii kraju. Wyciągnął 30 mln ludzi ze skrajnej biedy i usunął Brazylię ze światowej mapy głodu. Dzięki temu Brazylia była szóstą gospodarką świata, szanowaną i podziwianą na całym świecie. Nigdy nie stronił od wspierania demokracji. Dziś reprezentuje jedyną realną alternatywę i jedyną możliwą nadzieję dla Brazylii i narodu brazylijskiego – uważa.

    Nieustannie powtarza, że tylko północny wschód uratuje Brazylię. Na każdym kroku bardzo to podkreśla.

    – To drugi najludniejszy region w kraju. Najwierniejszy w obronie Luli. To on spojrzał na północny wschód, kiedy nikt wcześniej tego nie robił. Tu skoncentrowała się największa bieda w kraju, a Lula zmienił to, gdy był prezydentem. Odebrał biedę i nadał godność kobietom i mężczyznom z północnego wschodu. Zawsze wygra tu przytłaczającą większością głosów. Tam, gdzie nie wygra, walczy mocno – wyjaśnia.

    I po 30 października nie tylko Brazylia wstrzyma oddech. Cały świat czeka w napięciu, kto wygra te wybory.