"Chytra baba z Radomia", Grażyna Żarko i "Pan Janusz" to żywe dowody na to, że wcale nie trzeba być gwiazdą z pierwszych stron gazet, by paść ofiarą internetowego linczu.
Określenie "internetowe hejterstwo" najczęściej powraca wtedy, kiedy celem ataku stają się osoby publiczne znane: gwiazdy show-businessu, aktorzy, sportowcy czy dziennikarze. Tak było choćby w przypadku Zbigniewa Hołdysa, który jako jeden z niewielu stanął w obronie kontrowersyjnej ustawy ACTA, by następnie stać się wrogiem publicznym nr 1 w internecie. Albo Jarosława Kuźniara, którego kilka tysięcy internautów chciało zwolnić z pracy.
Siatkarka Dorota Świeniewicz z powodu komentarzy publikowanych w sieci zakończyła nawet sportową karierę, a Natalia Lesz wciąż jest obiektem kpin, żartów i pretensji, po tym jak podzieliła się swoimi przemyśleniami o filmie "Jestem Bogiem".
Ostatni rok był jednak w pewien sposób przełomowy. Przekonaliśmy się bowiem, że lincz w sieci nie dotyczy jedynie ludzi popularnych i znanych. Ofiarą może być dosłownie każdy. Na przykład nikomu nieznany policjant albo starsza kobieta z Radomia…
"Internet zniszczył mu życie"
Janusz Ławrymowicz swoje zdjęcie po raz pierwszy zobaczył w sieci w 2010 roku, ale dopiero kilka miesięcy temu postanowił o swoich problemach powiedzieć publicznie. – Internauci uznali, że jego twarz idealnie pasuje do wizerunku "Polaka z wąsem" i zaczęli tworzyć kolejne memy z odpowiednimi dopiskami – przypomina w rozmowie z naTemat socjolog internetu dr Dominik Batorski.
"Polaka z wąsem", czyli... chama, gbura i prostaka, który na wszystko narzeka i wszystko krytykuje. – Przyszedłem do pracy, a kolega pokazał mi stronę internetową z moją gębą na tle biało-czerwonej flagi, z jakimś głupim podpisem. Strasznie mnie to zdenerwowało. Sprawca pobrał sobie moje zdjęcie ze strony Komendy policji w Pasłęku. Byłem dzielnicowym, funkcjonariuszem publicznym, dlatego moja fotografia musiała znajdować się na stronie. Powiadomiłem przełożonych, sprawą zajęła się Prokuratura Rejonowa w Elblągu. Stwierdziła jednak, że w ściganiu sprawców tego żartu nie ma interesu społecznego – wspominał w rozmowie z naTemat pan Janusz.
Internet zniszczył mu życie: na ulicy wytykają go palcami, a jego dzieci muszą korzystać z pomocy psychologa, bo nie radzą sobie z "popularnością" ojca. – Nawet jak pójdę do ziemi, ten obrazek będzie trwał – przyznał.
Jak mówi dr Dominik Batorski, o losie Janusza Ławrymowicza, podobnie jak "chytrej baby z Radomia", zdecydował czysty przypadek. Szary obywatel nagle stał się ucieleśnieniem zjawiska. – W przeciwieństwie do celebrytów, aktorów czy artystów nie chodzi tutaj o obśmianie konkretnej osoby, ale tego, co według internautów ta osoba reprezentuje. Pewnej "klasy społecznej" i typów zachowań – zwraca uwagę socjolog.
Nienawiść do "mochera"
Grażyna Żarko, gdyby istniała, też mogłaby powiedzieć, że internet zniszczył jej życie. Szczęśliwie była tylko fikcyjną postacią, wykreowaną właśnie po to, by sprawdzić, jak działa lincz w sieci. Przez dwa miesiące umieszczała na YouTube filmiki, w których przedstawiała się jako "katolicki głos w internecie" i wygłaszała radykalne poglądy.
Choć była tylko jednym z wielu wideoblogerów, dla internautów szybko stała się znienawidzonym "moherem". W komentarzach wyzywano ją i grożono śmiercią. Zdjęcie jej twarzy pojawiło się w wielu memach.
Kontrolowany lincz szybko wymknął się spod kontroli. Prowokacja została zakończona, bo jej autorzy zaczęli się obawiać, że kobiecie wcielającej się w rolę Grażyny Żarko może grozić niebezpieczeństwo. – Pokazaliśmy, że zniewaga w internecie porusza czasem nawet bardziej niż osobista, bo wszyscy to mogą zobaczyć. Że to jest tak, jak byśmy wystawili dwie osoby na arenę, gdzie jedna poniżała by drugą, a 10 tys. ludzi obserwowałoby zajście – mówił nam Bartłomiej Szkop, współautor pomysłu.
Nawet jeśli historia Żarko różni się od sytuacji z "panem Januszem" i "chytrą babą z Radomia" (ta dwójka nigdy nie wygłaszała kontrowersyjnych poglądów), mechanizm jest tutaj podobny. W internecie możemy bowiem spotkać mnóstwo podobnych, skrajnych postaci, ale nie każda spotyka się z taką nienawiścią jak Grażyna Żarko.
Mniej znaną ofiarą internetowego linczu jest Krzysztof Bartnicki, który przez 10 lat pracował nad polskim przekładem "Finnegans Wake" Jamesa Joyce'a, jak mówią niektórzy, najtrudniejszej książki świata. Kiedy skończył, w internecie przeczytał masę nienawistnych komentarzy, które nie dotyczyły jego pracy, ale rodziny i prywatnego życia. To spowodowało, że odwołał spotkania autorskie.
Lincz dla każdego
"Chytra baba z Radomia", przebój sieci w ostatnich dniach, jest więc tylko kolejnym dowodem na nieokiełznaną siłę internetu, która może uderzyć nie tylko w celebrytę, ale także w osobę, która nie udziela się publicznie, ani nawet nie korzysta z internetu.
– Potencjalnie każdy z nas jest narażony. Każdy może stać się bohaterem memu. Kiedyś nawet moje zdjęcie w takim śmiesznym kontekście krążyło po sieci. To było zdjęcie wykonane przy okazji wywiadu telewizyjnego i śmiesznej kombinacji tekstów na pasku informacyjnym. Znów zdecydował przypadek. Na szczęście nie tak dotkliwy – podkreśla dr Dominik Batorski.
W internecie trudniej jest nam się bronić. Inne są też okoliczności. Więcej jest świadków takiej krytyki zawartej w komentarzu ogólnodostępnym niż w normalnej rozmowie między ludźmi - CZYTAJ WIĘCEJ
Maria Cywińska
socjolog internetu
hejterstwo to może być też rodzaj bardzo specyficznego poczucia humoru, opartego na przekroczeniu pewnych granic, norm społecznych, ale niekoniecznie agresywnego. CZYTAJ WIĘCEJ