Po śmierci proeuropejskiego papieża Jana Pawła II w polskim Kościele narasta fala antyunijnych nastrojów. Biskupi otwarcie krytykują kolejne etapy integracji europejskiej. Wkrótce ich głos będzie jednym z głośniej rozbrzmiewających w dyskusji o wprowadzeniu Polski do strefy euro.
Najważniejsi polscy biskupi podczas kazań w wigilijną noc nie szczędzili ostrych słów pod adresem różnych form integracji europejskiej i zmian prawa z niej wynikających. "Przyjmując tę ustawę o przemocy, że kultura, tradycja, religia rodzi przemoc, przejęliśmy z Unii Europejskiej wielkie kłamstwo" – mówił w Przemyślu arcybiskup Józef Michalik, przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Przypomniał też słowa Jana Pawła II, który wzywał do budowania demokracji na zasadach moralnych. Zapomniał jednak o innej wypowiedzi papieża, tej z maja 2003 roku, kiedy Polska miała decydować o wejściu do Unii Europejskiej.
Wtedy papież stwierdził, że "Polska potrzebuje Europy. Od Unii Lubelskiej do Unii Europejskiej!". – Papież Jan Paweł II był promotorem wejścia naszego kraju do Unii Europejskiej nie tylko w skali kościelnej, ale i ogólnonarodowej – ocenia Tomasz Wołek, autor książek o tematyce katolickiej.
Dziennikarz przekonuje, że papież miał wpływ nie tylko na wierzących, bo cieszył się wysokim poparciem społecznym. – Jego nawiązanie historyczne do Unii Lubelskiej miało być przypomnieniem, że wtedy Polska na jakiś czas stała się mocarstwem europejskim, pokazała zdolność porozumienia. Wtedy to był pozytywny wyjątek, bo w stosunkach między państwami więcej było podziałów. Dlatego też nawiązanie papieża i wezwanie do otwartości w czasach współczesnych – wyjaśnia publicysta.
Zdaniem Tomasza Wołka to właśnie głos z Watykanu był kluczowy dla wyniku referendum. – Nie ulega wątpliwości, że tak jasne stanowisko papieża przekonało wielu Polaków. Udało się przezwyciężyć szkodliwą propagandę Tadeusza Rydzyka, który wtedy zachowywał się de facto jak agent Rosji. Udostępniono mu nawet przekaźniki, a przecież na piękne oczy taki kraj by tego nie zrobił – mówi Tomasz Wołek.
Kościelni hierarchowie, wtedy nieco w cieniu Jana Pawła II, dziś głośno wyrażają swój dystans wobec Unii Europejskiej. – Najgorsze, że ojciec Rydzyk nie był wtedy odosobniony. Podobnie jak on uważało wieli hierarchów, ale ze względu na pozycję papieża nie prezentowało swojej postawy tak otwarcie. Dzisiaj już takich zahamowań nie ma. To, co mówił arcybiskup Michalik jest kompromitujące. To zaprzeczenie myśli Jana Pawła II. Przemówienie to pokazało ograniczone horyzonty i zupełną zaściankowość tego hierarchy – ocenia publicysta.
I choć Europa zmienia się, nie zawsze tak, jak życzyłby sobie tego Kościół, nie jest ona antychrześcijańska z założenia. Ojcowie Europy, czyli Robert Schumann i Konrad Adenauer przed podpisaniem traktatu o Europejskiej Wspólnocie Węgla i Stali modlili się w katedrze w Brukseli. – Oczywiście Unia Europejska nie jest doskonała, jak każdy ludzki twór. Pojawiają się w niej także prądy antychrześcijańskie, ponieważ te zlepek idei i grup politycznych. Unia miała u zarania zupełnie inną formułę, bo i inne były czasy. Piętno dwóch wojen światowych spowodowało, że politycy chcieli przede wszystkim zapewnić ludziom pokój. Tak się złożyło, że wtedy w wielu krajach u władzy byli politycy szeroko rozumianej chadecji, więc nie brakowało odniesień do religii, wiary – argumentuje Wołek.
Słabnąca rola Kościoła w polityce to efekt szerszych zmian w społeczeństwie i systemie politycznym Europy. – Proszę pamiętać, że później do władzy doszli przedstawiciele innych nurtów politycznych, także antychrześcijańskich. Jednak historia ma swój cykl i po antykatolickim Zapatero do władzy w Hiszpanii doszedł umiarkowany konserwatysta Rajoy. Choć nie ulega wątpliwości, że generalnie rola Kościoła czy religii w życiu publicznym spada – przypomina publicysta.
Zdaniem Jarosława Makowskiego, dyrektora Instytutu Obywatelskiego, gdyby nie postawa Jana Pawła II Kościół mógłby stanąć na przeszkodzie integracji z UE. – Mam wrażenie, że gdyby nie stanowcze "tak" Jana Pawła II polscy biskupi kluczyliby między jedną a drugą opcja. Poza tym proszę pamiętać, że wtedy rządził SLD i twarda postawa hierarchów była elementem negocjacji. Najpierw postraszono polityków, a później porozumiano się z nimi, że w zamian za utrzymanie status quo w sprawach aborcji czy religii w szkołach, Kościół będzie delikatnie optymistyczny wobec integracji z Unią – relacjonuje filozof.
Zauważa jednak, że w 2003 czy 2004 roku pozycja Kościoła była silniejsza, bo Polacy byli znacznie bardziej antyunijni. Teraz jest wręcz przeciwnie. Poza tym dziś coraz częściej wierni wypowiadają posłuszeństwo hierarchom. Pomimo ostrego sprzeciwu biskupów większość respondentów jest zwolennikami in vitro. – Dyskusja o euro będzie znacznie spokojniejsza niż ta przed wejściem, bo sprawy gospodarcze straciły nieco na znaczeniu. Teraz nadchodzi czas wojen kulturowych. Biskupi nie będą nas straszyć, że przyjedzie bogaty Niemiec i wykupi ziemię, ale że nadciąga z Zachodu fala zepsucia, sekularyzacji i tym podobnych – ocenia Jarosław Makowski.
Jego zdaniem biskupi stworzyli sobie nieprawdziwy obraz Europy Zachodniej. – To przykre, że biskupom Unia kojarzy się tylko i wyłącznie z małżeństwami osób tej samej płci, aborcją i in vitro. W 2004 roku na naszych oczach dokonywała się wielka polityka, do UE dołączało to drugie płuco. Teraz biskupi zachowują się jak ktoś, kto traci wpływy, boi się otwarcia na Europę – dodaje Makowski.