Pracownik TVP Info zbeształ na Twitterze Borysa Budkę, bo podał miejsce i godzinę spotkania Jarosława Kaczyńskiego w Gliwicach. Zdaniem Samuela Pereiry, to nawoływanie do eskalacji konfliktu między partią rządzącą a opozycją.
Reklama.
Reklama.
W niedzielę Jarosław Kaczyński planuje się spotkać z mieszkańcami Gliwic, w kinie "Amok"
Podanie informacji przez Borysa Budkę o miejscu i czasie zostało uznane przez Samuela Pereirę za ujawnienie tajnej informacji.
Pereirze szybko wypomniano, że przecież w zamyśle są to spotkania z mieszkańcami, więc oficjalnej podanie do wiadomości ich godzin powinno być normą
Nie jest łatwe dowiedzenie się tego, gdzie i o której godzinie planuje pojawić się w regionie Jarosław Kaczyński. Takie informacje nie są przesyłane w formie mailingu (przynajmniej do mediów innych niż sprzyjające władzy), a także próżno szukać ich w sieci. Pojawiają się zwykle na ostatnią chwilę.
Spotkanie Kaczyńskiego w Gliwicach
W niedzielę 20 listopada Jarosław Kaczyński ma pojawić się w Gliwicach. Informację o tym przekazał wiceszef Platformy Obywatelskiej Borys Budka. Przy tej okazji zakpił z nazwy kina, w którym ma zostać zorganizowane spotkanie.
"W niedziele poseł Kaczyński będzie w Gliwicach. W kinie „Amok”. Nazwa adekwatna do myśli prezesa" – napisał na Twitterze Budka.
To jednak nie drwina rozsierdziła pracownika TVP Samuela Pereirę, lecz fakt, że polityk podał... czas i miejsce spotkania.
"(...) Tyle było we wtorek deklaracji z PO o potrzebie zgody i deeskalacji, a teraz znowu jazda i ściąganie bojówek kodowskich, podawanie im miejsca i czasu" – zaznaczył Pereira.
Na komentarz długo nie trzeba było czekać. Pereirze szybko wypomniano, że przecież co do zasady są to spotkania z mieszkańcami, więc chyba mówienie o nich nie jest niczym złym.
"Podawanie miejsca i czasu? Przecież to chyba otwarte spotkanie prezesa partii politycznej z Gliwiczanami. Chyba że znów okaże się ustawką, na której mile widziani są wyłącznie poplecznicy PiSu? Czego boi się prezes PiS w kontaktach ze zwykłymi obywatelami?" – pyta jeden z komentujących.
Spotkania z Kaczyńskim zamknięte dla publiki
Fakt, że spotkania z Kaczyńskim mają charakter zamknięty, wiadomo nie od dziś. Mówił zresztą o tym, przy okazji spotkania w Nowym Targu, jeden z organizatorów.
– Chcemy pokazać, że w kraju dalej są miejsca, gdzie ludzie ufają PiS i rządowi. Kryzys jest, ale to nie jest wina rządu tylko Brukseli i wojny w Ukrainie. Jestem pewny, że u nas nie dojdzie do sytuacji takich, jakie miały miejsce w pierwszej części objazdu prezesa po Polsce. Nikt tu nie będzie na niego gwizdał czy buczał. Ma być za to duża feta – przekonywał wówczas rozmówca Onetu.
Kaczyńskiego słuchały wówczas dzieci w regionalnych strojach, a zamówiona na ten cel góralska orkiestra, gdy tylko prezes wyszedł na scenę, zagrała mu "sto lat".
Zasada organizacji pozostałych spotkań z Kaczyńskim jest bardzo podobna. Na salach mogą pojawić się wyłącznie nieliczni, koniecznie sympatycy, a najlepiej działacz partyjni. Oczywiście nieoficjalnie, bo jest co prawda lista, na którą zapisać mogą się wszyscy, ale nie wszyscy ostatecznie dostaną pozwolenie na wejście.
Żeby tego było mało, na spotkania z Jarosławem Kaczyńskim sympatycy PiS dowożeni są autokarami. O tym fakcie przypadkowo wygadał się jeden z uczestników, który na spotkanie w Myszkowie przyjechał z Częstochowy.
– My jesteśmy z Częstochowy. Pan prezes też będzie w Częstochowie i my też tam będziemy. Będziemy na obu spotkaniach – powiedział przed kamerą.
Wejście dla osób przypadkowych na takie spotkania jest niemal niemożliwe. Kilkukrotnie media podawały informację, że osoby, którym mimo wszystko udało się przebić, były wyrzucane ze spotkań.