Krzysztof Brejza wygrał w sądzie ze spółką PGNiG Termika. Teraz jej władze będą musiały ujawnić, jakie pieniądze przekazały na kampanię billboardową Prawa i Sprawiedliwości. Chodzi o słynne "żarówki", które oskarżały, że za wysokie ceny prądu odpowiada przede wszystkim Unia Europejska.
Reklama.
Reklama.
W ostatnich tygodniach 2021 roku Prawo i Sprawiedliwość zorganizowało antyunijną kampanię, w której winą za wzrost cen prądu obarczono... Brukselę
Jak się okazuje, przedsięwzięcie sponsorowało aż sześć spółek Skarbu Państwa. Jedna z nich – PGNiG Termika – właśnie przegrała sprawę w sądzie z Krzysztofem Brejzą
Wymiar sprawiedliwości zobowiązał spółkę do ujawnienia, ile środków przekazała na organizację przedsięwzięcia
"Bum! Miło mi Państwa poinformować, że wygrałem z PiSowską spółką energetyczną sprawę w sądzie" – zaczął parlamentarzysta Platformy Obywatelskiej.
"PGNiG Termika będzie musiała ujawnić, ile przekazała na antyunijną kampanię billboardową o cenach prądu. Jak stwierdził, sąd żądane informacje należy ujawnić, bowiem dotyczą kosztów" – dodał.
Jak już wcześniej informowano, kampanię sfinansowało sześć energetycznych spółek. Do wpłaty w wysokości 1,5 mln zł przyznały się już spółki Enea Wytwarzanie i Enea Połaniec. Warto podkreślić, że w tym przypadku do ujawnienia kwoty doszło także za sprawą senatora Brejzy.
Za całą kampanię odpowiadał wiceprezes PGE i szef Towarzystwa Gospodarczego Polskie Elektrownie Ryszard Wasiłek. Jak przyznał, na antyunijną akcję przeznaczono łącznie 12,4 miliony złotych.
Dotychczasowo PGNiG Termika utrzymywała, że senator Platformy Obywatelskiej nie miał prawa żądać podania takich informacji. Na tej podstawie aż od kwietnia uchylała się od ujawnienia kwoty.
"Żądanie zawarte we wniosku dotyczy faktów ściśle związanych z wykonywanymi przez Spółkę zadaniami publicznymi.
Wraca sprawa antyunijnej kampanii PiS
"Osuwa ci się grunt pod nogami? Zrzuć winę na Unię Europejską – tak wygląda rządowa strategia na wysokie ceny energii" – podsumowała dla naTemat Diana Wawrzusiszyn. Kampania billboardowa niosła bowiem prosty i konkretny przekaz: aż 60 proc. ceny prądu to opłata klimatyczna narzucona przez Wspólnotę.
– Same wyliczenia nie odzwierciedlają realnego wpływu unijnej polityki klimatycznej na polskie rachunki za energię elektryczną, który jest niższy – wyjaśnił dziennikarz Jakub Wiech.
W rozmowie z naTemat głos zabrał także przewodniczący senackiej komisji ds. klimatu Stanisław Gawłowski. – Eksperci z Forum Energii wyliczyli, że realny wpływ prawa europejskiego na wzrost cen energii to nie 60 proc., a 23 proc. – wytłumaczył.
Co więcej, warto podkreślić, że pieniądze z uprawnień do emisji CO2 nie idą do Brukseli, a do polskiego budżetu. Tylko w 2021 roku Skarb Państwa zyskał z tej racji nawet do 25 miliardów złotych.