Z oficjalnych przekazów MON wyłania się obraz Polski, która za chwilę będzie potęgą militarną. W realizacji tego celu miał pomóc zakup satelitów obserwacyjnych od Francuzów. Uroczystość podpisania umowy jednak nagle odwołano.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
Polski MON ma wielkie plany, jeśli chodzi o obronność naszego kraju. Gorzej to wygląda w praktyce
Mariusz Błaszczak szumnie w marcu zapowiadał, że kupimy od Francji satelity obserwacyjne, ale na razie minął już zapowiadany przez niego termin
Jak się okazuje, w tym tygodniu odwołano podpisanie tej umowy, a MON tłumaczył się kwestiami finansowymi
Polski MON zapowiadał w marcu, że zakupi do Francji dwie satelity obserwacyjne. "Zwiększamy zdolności rozpoznawcze Wojska Polskiego. Jeszcze w tym półroczu podpiszemy umowę z naszymi partnerami z Francji na dwie satelity obserwacyjne wraz ze stacją odbiorczą w Polsce, które wejdą w skład szerszej konstelacji satelitarnej obserwacji Ziemi" – informował 23 marca br. Mariusz Błaszczak.
Jak podaje tygodnik "Polityka" w minionym tygodniu przedstawiciele francuskiego rządu, firmy Airbus Defense & Space oraz polscy "klienci" byli pewni, że wielki moment nastąpi 28 listopada. Tak się jednak nie stało.
Umowa miała być już podpisana, ale... uroczystość odwołano
Z informacji tygodnika wynika, że kilka dni przed planowanym terminem Francuzi dostali informację, aby wszystko odwołano. "De facto umowa została wstrzymana, bo nie podano żadnego nowego terminu. W dodatku podane przez MON uzasadnienie było co najmniej zastanawiające: problemy natury finansowej" – czytamy w tekście "Polityki".
Z kolei w zeszłym tygodniu "Dziennik Gazeta Prawna" zapytał Agencję Uzbrojenia, skąd opóźnienia z podpisaniem umowy, skoro Błaszczak mówił o niej w marcu. – Postępowanie dotyczące pozyskania satelitów obserwacyjnych wraz ze stacją odbiorczą w Polsce nie zostało jeszcze zakończone z uwagi na złożoność projektu – powiedział gazecie ppłk Krzysztof Płatek, czyli rzecznik AU.
Z kolei rozmówca znający kulisy rozmów dodał: "Polska nie zdawała sobie sprawy, z jak wieloma kwestiami biurokratycznymi będzie musiała się zmierzyć".
Polska nie chce niemieckich Patriotów
Co więcej, Polska za darmo mogła mieć na naszym terytorium obronę w postaci niemieckich Patriotów. Została ona jednak odrzucona, gdyż władze w Warszawie uważają, że baterie powinny trafić do Ukrainy.
"Podczas dzisiejszej rozmowy ponownie przekonywałem niemiecki MON, że rozstawienie Patriotów na Ukrainie zwiększy bezpieczeństwo Polski i Ukrainy. Ch. Lambrecht zadeklarowała, że przedstawi tę propozycję w ramach rządu. Liczę na akceptację. Zapowiedziałem wsparcie podczas ewentualnych rozmów na forum NATO" – napisał na Twitterze.
Warto przy tym zaznaczyć, że niemiecki rząd wielokrotnie informował, że nie przekaże broni wraz z obsługą do Ukrainy, a taka jest propozycja, jeśli chodzi o Patrioty. Co więcej, na przekazanie Patriotów w ręce samych Ukraińców nie zdecydowały się nawet same USA, choć obiecują to od kilku miesięcy. Jest jeszcze jeden haczyk – aby przekazać z Niemiec Ukrainie sprzęt wyprodukowany w USA, zgoda Amerykanów jest niezbędna. A takiej, jak widać, nie ma.
Absolwentka dziennikarstwa na UMCS i Uniwersytecie Warszawskim. Przez kilka lat związana z Polską Agencją Prasową. Obecnie reporterka newsowa w naTemat.pl.