Kolejne aborcyjne wyznanie. Jedni się cieszą, drudzy mają już tego dość
Michał Mańkowski
08 marca 2012, 15:08·3 minuty czytania
Publikacja artykułu: 08 marca 2012, 15:08
- Nie znam kobiety z mojego pokolenia, która nie zrobiłaby tego kilka lub nawet kilkanaście razy. Sama też miałam kilka zabiegów - takim stwierdzeniem zaskoczyła Krystyna Mazurówna w wywiadzie dla "Dziennika Gazety Prawnej". To już kolejny po Marii Czubaszek głośny aborcyjny coming out ostatnich tygodni. Feministki się cieszą i mają nadzieję na upragnioną rewolucję. - Powinniśmy zająć się realnymi problemami kobiet, a nie tymi, które są po prostu kontrowersyjne - ripostuje prezes fundacji Rzecznik Praw Rodziców, Karolina Elbanowska.
Reklama.
Kim jest Krystyna Mazurkówna?
Urodzona w 1939 roku polska tancerka i choreograf. Pracuje we Francji, solistka "Casino de Paris". Od 1968 roku mieszka w Paryżu. Była choreografem w polskiej edycji "You Can Dance". Poza tym teraz sama zasiada w jury nowego, tanecznego programu "Got to dance. Tylko taniec". CZYTAJ WIĘCEJ
Mazurówna, znana polska tancerka była do tego stopnia zachwycona wyznaniem Marii Czubaszek, że dołączyła do grona kobiet przełamujących ten temat tabu. - Co miałyśmy zrobić? Do wyboru była wielodzietna rodzina, albo klasztor, bo środki antykoncepcyjne nie istniały. Zostawało podmywanie się zaraz "po" cytryną - mówi w rozmowie z "DGP" Mazurówna.
Feministki się cieszą
Aborcja to drażliwy temat i obie panie chcą z tym otwarcie walczyć. Cieszy to feministki, które w końcu mają wsparcie w postaci znanych osób. - Bardzo dobrze, że kobiety - zwłaszcza znane - mają w końcu odwagę, żeby publicznie mówić o aborcji. Przełamują temat tabu, bo to problem tysięcy kobiet - mówi w rozmowie z naTemat Joanna Piotrowska, prezes Feminoteki. - Głos znanej dziennikarki czy tancerki daje innym odwagę, pokazuje, że problem dotyczy wszystkich. Wtedy jest dużo łatwiej. Mam nadzieję na więcej takich coming out'ów - dodaje.
Szefowa Feminoteki nie ukrywa nadziei, że to dopiero początek kolejnych wyznań. - Chciałabym, żeby uruchomiła się prawdziwa lawina i takich deklaracji przybywało z każdym dniem - mówi. Jednak wbrew pozorom wcale nie chodzi o to, żeby każda kobieta przyznała się do przeprowadzenia aborcji. - To nie tylko może, ale i powinien być początek rewolucji w tej sprawie. Może w końcu wymogłoby to na rządzie zmiany przepisów aborcyjnych, a na społeczeństwie akceptację - przekonuje Piotrowska.
Tak było w innych krajach i tak też powinno być u nas. - Kobiety nie będą musiały cierpieć, zabiegi byłyby nie tylko legalne, ale i bezpieczne - dodaje.
Są inne, ważniejsze problemy
Z kolejnych deklaracji nie cieszy się za to Karolina Elbanowska, prezes Fundacji Rzecznik Praw Rodziców. - Zupełnie nie rozumiem tego zaaferowania. Jest masa innych, poważnych problemów i to nimi powinniśmy się dziś zajmować - wyjaśnia. Jakich? - Chociażby za mała liczba przedszkoli i żłobków, oraz brak jakiejkolwiek polityki prorodzinnej - wymienia. Zainteresowanie i medialny szum wokół aborcji tworzy się tylko ze względu na kontrowersyjność tego tematu. - Jest chwytliwy, delikatny i każdy ma swoje, często skrajnie odmienne zdanie. To napędza tę medialną wojenkę - dodaje Elbanowska.
Podobne zdanie wyraziła niedawno dziennikarka Katarzyna Kolenda-Zaleska. "Dziś szokujące wyznania są na porządku dziennym. W mediach roztrząsa się najbardziej prywatne sprawy, aby w ten sposób zyskać popularność, bo właśnie wchodzi nowy film, wychodzi nowa książka. W końcu nieważne, jak mówią, byle po nazwisku" - napisała w felietonie dla "Gazety Wyborczej".
Dawniej aborcja była legalna
Nie wolno zapominać o tym, co przy ostatnich coming outach często jest pomijane. - Wtedy aborcja była legalna. Kobiety musiały godzić się na aborcję, często na żądanie męża, który bał się że nie będzie w stanie utrzymać rodziny. To nie kobieta decydowała o swoim brzuchu, ale słaby mężczyzna zmuszał ją do tego szantażem: Aborcja, albo rozwód - wyjaśnia szefowa Fundacji. Teraz powody takich zabiegów są już inne, nie zawsze, ale często - mniej desperackie. - Wiele z tych kobiet do dziś nosi w sobie żal i poczucie straty. One raczej nie będą się z nim obnosić w mediach - dodaje Elbanowska.
Tych szczerych wyznań trudno słychać tysiącom kobiet, które mimo wielu starań nie mogą zajść w ciąże - dodaje Elbanowska. - To dramat słyszeć, jak matki chwalą się aborcją, wtedy, gdy inne swoich dzieci mieć nie mogą - wyjaśnia. - Zdecydowana większość kobiet kocha swoje dzieci, nawet gdy są jeszcze naprawdę maleńkie, drży o ich zdrowie i stara się im zapewnić wszystko nawet kosztem poświęceń. Dla nich debaty o aborcji to jak rozmowy z zakochanym o nienawiści - kończy Karolina Elbanowska.
To nie tylko może, ale i powinien być początek rewolucji w tej sprawie. Może w końcu wymogłoby to na rządzie zmiany przepisów aborcyjnych, a na społeczeństwie akceptację.