– Ja to słyszałem parę razy od niego – mówi w rozmowie z naTemat.pl Paweł Kasprzak z Obywateli RP, pytany o wypowiedź Jarosława Kaczyńskiego, która padła w czwartek w Chojnicach. Jak dodaje, słowa "zniszczymy tych ludzi", należy traktować poważnie. – Proszę zaufać sprytowi Kaczyńskiego – dodaje.
Reklama.
Reklama.
Przed wejściem do Chojnickiego Centrum Kultury, w którym w czwartek przemawiał Jarosław Kaczyński, zebrała się grupa kilkudziesięciu protestujących. Mieli ze sobą transparenty (m.in. "PiS = drożyzna", "to jest dramat", na niektórych plakatach było też widać osiem gwiazdek), skandowali:"złodzieje, tchórze!" i domagali się wejścia do środka. Nie zostali tam jednak wpuszczeni, bo z prezesem PiS mogli się spotkać – po raz kolejny – tylko jego zwolennicy.
Mimo tych zabezpieczeń Kaczyński podczas spotkania został zapytany przez jedną osób, które dostały zgodę na spotkanie: "Czemu nie wpuściliście radia lokalnego? Po co tu sprowadziliście 400 policjantów? Czego ty się boisz, człowieku? To jest odwaga?".
Kaczyński mówił: "zniszczymy ich". Pytamy aktywistę, jak rozumie te słowa
Wtedy prezes PiS zaczął mówić o "ludziach, którzy bardziej sobie cenią pewne państwa na zewnątrz, a szczególnie Niemcy, niż Polskę", a w końcu stwierdził: "zniszczymy tych ludzi".
Kogo ma na myśli Kaczyński? Pytamy o to Pawła Kasprzaka, aktywistę i weterana protestów z Obywateli RP (przedstawicieli organizacji w Chojnicach nie było, ale Kasprzak w rozmowie z nami stwierdza, że wypowiedź Kaczyńskiego wpisuje się w schemat z innych protestów).
– To jest groźne. On utrzymuje już od dawna logikę oblężonej twierdzy, pokazuje się w charakterze ofiary i zachowuje się tak, jakby wciąż był w opozycji – mówi. Komentując słowa Kaczyńskiego, przypomina poprzednie sytuacje z udziałem prezesa PiS.
– Ja to słyszałem parę razy od niego jeszcze podczas miesięcznic smoleńskich, gdy protestowaliśmy przed ich organizowaniem. On wtedy bardzo podobnymi słowami do nas mówił, na przykład, że jesteśmy śmieciami. Widzieliśmy też reakcje jego wyznawców, to była czasami naprawdę absolutna dzikość – wskazuje Kasprzak.
"Proszę zaufać sprytowi Kaczyńskiego"
– Ja myślę, że Kaczyński się rozpędził. Ale też – chociaż nie mam go za intelektualistę – to jednocześnie chcę powiedzieć: "proszę zaufać sprytowi Kaczyńskiego" – dodaje.
Jak więc tę wypowiedź rozumieć? – Jeśli takie właśnie słowa – "zniszczymy ich" – wypowiedział, to trzeba wierzyć, że to właśnie miał na myśli. To są tak sformułowane pogróżki, żeby nie dało się dowieść, że były skierowane do jakiejś konkretnej osoby – dodaje, wskazując, że "Kaczyński dobrze wie, że za takie słowa nie da się go na przykład pozwać".
Podkreśla też, że jego zdaniem tego typu narracja jest całkiem świadoma i obliczona na sprowokowanie strony przeciwnej, na co osoby protestujące powinny uważać. – Prosta eskalacja na pewno nie jest nigdy dobrym pomysłem na konfrontację. Chociaż nie jest to proste. Jak się już ktoś znajdzie w tym pierwszym "rzędzie" na proteście, to bezwzględnie należy przestrzegać wszelkich zasad savoir-vivre'u – mówi.
Wspomina też jedne z pierwszych protestów Obywateli RP. – Ja mam takie doświadczenie z protestów podczas miesięcznic, że trzeba mimo wszystko starać się - choć, co znów podkreślę, nie zawsze jest proste - żeby traktować zwolenników Kaczyńskiego nie jak osoby cyniczne, ale osoby, które uległy pewnej narracji. On [Kaczyński - red.] na nich gra – mówi Kasprzak.
– Jednym z wyrazów moich protestów w kościele podczas miesięcznic było kiedyś np. trzymanie róży [białe róże były wówczas jednym z symboli "antymiesięcznic", w 2016 roku zostały przez Kaczyńskiego wyśmiane słowami: "Białe róże, które tam widać, to symbol nienawiści i głupoty" - red.]. Przychodziłem tam wtedy po znak pokoju od zwolenników miesięcznic i dostawałem go, do tej pory jestem z tego dumny. I teraz też, uważam, że za wszelką cenę trzeba szukać z nimi wspólnego języka – kwituje.