Mieszkańcy Włodawy i Orchówka po usłyszeniu ogromnego huku eksplozji mieli w głowie tylko jedno: "Przewodów". Miejscowi obawiali się, że na miejscowości musiała spaść rakieta. Okazało się, że słyszalne we wsi huki to ostrzał Ukrainy. Zatrzęsły się szyby w oknach.
Reklama.
Podobają Ci się moje artykuły? Możesz zostawić napiwek
Teraz możesz docenić pracę dziennikarzy i dziennikarek. Cała kwota trafi do nich. Wraz z napiwkiem możesz przekazać też krótką wiadomość.
W środę kilka minut po godzinie 14.00 mieszkańcy Włodawy i Orchówka usłyszeli ogromny huk
Mieszkańcy Lubelszczyzny obawiali się powtórki z Przewodowa
Wygląda na to, że ostrzał Ukrainy jest tak intensywny, że huk słyszalny jest w granicznych polskich miejscowościach
Huk z Ukrainy zatrząsł Lubelszczyzną
Do zdarzenia doszło w środę 30 listopada po godzinie 14.00. Głośny huk eksplozji był słyszalny m.in. we Włodawie, Orchówku, Susznie oraz Różance w województwie lubelskim. Tak podaje lokalny portal lublin112.pl.
W pierwszej chwili po usłyszeniu huku mieszkańcy zamarli z przerażenia, bo obawiali się powtórki sytuacji z Przewodowa. Ich domy także znajdują się niedaleko granicy, więc w najgorszych wyobrażeniach snuli wizje, że w pobliżu spadła rakieta. Tak się jednak nie stało, ale w mieście graniczącym z Białorusią w oknach zatrzęsły się szyby.
- Huk był niesamowity, dochodził znad Buga. Pierwsze, o czym pomyślałem, to, że doszło do powtórki z Przewodowa. Jednak u nas za rzeką jest Białoruś, a nie Ukraina, więc szybko wykluczyłem rakietę. Po drugie, nie było żadnej reakcji służb ratunkowych. Po prostu coś potężnego wybuchło, potem zapadła cisza - mówi jeden z mieszkańców cytowany przez Lublin112.pl.
Co dokładnie się stało? Początkowo polskie służby przekazywały, że wybuch miał miejsce na terenie graniczącej z miejscowościami Białorusi. Później jednak podano, że huk i wstrząs były efektem wybuchu, który miał miejsce w Ukrainie w pobliżu styku trzech granic - Białorusi, Ukrainy i Polski. Najbliżej tego punktu znajduje się wieś Orchówek.
PiS gardzi niemieckim systemem przeciwrakietowym
Przypomnijmy, że po wybuchu rakiet w Przewodowie Niemcy zaproponowali Polsce rozstawienie na terenie naszego kraju systemu przeciwrakietowego Patriot. Mariusz Błaszczak początkowo przyjął tę ofertę z entuzjazmem, by po paru dniach obóz rządzący zgodnie ogłosił, że pomocy od Niemiec przyjmować nie zamierza. A Mariusz Błaszczak dodał, że: "zaproponuje, by system stacjonował przy granicy z Ukrainą".
Jego pomysł eksperci oceniają jako niedorzeczny. Niemcy zaoferowali bowiem Polsce pomoc na warunkach identycznych, jak w przypadku Słowacji, gdzie niedługo po wybuchu wojny w Ukrainie pojawiła się bateria rakiet Patriot wraz z niemiecką obsługą.
Na terytorium państw członkowskich NATOtakie rozwiązanie nie rodzi żadnych problemów, jednak wkroczenie żołnierzy Bundeswehry do Ukrainy oznaczałoby już bezpośrednią konfrontację między Rosją a Sojuszem. Poza tym system Patriot jest produkcji amerykańskiej i żadne państwo posiadające taki sprzęt nie może przekazać go stronie trzeciej – poza NATO – bez zgody Waszyngtonu.
Prof. Wiesław Łach z Katedry Wojskoznawstwa i Studiów Strategicznych UWM w Olsztynie przekonywał jeszcze niedawno w rozmowie z naTemat.pl, że każda bateria Patriot, która może zestrzelić cokolwiek lecącego ze wschodu, a będącego zagrożeniem dla Polski, UE i NATO, jest – delikatnie mówiąc – wskazana.