Polski Związek Tenisowy poinformował w czwartek o dymisji prezesa Mirosława Skrzypczyńskiego. Skrzypczyński przez długie lata miał stosować przemoc psychiczną i fizyczną wobec swojej rodziny, a także trenowanych przez niego zawodniczek. Tenisistki oskarżały obecnego szefa PZT o molestowanie. Okazuje się jednak, że PZT nie ogłosił całej prawdy. Skrzypczyński przestał być prezesem, ale wciąż jest członkiem tenisowego zarządu.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
- Nie powiedziałam nawet koleżankom, a jak się teraz okazuje, część z nich równolegle przeżywała to samo. Przez lata, także jako osoby dorosłe, dyskutowałyśmy o wszystkim, tylko nie o tym. Do niedawna myślałam, że byłam jedyna – podobnie moje koleżanki. Dopiero teraz zaczęłyśmy rozmawiać o tym, co robił nam trener - mówiła w rozmowie z Anną Dryjańską z NaTemat.pl.
Po tekstach OnetuSkrzypczyński podał się do dymisji. Oficjalny komunikat brzmiał: "Rezygnacja Mirosława Skrzypczyńskiego została przyjęta jednogłośnie". Jednak teraz okazuje się, że Polski Związek Tenisowy nie mówił całej prawdy.
Jak ustalił Onet, Skrzypczyński wciąż pozostaje członkiem zarządu związku, a dymisja dotyczy jedynie pełnienia przez niego funkcji prezesa. Następca Skrzypczyńskiego Dariusz Łukaszewski skomentował to dla Onetu: "Co do jego obecności w zarządzie zdecyduje powoływana przez nas specjalna komisja, która badać będzie ujawniane przez media przypadki jego ewentualnych niewłaściwych zachowań".
"Uciekałam przed trenerem"
Wstrząsające są relacje ofiar Skrzypczyńskiego, w tym posłanki Katarzyny Kotuli: "Byłam dzieckiem, 13-, a potem 14-letnią dziewczynką z blond lokami. A on - dziś to wiem na pewno - był seksualnym predatorem". –Za zamkniętymi drzwiami dotykał mnie po miejscach intymnych... po piersiach, pośladkach. Napastował mnie seksualnie co najmniej kilkanaście razy na przestrzeni trzech lat. Kiedy to robił, byłam całkowicie sparaliżowana" – powiedziała dla Onetu.
W wywiadzie z NaTemat podkreślała, że znała osoby, które miały talent na miarę Świątek i Hurkacza, a Skrzypczyński: "nie tylko złamał im życie, ale i odebrał szansę na światową karierę".
Po tym, jak w mediach zawrzało, do sprawy odniosła się Iga Świątek. Tenisistka podkreśliła, że nie może milczeć wobec afery. "Nie godzę się na przemoc w sporcie, nie tylko w tenisie, ale w każdym sporcie i po prostu w życiu" – zaprotestowała.
"Gdy chodzi o przemoc fizyczną i psychiczną, bardzo ważna jest wrażliwość i troskliwość względem ofiar i zabierając głos, to o nich trzeba myśleć najpierw. Postaram się to zrobić najlepiej, jak potrafię" – dodała Świątek.