700 milionów złotych – o tyle PiS chce zwiększyć budżet mediów publicznych w nadchodzącym roku. Poprawka nagle i bez żadnego uzasadnienia została przedstawiona na sejmowej Komisji Finansów. Sprawę komentuje dla naTemat poseł Robert Kwiatkowski, były prezes TVP.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Decyzją PiS na media publiczne płyną co roku prawie 2 mld zł
Jej symbolem był tzw. gest Lichockiej – środkowy palec posłanki PiS wystawiony w stronę opozycji, która chciała przeznaczyć te pieniądze na leczenie raka
Teraz Zjednoczona Prawica chce zwiększyć tę kwotę do 2,7 mld zł
O tym, że Prawo i Sprawiedliwość chce przekazać więcej pieniędzy kontrolowanym przez siebie mediom publicznym, napisała w środę posłanka Marta Golbik (Koalicja Obywatelska). Wrzuciła na Twittera zdjęcie poprawek, które PiS wręczył posłom tuż przed rozpoczęciem posiedzenia Komisji Finansów.
Posłanka opozycji jest oburzona tym, że w czasie szalejącej drożyzny, gdy brakuje pieniędzy choćby na psychiatrię dziecięcą, rządzący inwestują w "propagandę". O to, jak ocenia zwiększenie kwoty dla mediów publicznych, naTemat zapytał posła Roberta Kwiatkowskiego (PPS), który w latach 1998-2004 był prezesem TVP, a obecnie zasiada w Radzie Mediów Narodowych.
Kwiatkowski zaznacza, że dodatkowe 700 mln zł powędruje na media publiczne jako takie, a nie do samej TVP. Przewiduje jednak, że lwia część tej kwoty trafi do telewizji publicznej – tak jak się dzieje obecnie w przypadku 2 mld zł rocznie.
Dlaczego PiS chce przekazać więcej pieniędzy TVP? Były prezes Telewizji Polskiej uważa, że najbardziej prawdopodobnym powodem są zbliżające się wybory parlamentarne, które mają się odbyć w 2023 roku.
– Zaczyna się rok wyborczy, jest kampania, a PiS na media publiczne, czy narodowe, jak to oni mówią, zawsze może liczyć. Podsypują tej kasy, żeby się mediom lepiej na rzecz PiS-u pracowało – mówi Robert Kwiatkowski.
Jednak zwiększenie kwoty dla TVP, tłumaczy były prezes telewizji, można uzasadnić na wiele sposobów. Jednym z nich jest wysoka inflacja, która w listopadzie 2022 roku wyniosła 17,4 proc.
– Nawet rząd przyznaje w założeniach do ustawy budżetowej, że ta inflacja średnio rocznie wyniesie około 10 proc. Czyli jakbyśmy mówili o podwyżce z 2 mld do 2,7 mld zł, to 200 mln to jest sam koszt inflacji – mówi poseł Kwiatkowski.
Jednak wzrost cen, kontynuuje, nie wyjaśnia wszystkiego.
– Jest pytanie, co się dzieje z tymi pozostałymi 500 mln. I tu trzeba przypomnieć, że TVP zaprezentowało całkiem niedawno bardzo bogaty plan inwestycyjny obejmujący budowę nowych siedzib, a przede wszystkim budowę kanałów tematycznych i hali zdjęciowej w kompleksie biurowym na Woronicza – wylicza były prezes TVP.
Robert Kwiatkowski przypuszcza, że właśnie tak PiS będzie uzasadniał więcej pieniędzy dla TVP.
– To wszystko kosztuje – to bardzo dużo kosztuje. Nie dziwię się, że jest tu mowa o 700 milionach więcej. Na telewizję można wydać dowolne pieniądze i znaleźć dowolne, także pozapolityczne, uzasadnienie – mówi poseł.
Jednak prawdziwym powodem podwyżki dla TVP są jego zdaniem zbliżające się wybory, przed którymi PiS chce nasilić agitację.
– Kampanie wyborcze także dużo kosztują. Chodzi na przykład o dodatkowe wyjazdy wozów terenowych, łączenia bezpośrednie z miejsc konferencji prasowych liderów list, liderów wojewódzkich i tak dalej. Rzecz jasna PiS będzie starał się wyposażyć media na tę kampanię tak, żeby pieniędzy nie zabrakło – przekonuje Robert Kwiatkowski.
Czy dodatkowe pieniądze dla TVP mogą wpłynąć na wynik wyborów?
– Myślę, że te media nie są w stanie oferować większej propagandy swoim politycznym mocodawcom. Nie sądzę, żeby dosypanie kolejnej porcji pieniędzy mogło coś tu istotnie zmienić. Sytuacja jest taka, że opozycja będzie miała przeciwko sobie nie tylko PiS i obóz mniej lub bardziej Zjednoczonej Prawicy, ale także media zwane dawniej publicznymi – konkluduje Robert Kwiatkowski.