Auto, prowadzone przez Macieja Z., pędziło po stołecznym Mokotowie aż 150 km/h (przy ograniczeniu do 50 km/h) i uderzyło w filar wiaduktu. Ferrari rozpadło się i spłonęło, Z. został ciężko ranny, a jego towarzysz Jarosław Zabiega (dziennikarz "Super Expressu") zmarł.
Prokuratura wysłała do sądu akt oskarżenia już w październiku 2010 roku. Przez cały ten czas obrona Macieja Z. utrzymywała, że to nie on prowadził auto. Jednak dwaj świadkowie zdarzenia jasno wskazali na Z. jako kierującego. Prokurator Jasik-Turowska i tak apeluje o niski wymiar kary, bo za taki czyn grozi nawet do 8 lat więzienia.