Mundial w Katarze wzbudza ogromne kontrowersje m.in. z powodu praw kobiet i łamania praw człowieka w ogóle.
Mundial w Katarze wzbudza ogromne kontrowersje m.in. z powodu praw kobiet i łamania praw człowieka w ogóle. fot. GIUSEPPE CACACE/AFP/East News

Jednych interesuje piłka nożna, innych sam Katar. Kraj, który od początku budził kontrowersje. Prawa człowieka, w tym prawa kobiet i osób homoseksualnych, zakazy i surowe prawa są analizowane i komentowane przez media na całym świecie. Niektóre relacje wywołują jednak irytację części mieszkańców Kataru, m.in. niektórych Polaków. Dlaczego? I jaki jest prawdziwy obraz tego kraju?

REKLAMA

Cały świat grzmi o łamaniu praw człowieka i dyskryminacji kobiet w Katarze. Tymczasem w niektórych facebookowych komentarzach czuć irytację i złość, że w mediach pojawia się nieprawda. Jedna z Polek mieszkających w Katarze pisze, że nigdy nie spotkała się tam z dyskryminacją. Inna: "Dosłownie powiedziano: "Kobiety w Katarze są pozbawione możliwości edukacji i opieki medycznej". Omalże nie spadłam z krzesła na takie wieści".

Albo: "Ja już zwyczajnie nie mogę czytać tych wszystkich pomyj w mediach o Katarze".

Z kolei pisarka Tanya Valko pisze w ostatnim poście na FB, że trochę zdziwiła ją informacja, że katarskie kobiety są pozbawione praw do opieki zdrowotnej.

"Miesiąc temu byłam w Dosze i odwiedzałam miejsca, gdzie będzie się toczyć akcja mojej następnej powieści. Dokładnie zwiedziłam Women's Wellness and Research Center w Hamad Medical City, szpital składający się z trzech wieżowców dedykowany kobietom. Są tam oddziały chirurgii, ginekologii, psychiatrii oraz ufundowany przez żonę Emira Kataru oddział przeznaczony dla ofiar przemocy domowej" – opisuje.

Podzieliła się też refleksją, że kiedy chodziła po korytarzach tego miejsca, stwierdziła, że o takiej opiece państwowej z NFZ możemy tylko pomarzyć. "A Katarki mogą się tu leczyć w ramach ubezpieczenia" – podsumowała.

Obraz, jak znamy z innych relacji, raportów, mediów, opinii organizacji międzynarodowych i polityków jest jednak inny."Prawa kobiet w Katarze. Jesteś nieposłuszna, gdy wyjdziesz z domu bez zgody męża albo odmówisz mu seksu", "Obywatelki Kataru nie są traktowane na równi z jego obywatelami" – to tylko jego cząstka. Bardzo obecna dziś w mediach przy okazji Mundialu Katar 2022.

Dlatego zwracam uwagę na te poirytowane komentarze. Na dyskusję pod nimi o kobietach i mistrzostwach świata w ogóle.

Co najbardziej irytuje Polki w Katarze?

– Irytuje mnie totalne kłamstwo na temat kobiet w Katarze. Piszecie, że kobiety nie mają dostępu do służby zdrowia, że nie mają żadnych praw w Katarze. Dlaczego Polacy tak bardzo martwią się o życie kobiet w Katarze, kiedy Katarki uwielbiają swój kraj, swoją kulturę i zapewniam panią, że mają takie same prawa jak mężczyźni – mówi nam jedna z Polek.

I dodaje: – Dziewczynki normalnie chodzą do szkoły. Nie potrzeba zgody męża na edukację, normalnie kończą studia, idą do pracy. Nie rozumiem, dlaczego jest nagonka na Katar, dlaczego chce się zmieniać kulturę tych ludzi. Bardzo mi się to nie podoba

Odsyła nas do profilu Mozy bint Nasser, żony szejka Hamada bin Khalifa Al Thaniego, byłego emira Kataru, i prezeski Qatar Foundation. – Ona wypowiada się w imieniu kobiet katarskich – słyszymy.

Nasza rozmówczyni, która od 20 lat mieszka w Katarze, irytuje się również informacjami o tym, że w tym kraju jest drogo. – Drogo jest w drogich restauracjach jak wszędzie na świecie, ale można zjeść smacznie i tanio, taniej niż w Polsce. Wystarczy pójść do sklepu, aby się przekonać, że wiele produktów w Katarze jest tańsza niż w Polsce – mówi.

Trzy warstwy społeczeństwa w Katarze

Prof. Piotr Balcerowicz, orientalista, filozof, mówi, że każdy ma swoje racje i punkt widzenia zależy od tego, w jakiej "bańce" żyje i czy docierają do niego informacje z innej "bańki". W Katarze łatwo nie dostrzec opresji.

Najpierw jednak zwraca uwagę na jedną rzecz.

– Gdy mówimy o Katarze i szerzej o krajach Zatoki Perskiej, musimy pamiętać, że są to bardzo dziwne twory. Zostały stworzone przez wąskie klany arabskie w fazie kolonialnej, czy postkolonialnej i są wspierane przez Zachód. Łącznie z Katarem charakteryzują się trzema warstwami społecznymi – tłumaczy naTemat prof. Piotr Balcerowicz, orientalista, filozof, kulturoznawca.

Wymienia po kolei:

1. Warstwa arabska, do której kraj należy. Są to niewielkie mniejszości, które czasami stanowią kilkanaście procent mieszkańców, czasami mniej, a czasami do 20 proc.

2. Warstwa białych kołnierzyków, w sensie przenośnym i dosłownym. Z reguły jest to warstwa wyższa, która zarządza państwem i są to właśnie biali. Przyjezdni, bez których te państwa nie funkcjonowałyby, bo nie miałyby know-how. W skrajnych przypadkach są to grupy wojskowe obsługujące armie, samoloty, najwyższa grupa oficerska, informatycy, menadżerzy.

3. Warstwa robotników przyjezdnych z krajów rozwijających się: z Indii, Pakistanu, Bangladeszu, Filipin. To absolutna większość zamieszkująca te kraje bez praw. Bardzo często są to osoby z biedniejszych krajów muzułmańskich. Ewentualnie, jak w przypadku Indii, często są to muzułmanie, którzy godzą się na warunki urągające godności ludzkiej, bo pochodzą z krajów, gdzie sami zarabiali poniżej 2 dolarów dziennie. Dlatego akceptują wszelkie narzucane im warunki.

I tak kobiety w Katarze mają dostęp do opieki medycznej, a o świetnych klinikach pewnie można by napisać oddzielny artykuł.

– Samo szpitalnictwo nie zawsze jednak musi być odzwierciedleniem szerszego respektowania praw człowieka w wypadku kobiet. Kobiety z dwóch klas wyższych w Katarze mają prawa do opieki zdrowotnej, ale pamiętajmy, że to nie jest papierek lakmusowy, jeśli chodzi o prawa człowieka – zastrzega jednak prof. Balcerowicz.

Dodaje: – Najniższa klasa przyjezdna jest pozbawiona wszelkich praw, w tym także zdrowotnych. Dotyczy to m.in. kobiet przyjezdnych, które pracują jako pomoce domowe. Wprawdzie w ciągu ostatnich kilkunastu lat sytuacja nieco się poprawiła, bo przynajmniej w przypadku śmierci musi przyjść lekarz i stwierdzić przyczynę zgonu, a bardzo wielu pracowników umiera w wyniku udaru.

Tu nasza rozmówczyni oponuje.

– Ja mam gosposię, która jest z Kenii. Wykupiliśmy jej kartę zdrowia, kosztowało to 100 riali na rok, czyli mniej więcej 110 zł i ma dostęp do bezpłatnej służby zdrowia. Wszystkie pomoce domowe oraz robotnicy również mają dostęp do służby zdrowia. W miasteczku robotników w ogóle jest oddzielny szpital dla nich. To nie jest tak, że oni nie mają dostępu do służby zdrowia. Katar jest bogatym krajem, do służby zdrowia mają dostęp wszyscy, nawet przyjezdni. Katar jest bardzo postępowym krajem – reaguje Polka.

Orientalista o gwałcie i niewolnikach w Katarze

Prof. Balcerowicz wspomina, że w Katarze jest bardzo dobry uniwersytet i bardzo dba się o wykładowców, naukowców i specjalistów, którzy ściągani są za wysokie stawki. Że elity mają świetne wykształcenie, mówią świetnie po angielsku, więc nie powinno nikogo dziwić, że emir mówi po angielsku. A także, że media katarskie świetnie relacjonują, co się dzieje na świecie, ale spod krytyki wyjęty jest Katar.

– W Katarze nie krytykuje się państwa, nie krytykuje się systemu i władzy. Nawet tam mieszkając, trudno jest usłyszeć krytykę tego, co się dzieje. Nie ma opozycji. Krytyka jest tłumiona. Nigdy nie usłyszymy tam niczego niewłaściwego o Katarze. To dotyczy wszystkich mediów – mówi.

Opowiada jeszcze ogólnie o ściśle restrykcyjnych zasadach dotyczących praw kobiet i swobód przemieszczania się w Katarze i innych krajach Zatoki Perskiej.

– Najbardziej drastyczną sprawą jest kwestia gwałtu. Jeśli sprawcą jest mąż, to zakłada się, że on nie może jej zgwałcić żony, bo ona należy do męża i ma obowiązki rodzinne. Jeżeli jest to gwałt poza małżeństwem, to uznaje się z automatu, że kobieta miała kontakty seksualne pozamałżeńskie, a zatem podlega karze. Nie może dochodzić nie tylko żadnych swoich praw, ale trafia do więzienia – mówi orientalista.

O Katarze mówi jeszcze w kontekście wyzysku:

To jest miejsce, jak w innych krajach regionu, gdzie de facto funkcjonuje niewolnictwo. Pracownik zostaje ściągnięty poprzez pośredników i od razu ma duże długi do spłacenia, bo musi spłacić pośrednika i koszty ściągnięcia go. Te długi rosną. Pracownik nie może zmienić miejsca pracy bez zgody pracodawcy. W wyniku krytyki organizacji praw człowieka Katar poczynił tu pewne postępy. Na tle krajów ościennych jest nieco lepiej, ale nadal ten system funkcjonuje.

prof. Piotr Balcerowicz

orientalista

A segregacja kobiet i mężczyzn?

Tu profesor mówi, że biali żyją w pewnej bańce, w której mogą się poruszać. – Kontakty damsko-męskie są w tym przypadku tolerowane, chyba że z jakichś powodów zainteresuje się nimi katarska, saudyjska, czy dubajska policja. Ale dopóki te kontakty odbywają się w ramach tej białej grupy, to na pewne rzeczy przymyka się oko. Jeżeli to nie wychodzi poza granice tej bańki – mówi.

Poza tym dodaje o życiu "białych kołnierzyków". Uważa też, że bogaci z Zachodu żyją z wyzysku przyjezdnych, dotyczy to Niemców, Anglików, Amerykanów, Francuzów, Polaków, którzy dostają tu intratne prace i żyją w luksusie.

W porównaniu z życiem nizin społecznych, to zupełnie inna, dostatnia wyspa. To osoby, które mogą sobie pozwolić np. na alkohol, który w Katarze i innych krajach jest całkowicie zakazany. Kończy się to chłostą, a w wypadku imigrantów natychmiastową deportacją. Droższe, 5-gwiazdkowe hotele mają bary, gdzie można go kupić. Przymyka się oko na import alkoholu dla grupy menadżerskiej. Tego typu restrykcji białe kołnierzyki nie dostrzegają.

prof. Piotr Balcerowicz

orientalista

Polka: Czy my żyjemy w bańce?

Nasza rozmówczyni ma jednak inne zdanie.

– Proszę pamiętać, że wszyscy robotnicy przyjeżdżający tu do pracy, pochodzą z grup o najniższym statusie społecznym. W swoich krajach mieszkają w lepiankach, jak moja gosposia, która miała dom zrobiony z gliny. Dzięki pracy tutaj wybudowała dom z cegły. Nauczyła się pisać i trochę czytać. Jest to osoba zupełnie niewyedukowana. Wszystkie gosposie mają naprawdę dobre warunki, bo domy katarskie są przystosowane do posiadania pomocy domowej – przekonuje.

I stwierdza, że są to osoby, które trzeba wszystkiego uczyć: – Łącznie z tym, jak korzystać z wody bieżącej, jak brać prysznic, jak sprzątać, już nie wspomnę o luksusach jak pralka czy zmywarka. Że nie wolno brudzić ścian, rzucać papierów na podłogę, że trzeba dbać o nowe meble. Nam się to w głowie nie mieści, ale oni tak żyją, ich trzeba bardzo mono edukować.

Mówi, że na miejsce jednego robotnika są trzy osoby. – To są osoby niewyedukowane, które palcem podpisują papiery. A naganiacze to nie Katarczycy. To agenci, którzy bardzo często oszukują swoich ludzi, żądając nieprawdopodobnych kwot, żeby robotnik chciał tutaj przylecieć, a agent zarobić. Obiecują złote góry, a to się nie dzieje. Nie dostają jednak złych warunków. Katar bardzo poszedł z duchem czasu – słyszymy.

Polka przekonuje też, że często obwozi swoich gości po miasteczku dla robotników i są zdumieni, bo wygląda to zupełnie inaczej, niż sobie wyobrażali i przeczytali w mediach.

– Czy my żyjemy w bańce? Trudno powiedzieć. Mamy również znajomych Katarczyków. Żyjemy podobnie jak oni, choć na zdecydowanie niższym poziomie. Nie mówię, że Katar nie ma żadnych minusów. Natomiast bardzo irytuje mnie to, co jest w polskich mediach. Ta nagonka na Katar jest niesłuszna i bardzo krzywdząca – oburza się.

I dodaje: – Pamiętajmy, co było na granicy Polski z Białorusią, gdzie było nagminne łamanie praw człowieka. Pamiętajmy, że w Polsce mamy łamanie praw kobiet. Katarki mają zaś prawo do aborcji, gdy płód zagraża życiu kobiety i ma wady genetyczne, które nie rokują. A tabletki antykoncepcyjne są bez recepty w każdej aptece.