nt_logo

Koniec epoki w Barcelonie, ikona zostawia klub na szczycie. "Lewy" tym razem zawiódł

Krzysztof Gaweł

05 listopada 2022, 23:00 · 3 minuty czytania
FC Barcelona w sobotę pokonała na Camp Nou UD Almerię 2:0 (0:0) i została liderem LaLiga, ale wydarzeniem dnia był ostatni w karierze mecz Gerarda Pique. Legendarny defensor pożegnał się z kibicami i zakończył niesamowitą przygodę w granatowo-bordowej koszulce w pasy. Gola tym razem nie strzelił Robert Lewandowski, który pierwszy raz od roku zmarnował rzut karny.


Koniec epoki w Barcelonie, ikona zostawia klub na szczycie. "Lewy" tym razem zawiódł

Krzysztof Gaweł
05 listopada 2022, 23:00 • 1 minuta czytania
FC Barcelona w sobotę pokonała na Camp Nou UD Almerię 2:0 (0:0) i została liderem LaLiga, ale wydarzeniem dnia był ostatni w karierze mecz Gerarda Pique. Legendarny defensor pożegnał się z kibicami i zakończył niesamowitą przygodę w granatowo-bordowej koszulce w pasy. Gola tym razem nie strzelił Robert Lewandowski, który pierwszy raz od roku zmarnował rzut karny.
Koniec epoki w Barcelonie, ikona zostawia klub na szczycie. "Lewy" tym razem zawiódł Fot. JOSEP LAGO/AFP/East News
  • FC Barcelona ograła UD Almerię i znów jest liderem LaLiga
  • W sobotę pożegnano Gerarda Pique, legenda kończy karierę
  • Gola nie zdobył Robert Lewandowski, który zmarnował karnego

Ten mecz miał być kolejnym ligowym wyzwaniem dla FC Barcelony, w którym Duma Katalonii zamierzała zainkasować komplet punktów i po raz kolejny przeszkoczyć Real Madryt w tabeli LaLiga. Gola lub dwa miał strzelić Robert Lewandowski, a może i jego koledzy mieli dorzucić kilka. I nic więcej, zwykłe ligowe starcie, trzy punkty i do domu. To miał być kolejny zwykły wieczór na Camp Nou.

Ale nie był. A wszystko po sensacyjnej decyzji Gerarda Pique, który ogłosił w czwartek, że kończy karierę i w sobotę po raz ostatni zagra dla Blaugrany. Legendarny defensor, który w piłce wygrał wszystko, co można było wygrać - tak w piłce klubowej, jak reprezentacyjnej - zdecydował się zawiesić buty na kołku. I nagle kibice Barcy, którzy od początku sezonu szydzili z niego i przeraźliwie gwizdali, poczuli że kończy się epoka.

Gerard Pique wyszedł w sobotę na murawę w pierwszym składzie Barcelony, z opaską kapitańską na ramieniu, oklaskiwany przez kibiców Katalończyków. Znów jest uwielbiany, znów jest bohaterem i nie zmieni tego fakt, że to był jego ostatni taniec. Więc cała Barca zaczęła napierać na gości od początku meczu, by godnie uczcić pożegnanie kolegi i dać mu szansę raz jeszcze przejść do historii.

Barca napierała od początku spotkania, a w 6. minucie sędzia Pablo González Fuertes podyktował rzut karny dla miejscowych, bo Kaiky dotknął piłki ręką w polu karnym. Piłkę na "wapnie" ustawił Robert Lewandowski i wydawało się, że zaraz będzie 1:0. I wtedy stało się coś, co dzieje się w piłce niezwykle rzadko. Kapitan reprezentacji Polski zawiódł, trafił w słupek i zmarnował jedenastkę. Pierwszą od dwunastu miesięcy, pierwszą w barwach Barcy.

Jego zespół atakował, ale UD Almeria broniła się skutecznie i szczęśliwie. Kolejne okazje marnowali Ferran Torres i Ousmane Dembele, a głową niecelnie strzelał Gerard Pique. Pod drugą bramką zakotłowało w 28. minucie, ale Marc-André ter Stegen zdołał wygrać pojedynek sam na sam z Largiem Ramazanim. I znów akcja przeniosła się pod drugą bramkę, obleganą przez miejscowych raz za razem. FC Barcelona jednak zawodziła.

Goście głównie się bronili, nie szukali rozwiązań w ofensywie i wystarczyły im akcje w defensywie do końca pierwszej połowy. Bohaterem został Fernando Martínez, bramkarz gości, który zatrzymał uderzenia Ousmane Dembele, Ferrana Torresa oraz Frenkiego De Jonga. Szansę raz jeszcze miał "Lewy", ale strzelił głową obok słupka bramki Almerii. I do przerwy Duma Katalonii tylko remisowała z Almerią 0:0.

Ale po zmianie stron od razu padł gol dla Barcy, a bohaterem został Ousmane Dembele. Francuz wpadł w pole karne rywali w 48. minucie i przymierzył tuż przy słupku, radując trybuny Camp Nou. Piłkarze Blaugrany odetchnęli, ale nie zamierzali przestać atakować. Więc kolejne akcje sunęły na bramkę gości, a ci nadal głównie się bronili. Szybko kolejną okazję miał Ousmane Dembele, ale zakiwał się w polu karnym rywali na dobre.

Wreszcie w 62. minucie Barca podwyższyła, a wszystko po akcji Jordiego Alby. Hiszpan wrzucił piłkę przed bramkę, tam wprost w bramkarza uderzył Ansu Fati, ale jego strzał potężnie dobił Frenkie De Jong i było 2:0. I znów Blaugrana nacierała, Robert Lewandowski podał do Ansu Fatiego, ten strzelił gola, ale arbiter słusznie go nie uznał, bo Hiszpan był na ewidentnej pozycji spalonej. Walka trwała jednak w najlepsze.

Ostatnie 20 minut toczyło się głównie od bramką gości, a Robert Lewandowski nie mógł się doczekać na podanie od kolegów. Raz ruszył do złego zagrania defensorów i bramkarz trafił go piłką, ale na tle szczęśliwie, że Polak nie zdołał jej przejąć i wpakować do siatki. W 82. minucie nasz as ładnie wymienił piłkę z Frenkiem De Jongiem, ale nie miał pozycji strzeleckiej, a akcję uderzeniem zamknął Alejandro Balde.

W 83. minucie stało się to, na co czekali kibice na Camp Nou od kilkudziesięciu godzin. Gerard Pique ze łzami w oczach, żegnany owacją na stojąco przez ponad 80 tysięcy ludzi, zakończył piłkarską karierę. Był wielkim zawodnikiem, popełniał błędy i je naprawiał, oddał Barcelonie swoje serce. A teraz po raz ostatni zagrał w jej barwach. Zastąpił go Andreas Christensen, a poza boiskiem serdecznie przytulił go trener Xavi Hernandez.

FC Barcelona znów jest liderem LaLiga, Gerard Pique zostawia swoją ekipę na szczycie i gotową do walki o najwyższe cele. A Robert Lewandowski o sobotnim występie, przed którym odpoczywał w tygodniu, będzie chciał zapomnieć i za kilka dni znów zagrać na swoim normalnym poziomie. Barca już we wtorek 8 listopada gra w Pampelunie z Osasuną. Początek meczu o godzinie 21:30.