W wyniku eksplozji paczki nieznanego pochodzenia w Siecieborzycach matka i dwoje dzieci trafiło do szpitala. Ich stan określany jest jako ciężki. Ekspert ds. terroryzmu i terroru kryminalnego zabrał głos w sprawie, określając, że paczka mogła być "bombą dedykowaną".
Reklama.
Reklama.
W Siecieborzycach eksplodowała paczka nieznanego pochodzenia
Cała rodzina w wyniku eksplozji znajduje się w ciężkim stanie w szpitalu
Ekspert Andrzej Mroczek zabrał głos w sprawie ewentualnego motywu sprawcy
Przypomnijmy, że w poniedziałek 19 grudnia w godzinach porannych doszło do eksplozji pakunku niewiadomego pochodzenia. Tragedia wydarzyła się w jednym z domów jednorodzinnych w Siecieborzycach w województwie lubuskim.
Jak informuje w rozmowie z PAP ekspert Collegium Civitas ds. terroryzmu i terroru kryminalnego Andrzej Mroczek, "wiele wskazuje na to, że sprawca kierował się tym, by wyrządzić jak największą krzywdę i zabić". Ekspert dodał także, że paczka, która eksplodowała, mogła być bombą dedykowaną.
Ekspert określił również, że pakunek mógł być bombą pułapką. Dodał, że niewykluczone, iż było to improwizowane urządzenie, a mechanizm mógł być zaprojektowany w sposób, by doszło do eksplozji w momencie naruszenia lub otworzenia danego elementu.
Wcześniej informowaliśmy o tym, że policja jest pewna, iż sprawa eksplozji będzie prowadzona pod kątem usiłowania zabójstwa.
– Nie można tutaj mówić o "straszaku". Ta substancja była silnie wybuchowa – przekazali śledczy dziennikarzom Onetu. Na ten moment śledczy nie posiadają informacji, jaką dokładnie substancję zastosował rzekomy napastnik, ani jaką miał motywację.
Rodzina ciężko ranna w wyniku eksplozji
Jak już informowaliśmy, wwyniku wybuchu do szpitala trafiła 31-letnia kobieta i jej dwoje dzieci.
Najciężej poszkodowana została kobieta, która otwierała pakunek. Jej stan jest krytyczny. W trakcie wybuchu straciła m.in. obie dłonie, a lekarze obawiają się, że może nigdy nie odzyskać wzroku – podaje TVN24.
Do szpitala trafiła też dwójka dzieci kobiety: siedmioletnia córka, którą w stanie ciężkim przewieziono do szpitala z otwartymi złamaniami prawej ręki, a także trzyletni syn, któremu odłamki poraniły plecy. Z pierwszych doniesień wynikało, że chłopiec miał zostać najlżej ranny. Stan 3-latka jednak pogorszył się w poniedziałek wieczorem.
"Po zabiegu usuwania odłamków pojawiły się problemy z oddychaniem i został wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej" – podał Onet.
W rozmowie z portalem Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze przekazała, że "obecnie troje poszkodowanych znajduje się na oddziale intensywnej terapii medycznej w stanie śpiączki farmakologicznej".
Eksplozja w domu jednorodzinnym
Przypomnijmy, że wybuch pakunku nieznanego pochodzenia potwierdził rzecznik lubuskiej policji Marcin Maludy. Informacja o eksplozji została zgłoszona funkcjonariuszom po godzinie 7.
Według wstępnych ustaleń funkcjonariuszy paczka została zostawiona przed domem poszkodowanych. Następnie jeden z domowników zaniósł ją do środka. Do eksplozji doszło prawdopodobnie w momencie otwierania paczki.
– Na razie nie wiadomo, jaki materiał wybuchowy znajdował się w paczce oraz kto ją przyniósł i po co. Na miejscu pracują technicy kryminalistyki i pirotechnicy. Trwają oględziny i inne czynności – poinformował wówczas rzecznik Marcin Maludy.