Jak już dzisiaj informowaliśmy, w poniedziałek rano 19 grudnia doszło do eksplozji pakunku niewiadomego pochodzenia w jednym z domów jednorodzinnych w Siecieborzycach w województwie lubuskim. Tę informację potwierdził rzecznik lubuskiej policji Marcin Maludy. Informacja o eksplozji została zgłoszona funkcjonariuszom po godzinie 7.
Według najnowszych ustaleń dziennikarzy Onetu policja jest już pewna, że sprawa eksplozji będzie prowadzona pod kątem usiłowania zabójstwa.
– Nie można tutaj mówić o "straszaku". Ta substancja była silnie wybuchowa – przekazali śledczy dziennikarzom. Na ten moment śledczy nie posiadają informacji, jaką dokładnie substancję zastosował rzekomy napastnik, ani jaką miał motywację.
W najcięższym stanie, określanym jako bardzo ciężki, znajduje się 31-latka. U kobiety doszło do ciężkiego poparzenia twarzy, a także obrażeń w górnej części ciała. U 7-letniej córki również doszło do poparzeń.
Rzecznik lubuskiej policji Marcin Maludy przekazał dziennikarzom, że na miejscu pracuje policja kryminalna, która chce ustalić, jak paczka znalazła się na terenie domu.
– Trwają przesłuchania świadków. Ze względu na stan kobiety, w tej chwili nie ma możliwości przeprowadzenia z nią jakichkolwiek czynności – przekazała w rozmowie z Onetem prokurator Ewa Antonowicz z Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze.
W tym samym domu mieszkają również rodzice 31-latki. Na szczęście nie zostali ranni w wyniku zdarzenia. – Najciężej ranna została kobieta, którą śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego zabrał do szpitala w Zielonej Górze. Jej dzieci pojechały tam w karetkach – poinformował wówczas rzecznik lubuskiej policji.
Rzecznik dodał, że wszystkie poszkodowane osoby w wyniku zdarzenia, były przytomne w chwili udzielania im pomocy medycznej. Według wstępnych ustaleń funkcjonariuszy paczka została zostawiona przed domem poszkodowanych. Następnie jeden z domowników zaniósł ją do środka. Do eksplozji doszło prawdopodobnie w momencie otwierania paczki. – Na razie nie wiadomo, jaki materiał wybuchowy znajdował się w paczce oraz kto ją przyniósł i po co. Na miejscu pracują technicy kryminalistyki i pirotechnicy. Trwają oględziny i inne czynności – poinformował wówczas rzecznik Marcin Maludy.