
Reklama.
Gwałt na indyjskiej 23-latce odbił się szerokim echem w światowych mediach. Kobieta przez niemal dwa tygodnie walczyła o życie w szpitalu w Singapurze. Niestety nie udało się jej uratować. To wydarzenie wywołało spontaniczne manifestacje i masowe oburzenie w Indiach. Policja wzywa do zachowania porządku. Premier Manmohan Singh z kolei nawoływał, by te emocje przerobić na konkretne działania.
Byłoby to prawdziwym hołdem dla jej pamięci, jeśli bylibyśmy w stanie przekuć te emocje i energię na konstruktywne działania CZYTAJ WIĘCEJ
Wielu z protestujących jest w młodym wieku. Domagają się kary śmierci dla sprawców. Rządzący obiecali, że zweryfikują, czy istnieje prawna możliwość zaostrzenia kary za tego typu przestępstwa. Według rządowych statystyk co 20 minut indyjska kobieta pada ofiarą gwałtu. Tylko co czwartego sprawcę spotyka kara.
16 grudnia w New Delhi 23-letnia Hinduska wracała autobusem z kina. Sześciu mężczyzn zaatakowało ją i gwałciło przez godzinę. Później kobieta została pobita i wyrzucona z jadącego pojazdu. Przeszła w szpitalu w Singapurze 3 operacje. Nie udało się wyleczyć "ostrych niedomagań organów, w tym poważnych ran ciała i mózgu". Policja złapała gwałcicieli. Funkcjonariusze poformowali, że mężczyźni byli pijani.