– Rzeczywiście mamy do czynienia z jakąś falą apostazji, która wzbiera. Przez ostatnie trzy, cztery lata liczba osób, które złożyły taki akt, wzrasta. Każdy biskup przygląda się temu zjawisku w swojej diecezji – mówił w rozmowie z PAP abp Grzegorz Ryś, metropolita łódzki.
Reklama.
Reklama.
Mariaż kościoła z polityką, afery pedofilskie, homilie głoszone wyłącznie w tonie moralizatorskim, nadmierne zabieganie o pieniądze – to tylko trzy z wielu powodów, które sprawiają, że ludzie odwracają się od Kościoła. Tracą wiarę i chcą opuszczać wspólnotę głównie z powodu zachowania kapłanów i działania kościelnej instytucji.
W rozmowie z Polską Agencją Prasową abp Ryś mówił, że Kościół powinien zastanowić się, ile jest w tym jego winy i co zostało zaniedbane. Jednym z błędów, zdaniem metropolity łódzkiego, jest spotykanie się z młodymi osobami, docieranie do nich, jedynie poprzez lekcje religii w szkole.
– To pójście do szkoły nie zostało zrównoważone zaproszeniem dla młodych do parafii, do wspólnot poza szkołą. Grupa, o której mówimy to ludzie, którzy na religii w szkole spędzili kilkanaście lat. Najwyraźniej sama edukacja nie buduje wiary – podkreślał.
Kościelny hierarcha przyznał także, że zazwyczaj, jeśli ktoś decyduje się na akt apostazji, ma ku temu poważne powody. – Te decyzje są bardzo indywidualne, więc trudno je kategoryzować, sprowadzać do łatwych do określenia przyczyn – zaznaczał.
–Jeśli ktoś odchodzi od Kościoła, bo ma jego złe doświadczenie, to nie można mu powiedzieć, że powinien mieć inne. Z doświadczeniem nie można dyskutować. Można jedynie z pokorą przeprosić za to złe doświadczenie, a potem trzeba sobie postawić pytanie: jaki Kościół tworzymy? Na ile można w nim doświadczyć realnej wspólnoty życia, komunii? Takie powinno być oblicze parafii, a nie struktura i urząd. To jest kluczowe – stwierdził.
Abp Grzegorz Ryś dodał, że konieczne jest stworzenie miejsc, gdzie ludzie będą mogli doświadczać Kościoła inaczej, gdzie będą mogli doświadczać dobra.
Ile osób chodzi do kościoła?
W lipcu tego roku CBOS opublikował wyniki sondażu, które pokazuje, że jedynie 37 proc. Polek i Polaków pojawia się w niedzielę na mszy świętej. Tak złego wyniku jeszcze nigdy nie było.
Dodatkowo druzgocącym dla kapłanów powinien być fakt, że w ciągu ostatnich 30 lat odsetek osób dorosłych określających się jako wierzące spadł w Polsce z 94 do 84 proc. Do regularnej praktyki przyznało się jedynie 42 proc. osób (wcześniej blisko 70).
Jak informowaliśmy w naTemat.pl na szarym końcu, jeśli chodzi o religijność w Polsce, jest Szczecin. – W ostatnich badaniach wskaźnik katolików uczestniczących tu w mszach wyniósł 23,3 proc. i był to najniższy udział w Polsce – mówił naszej redakcji Przemysław Słowik, wiceprzewodniczący klubu KO i od 2022 roku współprzewodniczący Partii Zieloni. Z kolei najwyższy wskaźnik był w diecezji tarnowskiej – 70,8 proc. Dane pochodzą z 2020 roku.
O uwagach, które zgłaszali praktykujący katolicy pisała w naTemat Katarzyna Zuchowicz. "Wskazywano m.in. na niski poziom głoszonych homilii, na niezrozumiały, hermetyczny język, na to, że listy biskupów czytane w kościele są redagowane nie zawsze w sposób zrozumiały dla przeciętnego odbiorcy, że kurczy się liczba wspólnot działających w parafiach" – czytamy w tekście.
"W wielu parafiach podnoszono też problem nieumiejętnego głoszenia katolickiej nauki społecznej, przez co wiele osób odbiera to jako głoszenie kazań politycznych, niekiedy wręcz z personalnymi odniesieniami. Część wiernych jest ponadto zniechęcona głoszeniem homilii wyłącznie w tonie moralizatorskim" – zrelacjonowała Archidiecezja Częstochowska.
Mowa była także m.in. o: "Braku zżycia wiernych i ich łączności z duszpasterzami, co powoduje, że występuje poczucie braku ważności w Kościele"; "Zauważalnej potrzebie zmniejszenia dystansu kapłan–wierni, a nawet biskup–wierni".