Dowody prokuratury na przyjmowanie i żądanie korzyści majątkowych przez dr. Mirosława G. oraz jego pacjentów potwierdziły się przed sądem. Sprawa przyjmowania "prezentów" i "białych kopert" przez doktora G. od kilku lat budziła duże emocje. Sąd musiał zdecydować, gdzie kończy się wyrażanie wdzięczności, a zaczyna korupcja. Czy dzisiejsza decyzja cokolwiek zmieni, a białe koperty znikną z lekarskich gabinetów?
Prokurator zażądał dwóch lat więzienia w zawieszeniu na 5 lat, 200 tys. zł grzywny oraz przepadku kwot z łapówek i obciążenia kosztami procesu. Jutro mają zostać odczytane mowy końcowe. Dr Mirosław G. nigdy nie zaprzeczał, że przyjmował koperty oraz prezenty. Pieniądze miał jednak przekazywać na potrzeby szpitala. Podarunki zaś uważał jedynie za dowody wdzięczności.
CBA, które przeszukało jego gabinet skonfiskowało między innymi zegarki, luksusowe perfumy, wiecznych piór i butelki markowego alkoholu. Część z nich, między innymi trzy z sześciu zegarków, zostały później zwrócone lekarzowi. Jednak precedensowa sprawa Doktora G., której finał rozgrywa się obecnie na naszych oczach, jest jedynie początkiem dyskusji, gdzie kończą się prezenty, a zaczynają łapówki.
Przyjmowanie prezentów przez lekarzy nikogo w Polsce nie dziwi. Stało się niejako niepisanym elementem systemu wynagrodzeń, na który zarówno niektórzy lekarze jak i pacjenci godzili się od wielu lat. Nikt chyba nie widzi problemu w wręczeniu kawy lekarzowi, z którego opieki jesteśmy zadowoleni. Sprawa Mirosława G. rozpoczęła jednak dyskusje o przemyśle prezentowym, który odbywa się poza jakimkolwiek monitoringiem.
Nie wyciągnięto wniosków ze sprawy doktora G.
Mogłoby się wydawać, że tak duże nagłośnienie sprawy ukróci przynajmniej w pewnym stopniu przemysł łapówkarski w Polsce. – Ta sprawa niczego nie zmieniła. Rozpoczęła jedynie jałową dyskusję. Słynna konferencja prasowa Zbigniewa Ziobry nawet pogorszyła sytuację w służbie zdrowia, zwłaszcza w kwestii transplantologi – uważa Maciej Dercz, ekspert ds. służby zdrowia. Wniosków z tej przykrej lekcji nie wyciągnęły również polskie władze, które nie zrobiły praktycznie nic w kwestii łapówkarstwa. – Nie stworzono mechanizmów, które by to zahamowały – wypomina ekspert.
Dziś sprawa "kopert" od rana jest tematem dyskusji na Twitterze:
Z tą plagą trzeba walczyć
– Wręczanie lekarzowi jakiegokolwiek prezentu lub koperty przed wykonaniem świadczenia nosi wszystkie znamiona czynu karalnego – uważa Maciej Dercz, Dyrektor Instytucji Organizacji Ochrony Zdrowia uczelni Łazarskiego. Według eksperta, nie ma nic złego w przyjmowaniu wyrazów wdzięczności już po zabiegu, pod warunkiem że nie było to wcześniej zaplanowane. – W naszej kulturze to wyrażanie wdzięczności przybrało różne formy, kwiaty alkohole, czekolady. Jeśli jednak są to pieniądze, to z taką plagą powinniśmy walczyć – twierdzi Maciej Dercz.
Podstawowym kryterium, które może pomóc w ocenie, czy dany prezent jest miłym gestem lub łapówką, jest przede wszystkim rozsądek. – Wszystko zależy od tego, co to za prezent. Jeśli ktoś po zabiegu przyniesie mi kluczyki do mercedesa, trudno mówić o wyrażaniu wdzięczności – mówi Jolanta Orłowska-Heitzman z Naczelnej Izby Lekarskiej.
Według Macieja Dercza, problem łapówkarstwa można bardzo łatwo rozwiązać, a przynajmniej zmniejszyć jego skalę. – Dopóki nie wprowadzi się regulacji, które nie będą pozwalały lekarzowi przyjmować pacjentów jednocześnie w systemie publicznym i prywatnym, problem nie będzie rozwiązany – uważa ekspert. Takie rozwiązanie funkcjonuje choćby w Wielkiej Brytanii, gdzie uregulowano to ustawowo.
Z Derdczem nie zgadza się jednak Jolanta Orłowska-Heitzman. Lekarka podkreśla, że w Polsce mamy i tak mało lekarzy. Zakazanie pracy jednocześnie w służbie prywatnej i publicznej mogłoby mieć katastrofalne skutki i jeszcze pogorszyć sytuację.
Prezenty dla lekarzy są elementem kulturowym
Mało jest w osób w Polsce, które nie wręczyłyby kiedyś lekarzowi czekoladek lub kawy. Jest to dla nas tak oczywiste, jak wręczenie kwiatów nauczycielce na koniec roku szkolnego. Większość z nas chce wyrazić w ten sposób swoją wdzięczność, mając w pamięci niskie zarobki w służbie zdrowia. Jest jednak spora grupa ludzi, która daje prezenty i koperty zwyczajnie ze strachu.
Niektórym wydaje się, że lekarz który nie zostanie nagrodzony jeszcze przed wykonaniem zabiegu, nie wykona swojego zadania tak szybko i przede wszystkim tak dobrze jak byśmy tego oczekiwali. Takie przeświadczenie przejmujemy od rodziców, a oni od swoich. – To zjawisko pojawiło się w Polsce po wojnie. Już wtedy stwierdziliśmy, że ten system to służba zdrowia. Do tej pory traktujemy ją jako element komunistyczny. Traktując to jako służbę, pacjenci mają świadomość relacji jak z organem administracji państwowej. A tu zawsze staraliśmy się ułatwić życie najprostszymi metodami jakie znamy – uważa Maciej Dercz.
Gdzie kończy się wdzięczność, a zaczyna korupcja? – To pytanie zadawane nie od dziś – mówi Jolanta Orłowska-Heitzman z Naczelnej Izby Lekarskiej. – Wiadomo, że to temat bardzo drażliwy. Z korupcją spotykamy się na każdym kroku. Jednak gdy w grę wchodzi ludzkie życie, problem ten nabiera znacznie poważniejszego wymiaru – mówi lekarz.
Koperty uzupełniają brak pieniędzy w systemie
Trudno winić jedynie lekarzy za obecny stan rzeczy. Po pierwsze ktoś te łapówki wręcza, po drugie ktoś ustanawia przepisy, które nie są w stanie zapobiec białej korupcji. Trudno jednak winić pacjentów, którzy w obliczu choroby lub groźby utraty życia są w tanie zrobić znacznie więcej, niż tylko podarować lekarzowi pieniądze.
– System publiczny się wali. Pacjenci mają ograniczony dostęp do świadczeń. W publicznym systemie służby zdrowia jest za mało pieniędzy. Ludzie są zmuszeni by ratować swoje życie wszystkimi możliwymi sposobami – podkreśla Maciej Dercz. Pole do nieuczciwych działań sprawia nieszczelny sposób decydowania o tym, który z pacjentów będzie mógł otrzymać świadczenie poza kolejką. O ile decydują o tym przede wszystkim względy zdrowotne, czasem przesunięcia są dosyć "swobodne".
Według eksperta, sytuacja będzie jeszcze gorsza, gdy dojdzie do przekształcenia szpitali w spółki. – Szpital będzie działał komercyjnie, a pacjenci będą czuli się jeszcze bardziej zagrożeni. Jedynym oczekiwaniem szpitala będzie wówczas nie misja leczenia ludzi, a wynik finansowy. Wtedy pacjent będzie jeszcze bardziej zmuszony do kombinowania. Nikt nie będzie patrzył, czy coś jest dozwolone, czy nie. Będzie walczył o swoje życie - podsumowuje Maciej Dercz.
Czy problem wręczania i przyjmowania łapówek przez lekarzy kiedyś się skończy? – To kwestia mentalności. Myślę że to kwestia pokoleń – mówi szczerze Jolanta Orłowska-Heitzman z Naczelnej Izby Lekarskiej.
Dyrektor Instytucji Organizacji Ochrony Zdrowia uczelni Łazarskiego
System publiczny się wali. Pacjenci mają ograniczony dostęp do świadczeń. W publicznym systemie służby zdrowia jest za mało pieniędzy. Ludzie są zmuszeni by ratować swoje życie wszystkimi możliwymi sposobami