PiS jest wplątany w kolejny niejasny biznes z udziałem pieniędzy podatników, którego beneficjentami byli sympatyzujący z partią tzw. dziennikarze niezależni? Według informacji, do których dotarł bloger portalu "Nowy Ekran", IPN przez lata gwarantował spore wpływy wydawcy magazynu "Nowe Państwo" i portalu Niezależna.pl. Wszystko dzięki ustawionemu przetargowi i z kontrowersyjnym romansem w tle.
Kilka miesięcy temu "Newsweek" opisywał niejasne biznesowe powiązania Prawa i Sprawiedliwości. Tygodnik przedstawiał wówczas w jaki sposób dzięki kontroli nad spółką Srebrna ugrupowanie Jarosława Kaczyńskiego potrafi wykorzystać pieniądze z dotacji dla partii na rozkręcenie inwestycji. Teraz podobne oskarżenia padają także pod adresem sympatyzujących z PiS tzw. dziennikarzy niezależnych z Tomaszem Sakiewiczem i Katarzyną Gójską-Hejke na czele.
"Popierający PiS koncern medialny Tomasza Sakiewicza dostawał dziesiątki tysięcy złotych od IPN w czasach kiedy instytutem kierowali ludzie PiS. Procedurę przetargową zorganizowano w taki sposób, aby pieniądze mogła dostać tylko jedna spółka" - przekonuje dziennikarz śledczy i bloger portalu "Nowy Ekran" Leszek Szymowski.
Z danych do których dotarł bloger wynika, że kilka lat temu, gdy medialne imperium dziennikarzy niezależnych zaczęło rozkwitać, wydająca portal Niezależna.pl (a także magazyn "Nowe Państwo") spółka Słowo Niezależne otrzymała od IPN dziesiątki tysięcy złotych za realizację zleceń na wydanie dodatków edukacyjnych, w których wykorzystane zostałby materiały Instytutu. "Łącznie w latach 2006 - 2010 IPN przekazał tej spółce ponad 140 tysięcy złotych na podstawie przetargów, których warunki sprecyzowano w taki sposób, aby mogła je wygrać tylko spółka "Słowo Niezależne sp. z o.o." - twierdzi portal Poland Leaks, w którym można znaleźć potwierdzające to umowy.
Przetargi mogło wygrać tylko Słowo Niezależne?
Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby nie fakt, że najbardziej lukratywny przetarg Słowo Niezależne mogło wykonać dzięki temu, że jego warunki skonstruowano w ten sposób, że tylko wydawca "Nowego Państwa" mógł go wygrać. "W ogłoszeniu o przetargu określono precyzyjnie warunki, wśród nich znalazł się punkt 1.1, w którym napisano iż o udzielenie zamówienia mogą się ubiegać wykonawcy, którzy „w szczególności wykażą się odpowiednim doświadczeniem, tj. wydaniem w okresie ostatnich trzech lat przed dniem wszczęcia postępowania o udzielenie zamówienia publicznego, a jeżeli okres prowadzenia działalności jest krótszy – w tym okresie, co najmniej 10 dodatków tematycznych” - wyjaśnia "Nowy Ekran".
Żaden inny wydawca czasopism nie mógł się pochwalić takim dorobkiem w druku dodatków edukacyjnych, więc pieniądze z IPN musiały trafić do redakcji kierowanych przez Katarzynę Gójską-Hejke i Tomasza Sakiewicza. Od kilku lat Słowo Niezależne drukowało bowiem inne dodatki edukacyjne zamawiane przez Instytut.
Na końcu zyskał PiS
Bloger wskazuje, że i w tym biznesowym układzie z pieniędzmi podatników w roli głównej przewija się kontrolowana de facto przez Jarosława Kaczyńskiego spółka Srebrna. Spółka, która jest znana nie tylko z zarządzania nieruchomościami w prestiżowych lokalizacjach w stolicy (w tym siedziby PiS przy ul. Nowogrodzkiej) ale również z tego, że jest współwłaścicielem... Słowa Niezależnego.
"Tym samym więc, pieniądze z IPN (a więc pieniądze podatników) trafiały do spółki kontrolowanej de facto przez Jarosława Kaczyńskiego i zajmującej się wydawaniem miesięcznika popierającego tegoż Jarosława Kaczyńskiego i kierowaną przez niego partię. Tak więc podatnik – płacący na PiS w ramach dotacji dla partii politycznych – w latach 2009 – 2010 zapłacił na tą partię ponownie. Tym razem za pośrednictwem IPN" - pisze Leszek Szymowski.
Bloger "Nowego Ekranu" jednocześnie sugeruje, że nawiązaniu bliskich relacji biznesowych między IPN a Słowem Niezależnym mogła sprzyjać równie bliska relacja, którą tragicznie zmarły w katastrofie smoleńskiej były szef Instytutu Janusz Kurtyka utrzymywał z redaktor naczelną "Nowego Państwa", popularną na prawicy dziennikarką Katarzyną Gójską-Hejke.