"Ludzie potrafili się zesikać w spodnie". Tak działa policja w Warszawie?
"Ludzie potrafili się zesikać w spodnie". Tak działa policja w Warszawie? Fot. Jacek Boron / Reporter / East News

Policja w Warszawie ściąga funkcjonariuszy z całej Polski na trzymiesięczne staże, żeby uzupełnić braki kadrowe. Co mają do zaoferowania młodym policjantom? Brak możliwości załatwienia potrzeb fizjologicznych, parcie na wynik oraz niezabezpieczone, zewnętrzne komunikatory.

REKLAMA
  • Z powodu braków kadrowych w stołecznym dziale prewencji do Warszawy na trzymiesięczny staż ściągani są początkujący funkcjonariusze
  • Ci mają korzystać z prywatnych telefonów oraz niezabezpieczonych komunikatorów. Policjanci w rozmowie z Onetem skarżą się także na fatalne warunki
  • – Zdarzało się, że ludzie potrafili się zesikać w spodnie – zdradził jeden z rozmówców, opisujący sytuację w służbie
  • "Z prywatnego telefonu dzwonimy do ludzi". Tak działa policja w Warszawie?

    Wyjątkowo zaskakującymi ustaleniami dotyczącymi pracy policji dzielą się dziennikarze Onetu. Jak czytamy, do rąk redakcji dotarły wiadomości wymieniane między funkcjonariuszami stołecznego wydziału prewencji.

    Okazuje się, że pierwszy dzień dla młodych policjantów na stażu zaczyna się od dołączenia na specjalną grupę na... WhatsAppie. To aplikacja z założenia szyfrująca wiadomości i przesyłane pliki.

    Nie jest to jednak wewnętrzny komunikator służb mundurowych, zapewniający pełne bezpieczeństwo – również w kontekście ewentualnego wycieku wrażliwych danych, rozkazów, czy planu pracy.

    Korespondencja na popularnej aplikacji ma zawierać nazwiska, numery telefonów, a nawet dokumenty służbowe. Warto podkreślić, że serwis powołuje się nie na anonimowe źródło, lecz na "grupy policjantów", którzy są w trakcie lub już po stażu w warszawskiej prewencji.

    – Dokąd jadę, po co i z kim dowiaduję się WhatsAppa. Informacje najczęściej dostajemy wieczorem w przeddzień służby – przyznaje rozmówca serwisu. Co więcej, wiadomości służbowe często mają być obsługiwane przez prywatne telefony.

    – Z prywatnego telefonu dzwonimy do ludzi, których numery były podane na odprawie, a potem wrzucone na WhatsApp. Czasem dowódca drużyny też wrzuca na grupę swój numer – mówi inny policjant na stażu.

    Fatalne warunki pracy w warszawskiej policji. "Ludzie potrafili się zesikać w spodnie"

    Nie tylko brak zabezpieczeń, ale i warunki pełnienia służby budzą niepokój. Abstrahując od słynnego oraz omawianego wielokrotnie "parcia na wyniki", interesująca jest organizacja patroli. Na cztery patrole ma bowiem przysługiwać tylko jedno urządzenie umożliwiające weryfikacje legitymowanych w policyjnej bazie.

    To oznacza, że funkcjonariusz po zatrzymaniu obywatela, wykorzystuje WhatsAppa na prywatnym telefonie, by poprosić o pomoc innego policjanta. Dopiero po takiej wymianie informacji dochodzi do sprawdzenia legitymowanego.

    Zamiast patrolować miejsca, które są niebezpieczne, to wiozą nas przed dom prezesa Jarosława Kaczyńskiego, albo przed siedzibę PiS. Stoimy, jak te pachołki na zewnątrz i pilnujemy, żeby ktoś na murach czegoś nie napisał

    Policjant

    o warunkach stażu dla Onetu

    Poza organizacją patroli policjantom przypadają także "stójki". To warty, podczas których funkcjonariusz ma obowiązek stać w miejscu np. przy ważnym miejscu pamięci.

    – Stoimy pod pomnikiem kilka godzin i nie mamy prawa opuścić tego miejsca. Zdarzało się, że ludzie potrafili się zesikać w spodnie, bo prosili o podmianę, ale nikt nie chciał się zamienić – przyznał jeden z rozmówców Onetu.

    Komenda Stołeczna Policji nie udzieliła jednoznacznej odpowiedzi na pytania serwisu, zasłaniając się kwestiami bezpieczeństwa. "Od samych funkcjonariuszy dowiedzieliśmy się jednak, że policjanci przenieśli się na… nieautoryzowany i niezabezpieczony przez służby komunikator Signal" – podsumowali dziennikarze.